El Niño prawie zniszczyło życie na Ziemi. Ostrzeżenie sprzed lat
To ostrzeżenie pochodzi sprzed milionów lat, ale dzisiaj brzmi szczególnie. Badania izotopów tlenu w skamieniałym materiale zębów małych zwierząt zwanych konodontami ujawniło, że największe w dziejach Ziemi wymieranie permskie było konsekwencją globalnego ocieplenia i działania El Niño. Susze i powodzie zaczęły wtedy napędzać się wzajemnie.
Konodonty to dość tajemnicze zwierzęta morskie o wydłużonych ciałach, które zaliczamy do strunowców, ale na tym pomysły na ich sklasyfikowanie się kończą. Odkryte w 1856 r. w skałach z epoki ordowiku (489 do 443 mln lat temu) z terenów Estonii, Łotwy i rejonów St. Petersburga w Rosji, zachowały się głównie w formie licznych zębów. Długo nie było wiadomo, czym były, aż w 1983 r. udało się odnaleźć zachowany kompletny okaz w Szkocji.
Tajemnicze stworzenia uczą nas o skutkach ocieplenia
Zwierzę to miało miękkie węgorzokształtne ciało o długości kilku centymetrów, z parą dużych oczu, sztywną struną wzdłuż grzbietu i płetwą ogonową. Było zewnętrznie podobne do lancetnika.
Zęby konodontów są niezwykle istotne w badaniu życia w morzach epoki paleozoiku, od ordowiku do dewonu, a zatem 500-400 mln lat temu. Zwierzęta te istniały jednak aż do triasu, czyli niektóre z nich przetrwały wielkie wymieranie permskie sprzed 250 milionów lat, gdy zniknęło z powierzchni Ziemi prawie całe życie.
Do dzisiaj naukowcy zastanawiają się, co wywołało to wymieranie i jak ono przebiegało. Okazuje się, że analiza izotopów tlenu zawartych w zębach pradawnych zwierząt pozwala to ustalić i dowiedzieć się więcej na temat jednej z największych katastrof przyrodniczych w dziejach naszej planety.
Wymieranie permskie - największa katastrofa świata
W ostatnich 500 mln lat życia na Ziemi, czyli od czasu gdy ta odtajała i przestała być skutą lodem bryłą śniegu (to początek ery paleozoicznej, o którym pisaliśmy w Zielonej Interii), a życie zaczęło się na niej bujnie rozwijać, nie mieliśmy katastrofy większej niż wymieranie permskie. Ani zagłada dinozaurów na linii K-T przed 66 mln lat, ani żaden inny kataklizm nie zbliżył się do tamtego.
252 milionów lat temu zaczęła się apokalipsa nazwana "matką wielkich wymierań". Wtedy, w permie wymarło ponad 90 proc. gatunków morskich (m.in. koralowce czteropromienne oraz trylobity), przeszło 70 proc. lądowych zwierząt, w tym płazów czy gadów ssakokształtnych, i 30 proc. owadów, całe ich rzędy. Wymarły w tym czasie również drzewiaste widłaki, skrzypy i paprocie. Ziemia zmieniła się diametralnie.
Ta zagłada skończyła erę paleozoiczną. Rozpoczęła się era mezozoiczna, w której kluczową rolę miały odegrać najdłużej władające Ziemią kręgowce - dinozaury.
Naukowcy szukają powodów wymierania i widzą je zwłaszcza w dryfie kontynentów, który doprowadził do uformowania się ogromnego superkontynentu Pangea. On musiał zmienić klimat i życie na Ziemi. Ponadto możliwy jest wpływ erupcji wulkanicznych na wielką skalę, ich ślady znaleziono w Azji, w tym na Syberii. Znaleźliśmy wylewy lawy w tym rejonie świata na niebywałą wręcz skalę.
Niewątpliwie tak potężny wyrzut gazów cieplarnianych przez wulkany musiał zmienić funkcjonowanie ekosystemów. Zdaniem paleontologów, zwłaszcza tych morskich. Czasopismo "Science" publikuje wyniki nowych badań w sprawie katastrofy permskiej, z których wynika, że przyczyny zagłady były jednak szersze niż sama erupcja wulkanów.
Jak mówi Alexander Farnsworth z Uniwersytetu w Bristolu, wyrzucenie w atmosferę masy gazów cieplarnianych i powstanie globalnego ocieplenia było dopiero początkiem końca, Jego zdaniem, samo globalne ocieplenie nie prowadzi do zniszczenia życia na Ziemi. Zmusza organizmy do zmian, do migracji.
Jednocześnie jednak skutkuje wahaniami klimatu, a w konsekwencji - doraźnej pogody. Powstają gwałtowne zjawiska pogodowe o dużym nasileniu jak susze, burze i powodzie, często jednocześnie.
To mniej więcej tak jak obecnie. Również wtedy, ponad 250 milionów lat temu globalne ocieplenie wzmogło gwałtowność pogody. "Katastrofa permsko-triasowa pokazuje, że problem globalnego ocieplenia to nie tylko kwestia wzrostu temperatur i większego gorąca, ale przede wszystkim problem gwałtownych wahań warunków pogodowych i klimatycznych na przestrzeni dziesięcioleci” - czytamy w opisie.
Czytaj więcej o globalnym ociepleniu:
- Ziemski system załamał się. Coś się musiało stać, lasy przestały działać
- Glony schłodzą Ziemię. Niesamowite odkrycie ws. regulowania klimatu Ziemi
- Nieoczekiwany sojusznik w regeneracji lasów. Kroczy za pożarami
- Komary uwielbiają globalne ocieplenie. Stworzyliśmy im idealne warunki
- Przyszedł mróz i znów szydera z globalnego ocieplenia. Popełniliśmy koszmarny błąd
El Niño dobił ziemskie życie. Susze i powodzie się napędzały
Czy można do tego dojść po zębach podobnych do lancetnika kopalnych zwierząt sprzed milionów lat? Można. Dzięki analizie izotopów tlenu zachowanych w zębach konodontów z całego świata, naukowcy byli w stanie wykazać znaczące załamanie się temperatury na niskich i średnich szerokościach geograficznych ówczesnej Ziemi. Widać jak na dłoni gwałtowne zmiany, jakie wtedy zachodziły.
Naukowcy wiążą to także z wystąpieniem znanego nam dobrze dzisiaj zjawiska El Niño. Zmienia ono temperatur wód oceanicznych i znacząco wpływa na klimat na Ziemi. Zdaniem badaczy zmian na świecie w okresie permu, wówczas były one gwałtowniejsze, gdyż El Niño w epoce permu występowały znacznie intensywniej i dłużej niż te obserwowane obecnie.
Dzisiaj zmiany, za które zapewne odpowiada El Niño, czyli chociażby zmiany temperatur wody morskiej oraz podnoszenie się średniej temperatur na lądzie, trwają relatywnie krótko. W permie były o wiele dłuższe, idące w setki, tysiące lat. Prowadziły do katastrofalnych suszy przeciętych potężnymi powodziami, a oba te zjawiska napędzały się nawzajem.
Susze prowadziły do pożarów i parowania wody, to z kolei ściągało potężne opady i powódź. Skala była ogromna, a Ziemia znalazła się w potrzasku. Lądy płonęły albo były zalewane powodziami, oceany zaczynały się gotować.
Życie nie miało dokąd uciec, a zagłada przyjęła formę sprzężenia zwrotnego. Tolerancja adaptacyjna gatunków została przekroczona, zwierzęta i rośliny nie były w stanie dostatecznie szybko dostosować się do zmian. Przetrwały nieliczne, które były w stanie znaleźć rozwiązanie np. zejść pod ziemię, szybko migrować albo ewoluować.
Mówiąc obrazowo, dzisiaj jesteśmy świadkami zaledwie początków zjawisk, które 250 milionów lat temu zdemolowały Ziemię, gdy się znacznie nasiliły. Czy zdemolują ją także teraz? To możliwe w dłuższej perspektywie, o ile niekorzystne zjawiska spowodowane zmianami klimatu i El Niño takie jak wzrost temperatur, susze, powodzie zaczną się wzajemnie napędzać.
W permie ta zagłada stanowiła gwałtowny zwrot w dziejach ziemskiego życia. Dotychczasowe dominujące gatunki zostały zgładzone, szansę dostały inne.