Wrocław szykuje się na podtopienia. W 1997 r. trzeba było ratować nawet zoo

W najbliższych dniach we Wrocławiu i okolicach mają wystąpić potężne opady deszczu, podtopienia, a nawet lokalne powodzie. Jak w obliczu tych prognoz zabezpieczone są zwierzęta w największym ogrodzie zoologicznym w Polsce? Przypominamy też przebieg akcji ratunkowej we wrocławskim zoo podczas powodzi w 1997 r.

Podczas powodzi w 1997 r. niewiele zabrakło, by woda przelała się przez wał przy zoo. Gdyby woda dostała się do klatek z drapieżnikami, lwy i tygrysy prawdopodobnie by utonęły. Zabrakło zaledwie kilku centymetrów.
Podczas powodzi w 1997 r. niewiele zabrakło, by woda przelała się przez wał przy zoo. Gdyby woda dostała się do klatek z drapieżnikami, lwy i tygrysy prawdopodobnie by utonęły. Zabrakło zaledwie kilku centymetrów.Rex Features/EAST NEWSEast News

To ma być bardzo deszczowa końcówka tygodnia. Na skutki ulew szykuje się między innymi Dolny Śląsk. W związku z ostrzeżeniami IMGW dla Wrocławia prezydent miasta Jacek Sutryk powołał sztab kryzysowy.

Zapytaliśmy wrocławskie zoo, jak w obliczu tych prognoz zabezpiecza zwierzęta.

Czy zwierzęta w zoo we Wrocławiu są bezpieczne?

Zoo we Wrocławiu jest też przygotowane na opady deszczu, które przejdą nad Dolnym Śląskiem w związku z pojawieniem się niżu genueńskiego Boris - zapewniają władze ogrodu.

- Zoo w związku z planowanymi opadami deszczu na terenie Wrocławia oczywiście jest przygotowane na tę ewentualność. Odbyło się w tej sprawie spotkanie zespołu, na którym omówiono postępowanie w nadchodzących dniach - przekazała Zielonej Interii rzeczniczka prasowa zoo, Weronika Łysek.

Pracownicy zoo zabezpieczyli bezpieczeństwo własne, gości, oraz zwierząt. Konieczne było odwołanie niektórych zajęć edukacyjnych. Przeprowadzono też przegląd sprzętu, który w razie niekorzystnych warunków będzie mógł służyć przebywającym na terenie placówki zwierzętom. Zadbano również o zwiększenie kadry weterynarzy.

Monitorujemy nasz teren, ze szczególnym uwzględnieniem terenów narażonych na podtopienia, sprawdziliśmy drożność przepustów. Prezes zoo jest w stałym kontakcie ze sztabem kryzysowym powołanym przez prezydenta Wrocławia.
Weronika Łysek, rzecznika prasowa wrocławskiego zoo

- Priorytetem jest bezpieczeństwo zwierząt, pracowników i gości. Ze względu na możliwe problemy komunikacyjne na terenie miasta odwołaliśmy planowane piątkowe i poniedziałkowe zajęcia edukacyjne dla dzieci. Przeprowadziliśmy przegląd niezbędnego sprzętu (m.in. meleksy, ciężarówki, piły, generatory, akumulatory itd.), sprawdziliśmy zapasy paliwa i wody pitnej. Omówione zostały także procedury postępowania ze zwierzętami na wypadek wystąpienia ekstremalnych opadów. Wyznaczono także dodatkowe dyżury weterynaryjne i opiekunów zwierząt - przekazała Weronika Łysek.

Synoptycy utrzymują, że w ciągu 4 dni we Wrocławiu może spaść 360 litrów deszczu na metr kwadratowy123RF/PICSEL

Zwierzęta podczas powodzi w 1997 r.

W lipcu 1997 r. w czasie słynnej powodzi zagrożone były także zwierzęta znajdujące się we wrocławskim zoo, położonym tuż nad rzeką. Pracownicy układali worki z piaskiem na wałach, ewakuowali zwierzęta.

Deszcz zalewał wybiegi dla zwierząt, przeciekał m.in. dach w Pawilonie Małych Ssaków. Nieoceniona okazała się pomoc mieszkańców, którzy przyłączyli się do akcji ratunkowej. Urząd miasta podaje, że na ratunek zwierzętom ruszyło wówczas w sumie 10 tys. osób.

"Część wybiegów była otwarta w taki sposób, by w razie nadejścia wielkiej wody zwierzęta mogły uciec. Kopytne pracownicy przeprowadzili tam, gdzie teren jest położony trochę wyżej, czyli na wysypisko - górkę za magazynem. Pracownicy zoo wjechali na górkę także traktorami i innymi maszynami rolniczymi, pojazdami technicznymi i transportowymi - ogrodowymi nysami, żukiem i enerdowskim roburem, w noc przed spodziewaną wielką falą (z 11 na 12 lipca)" - czytamy w relac7 rna blogu wrocławskiego zoo.

Kotik afrykański we wrocławskim zooZOO Wrocławmateriały prasowe

Miasto przypomina, że w 1997 r. niewiele zabrakło, by woda przelała się przez wał przy zoo. Gdyby woda dostała się do klatek z drapieżnikami, lwy i tygrysy prawdopodobnie by utonęły. Zabrakło zaledwie kilku centymetrów.

W wyniku nieszczęśliwego wypadku powodzi nie przeżyła zebra, która skręciła sobie kark - zwierzę panicznie przeraziło się dźwięku lądującego śmigłowca i uderzyło w przeszkodę.

Niż genueński Boris nad Polską. Może być niebezpiecznie

Meteorolodzy szacują, że w ciągu trzech dni - od czwartku, 12 września, do niedzieli, 15 września, w niektórych regionach Polski (Dolny Śląsk, Śląsk i Opolszczyzna) spaść może ok. 150 litrów wody na metr kwadratowy. Wcześniejsze prognozy zakładały nawet 300 litrów na metr kwadratowy.

Główną przyczyną obfitych opadów jest niż genueński, który dotarł nad Polskę również w 1997 r., a część kraju musiała się zmierzyć z powodzią tysiąclecia. Niż Boris jest zasobny w wilgoć, stąd pojawiają się duże opady. Obecną sytuację podsyca wyż stacjonujący na północnym zachodzie Europy - jego obecność sprawia, że opady zatrzymają się nad Polską na kilka dni.

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał ostrzeżenia hydrologiczne trzeciego, najwyższego stopnia przed wezbraniami wody w dolnośląskich rzekach z przekroczeniem stanów alarmowych.

W rejonie Wrocławia dotyczą one zlewni trzech dopływów Odry: Bystrzycy, Ślęzy i Oławy. W razie utrzymania się niekorzystnych prognoz Wody Polskie uruchomiły całodobowy telefon alarmowy Centrum Operacyjnego Ochrony Przeciwpowodziowej RZGW we Wrocławiu: 71 328 05 87.

Ostrzeżenia meteorologiczne wydano również w Czechach - na błyskawiczne powodzie narażona jest zwłaszcza wschodnia część kraju. Według modeli pogodowych na każdy metr kwadratowy u naszych sąsiadów spadnie co najmniej 100 l wody.

O wiele bardziej zagrożone na ten moment jest dorzecze Odry, w mniejszym stopniu dorzeczy Wisły. Stany wód na Odrze oraz Nysie Kłodzkiej przy spełnieniu się obecnych prognoz wzrosną w bardzo dużym stopniu.
Serwis Burze Info

Co czeka Polskę za kilkadziesiąt lat?

Wśród zagrożeń klimatycznych, z jakimi już mamy i w dalszej perspektywie będziemy mieć do czynienia, można wymienić, chociażby coraz większą częstotliwość występowania wysokich temperatur (notuje się regularny wzrost średniej rocznej temperatury), fal upałów i nawalnych deszczy. Polacy będą więc najprawdopodobniej coraz częściej mierzyć się z suszą, a z drugiej strony z zalaniami i powodziami błyskawicznymi.

Już teraz 44 polskie miasta biorą udział w projekcie, którego celem jest przystosowanie ich do już obserwowanych i prognozowanych zmian klimatu. Między innymi Gdynia planuje lepiej gospodarować wodami opadowymi w mieście i zamierza zwiększać bezpieczeństwo i zmniejszać straty powstały wskutek powodzi.

Powodzie błyskawiczne w Polsce. Na czym polega to zjawisko?Polsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas