Dlaczego sokół z Lublina został otruty? Są ludzie, którzy się z tego cieszą
Dla wielu osób, które obserwowały dramat sokolej rodziny z Lublina był to poważny wstrząs. Samiec Czart został otruty i teraz matka została sama z pisklętami. Nikt nie spodziewał się, że ludzie mogą być tak podli i okrutni, by świadomie i z premedytacją truć sokoły. Teraz już wiedzą, że ten zatrważający proceder odbywa się w Polsce od lat. Mało tego - truciciele są dumni z tego, co robią.
Nikt nie wie, kto otruł Czarta - sokoła wędrownego z komina elektrociepłowni Wrotków w Lublinie, który był tak troskliwym ojcem dla swoich piskląt nawet wtedy, gdy wydawało się, że opuściła go partnerka.
Tragiczna historia sokołów z Lublina
Przypomnijmy, że sokoły, zwłaszcza w okresie wysiadywania i pierwszym etapie opieki nad młodymi, wymagają koordynacji sił dwojga partnerów. Kiedy więc samica Wrotka zaginęła, ornitologowie zabrali jaja siedzącemu na nich samcowi ze słusznym założeniem, że sam nie da rady.
Samica jednak zaskoczyła. Wróciła do gniazda, więc przychówek został sokołom zwrócony, aby mogły same wychować nowe pokolenie. Wydawało się wówczas, że to koniec dramatów tej sokolej rodziny. Nic podobnego. Cios przyszedł w weekend, gdy okazało się, że samiec Czart nie żyje. Został ewidentnie otruty przez ludzi.
Jak mówią przyrodnicy, którzy znaleźli ciało, śmierć była nagła. Ptak miał jeszcze w dziobie resztki zdobyczy.
Sprawa poruszyła Polskę. Za informacjami o śmierci sokoła poszły jednak też opinie, w których komentujący cieszyli się ze śmierci ptaka. Można było przeczytać nawet sformułowania typu "tępić to dziadostwo". A to stawia sprawę zabicia sokoła Czarta w koszmarnym świetle.
Czy rozpoznasz polskie ptaki? Będzie łatwo, potem coraz trudniej [QUIZ]
Zarazem przypomniało nam to, że ptaki takie jak sokoły nie giną w wypadkach, przypadkiem i przez bezmyślność. Giną z premedytacją, gdyż są tępione. Fakt, że znajdują się pod ochroną i należą do najrzadszych polskich ptaków, nie ma znaczenia dla tych, którzy je mordują.
Nie ma też znaczenia wiedza biologiczna, która pozwala zrozumieć, jak istotne miejsce w ekosystemie zajmują takie ptaki. Sokół wędrowny jest jedynym ptakiem polującym w Polsce w takiej niszy ekologicznej - często w powietrzu, z wykorzystaniem prędkości i nurkowania. Jest ważnym regulatorem, drapieżnikiem szczytowym, kluczowym elementem przyrody.
Nawet w czasach DDT nie było premedytacji
Wydawało się, że czasy masowego wybijania ptaków szponiastych już minęły. Środki chemiczne, takie jak DDT, wprowadzone po II wojnie światowej jako zbawienie dla rolnictwa i medycyny, jako że niszczyły owady z nadzwyczajną skutecznością, także owady podjadające uprawy i roznoszące choroby, zostały wycofane z użycia w trybie nagłym.
Stało się to, gdy okazało że DDT wytrąca węglan wapnia z organizmów ptaków i w związku z tym skorupki ich jaj stawały się słabe. Pękały podczas wysiadywania. To sprawiło, że kraje, takie jak Polska, straciły niemal wszystkie ptaki szponiaste w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych. Sokół wędrowny z nastaniem lat osiemdziesiątych był w zasadzie w Polsce wymarły.
Nawet jednak wtedy zagłada tych ptaków nie odbywała się z premedytacją. Zastosowanie środka chemicznego przyniosło skutki, których nikt nie przewidział, ale gdy wyszły one na jaw, chemikalia wycofano. Człowiek nawet wtedy miał dość oleju w głowie, by zrozumieć, że potrzebuje drapieżnych ptaków. Tym bardziej, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych mieliśmy okazję zobaczyć, co oznacza ich brak w ekosystemie. Równowaga została zachwiana, gryzonie i dzikie gołębie rozmnożyły się ponad miarę.
Minęło kilkadziesiąt lat i obecne pokolenie przebija tamtą głupotę po wielokroć. Mamy bowiem do czynienia już nie z błędami ludzkimi, jak przy okazji zastosowania DDT, ale z czystą premedytacją. Mordami metodycznymi i zaplanowanymi, stanowiącymi przestępstwo w obliczu prawa, jak i w obliczu ekosystemu przyrodniczego. Poza łamaniem prawa stanowi jednak także pokaz ignorancji, głupoty i zupełnego oderwania od świata, w którym się żyje dla prywatnych korzyści. Na dobrą sprawę, jeżeli cokolwiek w obliczu przyrody można nazwać szkodnictwem, to takie postawy.
Walka hodowców z sokołami i rybołowami trwa od lat
O trucie sokołów są podejrzewani ludzie związani z hodowlą gołębi, jako że gołębiarze od lat toczą wojnę z ptakami, takimi jak sokoły czy jastrzębie. Oskarżają je o porywanie i zabijanie ich podopiecznych, bowiem hodowla gołębi to w Polsce popularne hobby.
Rzecz jasna, nie wiadomo kto otruł i zabił Czarta (chociaż służby mają pewne podejrzenia), ale wiemy, kto się z tego cieszył. To spora grupa tych hodowców, którzy nie rozumieją sytuacji i nawołują do tępienia sokołów.
To niemal identyczna sytuacja jak z rybołowami - innym niezwykle rzadkim ptakiem szponiastym. Rybołowy są z kolei oskarżane przez właścicieli stawów rybnych i hodowców ryb (np. karpi) o to, że podbierają im zdobycz z hodowli. To sprawia, ze i na rybołowy są organizowane nagonki, zasadzki, trucie, strzelanie.
Do tego stopnia, że nieliczne gniazda rybołowów, które pozostały w Polsce, objęte są nie tylko ochroną (w okresie lęgowym nie wolno zbliżać się do nich na 500 metrów), ale ich lokalizacja jest utajniona. Ani naukowcy, ani piszący o ptakach dziennikarze nie podają jej właśnie z obawy przed przestępcami, którzy na rybołowy polują.
W Wielkiej Brytanii istnieje cały przemysł związany z organizowaniem wycieczek na obserwacje i fotografowanie tych ptaków. Hotele, restauracje, statki, wycieczki przynoszą sporo pieniędzy dzięki wspaniale polującym rybołowom. W Polsce woli się je martwe np. z powodu wigilijnego karpia.
W rzeczywistości sokoły czy rybołowy istotnie porywają i zjadają egzemplarze z hodowli - czy to gołębi, czy ryb - taka wszak ich natura, to ich naturalny posiłek. Jest to jednak niewielki procent wszystkich zwierząt trzymanych przez człowieka dla zysku i rozrywki.
Znacznie istotniejsze jest to, co takie ptaki powodują w środowisku naturalnym. Sokół wędrowny potrafi fizycznie ograniczyć liczbę ptaków, także miejskich. I to nie tylko poprzez ich schwytanie, ale samą swoją obecnością. W miastach, w których żyją sokoły, takich jak Warszawa, Poznań, Szczecin, Lublin, gołębi miejskich jest nie tylko mniej, ale inaczej zaczęły się zachowywać. Sokół ogranicza ich sobiepaństwo, zmusza do ostrożności.
Sokoły polują także na mewy, kawki, kaczki i inne ptaki licznie zamieszkujące miasta, regulując ich liczebność. Jego wpływ na przyrodę jest nie do przeceniania.
Ludzie się oburzyli. Gniew jest spory
Sprawa Czarta jest porażająca nie tylko dlatego, że zginął piękny i rzadki ptak, że zostawił rodzinę, w której teraz matka musi sama opiekować się młodymi (na szczęście podrosły już i nie wymagają ogrzewania, więc może skupić się na przynoszeniu zdobyczy; na dodatek wykluło się właśnie czwarte pisklę).
Także dlatego, że pokazuje jak wiele okrucieństwa i braku zrozumienia przyrody tkwi w ludziach. Sokoły są w o tyle trudniejszej sytuacji, że ich gniazd nie da się ukryć. Lęgi zakładają na dobrze znanych budynkach i kominach, więc zwyrodnialcy rozrzucają trutkę w ich pobliżu.
Są jednak i dobre wieści. Historia Czarta bardzo poruszyła ludzi i wywołała ogromny gniew na tych, którzy to zrobili i którzy cieszą się ze śmierci ptaka. Ostrze tego gniewu zaowocowało już zrzutką 50 tys. zł na nagrodę za znalezienie sprawcy.
To jednak może nie być koniec. Wściekłość ludzi kieruje się w stronę tych, którzy zabijają ptaki szponiaste, może zmusić do reakcji całą społeczność gołębiarzy. Jeżeli nie oczyści ona swego środowiska z patologii, znajdzie się na cenzurowanym także w kontekście opinii publicznej. Ta historia pokazuje bowiem, że ludzie wokół takich spraw nie przechodzą już obojętnie.