Grzyb, który ochroni pszczoły przed wymieraniem?
Czy istnieje grzyb, który może chronić pszczoły? Glebowy grzyb Metarhizium acridum jest naturalnym wrogiem pszczelich pasożytów i według naukowców ma potencjał ochrony pszczół przed chorobami i zmniejszaniem populacji, która drastycznie ogranicza się m.in. przez stosowanie chemikaliów.
Varroa destructor (dręcz pszczeli) to jedno z największych zagrożeń dla pszczół. Pasożyt jest niewielki, rozmiarem dorównuje główce od szpilki. Pochodzi z podgormady roztoczy. Atakuje zarówno czerwie, jak i dorosłe osobniki, nierzadko powodując śmierć całych rodzin pszczelich. Wywoływana przez niego choroba - warroza - jest ogromnym zagrożeniem dla pszczół.
Naturalne pestycydy zamiast chemicznych
Pozbycie się pasożyta nie jest łatwe, ponieważ z czasem zaczął uodparniać się na pestycydy i inne zabiegi, które jednocześnie są wielkim zagrożeniem dla samych pszczół.
"Varroa destructor od dziesięcioleci nęka pszczelarzy i ich pszczoły. Pojawił się więc pomysł, aby zwalczać go biopestycydami, czyli drobnoustrojami, które naturalnie atakują określone szkodniki owadzie. W porównaniu z tradycyjnymi pestycydami chemicznymi są one mniej toksyczne dla innych zwierząt, a także ludzi" - piszą autorzy artykułu opublikowanego w najnowszym wydaniu czasopisma "Science".
Biopestycyd
Jednym z takich biopestycydów jest pospolity grzyb glebowy Metarhizium acridum, był w ostatnich latach stosowany przeciwko szarańczy. Jakiś czasu temu rozpoczęto badania pokrewnych mu gatunków i zmodyfikowanych szczepów, które będą w stanie zabijać roztocza.
W efekcie naukowcy z Washington State University uzyskali szczep, który wydaje się odpowiednio i wydajnie spełniać swoją rolę. Jeśli zmodyfikowany przez nich organizm pomyślnie przejdzie dalsze testy, być może będzie w stanie ograniczyć wymieranie pszczoły miodnej, które obserwujemy w ostatnich latach, a jednocześnie pozwoli ograniczyć stosowanie pestycydów.
"Branża pszczelarska bardzo potrzebuje alternatyw. Niezwykle ekscytujące jest więc to, że pojawiła się szansa na zwalczanie szkodnika i to bez chemicznych substancji - mówi Margarita López-Uribe, entomolog z Pennsylvania State University.
Grzyb sam w sobie mógłby być doskonałym biopestycydem, ale niestety ma jedną wadę: nie jest w stanie rosnąć w ciepłych ulach, gdzie temperatury sięgają nawet 35 st. C. Dlatego Han i jej współpracownicy postanowili stworzyć odporny na ciepło szczep, który nazwali M. brunneum.
Na początku wprowadzili oryginalny szczep w warunki stresowe, głodząc go lub dodając nadtlenek wodoru do podłoża hodowlanego. To przyspieszyło tempo mutacji. Następnie umieścili zarodniki zestresowanego grzyba w inkubatorze i stopniowo podnosili temperaturę. Większość zarodników umarła, jednak te, którzy przeżyły, posiano ponownie, tworząc nich kolonie potomne, czyli następne pokolenia grzybów już odpornych na wyższe temperatury. Po siedmiu cyklach takiego postępowania odsetek zarodników, które mogły kiełkować w 35 st. C wzrósł z 44 do 70 proc.
Szansa dla populacji pszczół?
"Potrzebne są dalsze testy, aby wykazać skuteczność takiego leczenia, ponieważ populacje roztoczy w warunkach naturalnych często rozmnażają się w nieco późniejszej porze roku niż ta, w której przeprowadziliśmy badania. Poza tym warto przetestować działanie grzyba na większej liczbie dręczy" - mówią naukowcy.
Dochodzi jeszcze kwestia ekonomiczna. Biopestycyd będzie prawdopodobnie droższy niż stosowany powszechnie kwas szczawiowy, a jego użycie jest bardziej czasochłonne i skomplikowane. Jednak nie da się zaprzeczyć, że grzyb jest bezpieczniejszy dla uli. Zbyt wysokie dawki kwasu szczawiowego szkodzą pszczołom lub wręcz je zabijają, a inne chemiczne środki ochronne powodują problemy reprodukcyjne u zapylaczy. Metarhizium nie ma takich skutków ubocznych.