Facebook jest zielony… w sprawie klimatu. To miejsce pełne fake newsów i propagandy
Londyński think tank InfluenceMap ujawnił, że Facebook nie egzekwował swoich własnych zasad dotyczących ograniczenia dezinformacji szerzonej m.in. przez przemysł gazowy i naftowy na temat kryzysu klimatycznego. To wierzchołek góry lodowej tego, co portal zdaje się mieć za uszami w sprawie antyklimatycznej działalności.
InfluenceMap twierdzi, że w zeszłym roku na Facebooku wyraźnie przybyło reklam firm zajmujących się wydobyciem paliw kopalnych, m.in. ExxonMobil i to one kształtowały dyskusję na temat rozwiązań kryzysu klimatycznego. Amerykańskie koncerny miały w tylko ubiegłym roku wydać co najmniej 9,5 mln dol. na ten cel (ponad 36 mln zł). Reklamy kupione za te pieniądze zostały wyświetlone w ubiegłym roku w USA co najmniej 431 mln razy.
Paliwowa propaganda
Według think tanku przemysł paliw kopalnych odszedł od taktyki negowania samego kryzysu klimatycznego, ale zamiast tego używa reklam w celu promocji gazu i ropy, jako przyjaznych dla klimatu źródeł energii, co oczywiście jest nieprawdą. 48 proc. wyżej wymienionych reklam zawierało tego rodzaju przekaz. Firmy za adresatów swoich reklam obrały osoby w wieku 25-34 lata. Najwięcej spośród wszystkich firm wydały ExxonMobil (5 mln dol.), American Petroleum Institute (prawie 3 mln) i OneAlaska (330 tys.).
Dodatkowo raport Influence Map wskazuje, że Facebook nie stosował własnych polityk, żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się fałszywych stwierdzeń na temat zmian klimatu. Według organizacji w samej pierwszej połowie 2020 r. na Facebooku ukazało się 51 reklam negujących wpływ człowieka na ten proces, a portal zablokował zaledwie jedną z nich.
"Pomimo publicznego poparcia przez Facebooka działań na rzecz klimatu, serwis wciąż pozwala na szerzenie propagandy paliw kopalnych. Jest jasne, że polityka portalu nie nadąża za pilną potrzebą przeciwdziałania zmianom klimatu" - skomentował doniesienia Bill Weihl, były dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju Facebooka i założyciel ClimateVoice.
Związane ręce aktywistów
Kontrowersje wokół polityki i działań Facebooka związanych z informacjami o kryzysie klimatycznym są znacznie szersze. Innym aspektem są trudności, przed którymi stają aktywiści i organizacje proklimatyczne. Zdarzało się, że ich konta na były blokowane.
Na masową skalę dochodziło do tego we wrześniu 2020 r., kiedy to portal zablokował tymczasowo fanpage wielu organizacji zajmującym się aktywizmem w sprawie ochrony klimatu, m.in. Greenpeace USA, Climate Hawks Vote i Rainforest Action Network. Później tłumaczył się, że stało się to przez pomyłkę. Natomiast w maju 2020 r. Facebook zablokował możliwość promowania naukowych materiałów wideo Katharine Hayhoe z Texas Tech University, badaczki, która ma jedne z największych zasięgów w internecie, jeśli chodzi o wszystkich naukowców zajmujących się tematyką zmian klimatu w USA.
Z podobnymi problemami zmagają się także polscy aktywiści klimatyczni. W ubiegłym miesiącu Facebook zbanował fanpage warszawskiego oddziału Extinction Rebellion, międzynarodowego ruchu, którego narzędziem działania jest przede wszystkim obywatelskie nieposłuszeństwo. Blokada fanpage'a trwa nadal.
- Dostaliśmy wyłącznie informacje, że nasza strona została zablokowana z powodu naruszeń standardów społeczności, ale nie dostaliśmy informacji z powodu jakich naruszeń. W tygodniu, w którym dostaliśmy tego bana, nie opublikowaliśmy niczego innego niż publikowaliśmy przez dwa lata działalności tego fanpage'a. To były jedynie doniesienia o tym, że np. Amazonia zaczyna więcej emitować CO2 niż pochłaniać albo o powodziach w Niemczech - mówi Zielonej Interii Karolina Justyna, aktywistka Extinction Rebellion.
Aktywistka dodaje, że ban przydarzył się już innym oddziałom Extinction Rebellion z innych miast, np. Łodzi czy Wrocławia, a także ich ogólnopolskiej stronie. Fanpage zostawały po czasie przywrócone, ale Facebook nie udzielił informacji o konkretnych przyczynach blokad.
Oszczędzanie na prawdzie
- Facebook swoją politykę do banowania kont i likwidowania grup ma całkowicie nieprzejrzystą. Nie sposób się dowiedzieć o przyczyny danych decyzji. To dlatego, że serwis na tym oszczędza i stosuje do tego głównie algorytmy. Jeśli wystarczająco dużo osób zgłosi daną grupę, to być może zajrzy na nią na chwilę nisko opłacany pracownik, popatrzy przez kilkanaście sekund i usunie albo nie usunie grupę według swojego odczucia. To są ludzie, którzy siedzą i przez osiem godzin dziennie robią takie rzeczy - komentuje prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego.
Naukowiec podkreśla, że aktywiści powinni zauważyć, że mają przeciwko sobie potężne lobby, które może skutecznie wykorzystać wady tej taniości Facebooka. - Wystarczy sprawić, żeby wystarczająco dużo osób się skrzyknęło i zgłosiło dany profil - mówi Jemielniak.
Facebook na początku tego roku ogłosił, że będzie oznaczał posty dotyczące kryzysu klimatycznego w ten sam sposób, w jaki już etykietuje wpisy o COVID-19. Eksperci twierdzą jednak, że to działania daleko niewystarczające. - Facebook jeśli chodzi o zarządzanie treściami, ma cały czas bardzo niedoskonałe mechanizmy, co wynika częściowo z niskich nakładów na ten cel. Z tego względu dezinformacja klimatyczna ma bardzo duże zasięgi. Szerzy się ona głównie w zamkniętych grupach i to jest duży problem. Samo weryfikowanie źródeł nie jest wystarczające, żeby zapobiec dezinformacji, nawet jeśli te mechanizmy są porządne. A obecne mechanizmy nie są. W tym momencie np. przypadku koronawirusa portal wprowadził mechanizm, który mówi, że dana informacja jest na temat koronawirusa i ostrzega przed udostępnieniem. Ludzie na to już nie zwracają żadnej uwagi i traktują, jak reklamę - mówi Jemielniak.
- Trudno od Facebooka wyciągnąć jakiekolwiek informacje, jeśli chodzi o fact-checking. Dodatkowo często portal zmienia w tej sprawie założenia. W przypadku COVID-19 np. nagle zmienił politykę i zaczął dopuszczać rozpowszechnianie informacji, że wirus został stworzony przez człowieka. W przypadku treści, które są rozpoznane jako fałszywe, pokazuje się przy nich mały odnośnik, że treść ta przeszła fact-checking i jest inaczej niż tam napisano. Natomiast, żeby dowiedzieć się więcej trzeba kliknąć ten odnośnik. Same treści natomiast nie są usuwane. Warto też podkreślić, że Facebook nie robi sam fact-checkingu, ale zleca to firmom zewnętrznym. Dodatkowo sam fact-checking nie obejmuje "opinii" co de facto pozostawia ogromne pole do interpretacji - stwierdza dziennikarz naukowy Wojciech Brzeziński.
Tak było w przypadku artykułu portalu Washington Examiner podważającego modele klimatyczne. Facebook najpierw oznaczył go jako błędny, a później to oznaczenie zdjął, ponieważ uznał, że to nie informacja, a opinia.
Źródło: Zielona Interia, The Guardian, Scientific American, GSCC Network, The Verge
mcz