Gladiatorzy naprawdę walczyli z pawianami i nosorożcami? Historia zaskakuje
To nie spoiler, gdyż sceny te można zobaczyć już w zwiastunie "Gladiatora 2" w reżyserii Ridleya Scotta. Na arenie widzimy nie lwy, do których przywykliśmy w opowieściach o rzymskich cyrkach, ale wściekłe pawiany. Na dodatek pojawia się też nosorożec. Czy to w ogóle możliwe?
Rzymskie igrzyska organizowane przez cesarzy dla zadowolenia tłumu i uśmierzenia możliwych rozruchów albo przeciwnie, dla uczczenia zwycięstw, podbojów, rocznic kojarzą się nam głównie z lwami. To im na pożarcie rzucano skazańców i potępionych, to z nimi walczyli gladiatorzy, to im rzucano chrześcijan w czasach ich prześladowań. Tak uważamy.
A pogląd ten utrwalił Henryk Sienkiewicz w "Quo vadis", gdzie lwy wypuszczone na arenę rozszarpują chrześcijan pozostawionych im jako domniemani podpalacze Rzymu, spalonego w rzeczywistości przez cesarza Nerona. Nawet jednak w tym dziele znajdziemy przecież sceny z udziałem innych zwierząt niż lwy. Chociażby ta słynna, w której mocarny Ursus walczy w obronie Ligii z bykiem. Bykiem czyli zapewne turem.
"Quo vadis" opisuje sporo zwierząt na arenie
Rzeczywiście, tury znajdowały się także wśród tzw. atrakcji rzymskich igrzysk pośród innych zwierząt. Było ich całkiem sporo i areny nie zapełniały się jedynie lwami i turami. Już w "Quo vadis" znajdziemy taki oto brutalny opis rzezi chrześcijan:
"Wtem cezar, czy to z zapamiętania, czy chcąc, by igrzysko przeszło wszystko, co dotąd widziano w Rzymie, szepnął kilka słów prefektowi miasta, ów zaś opuściwszy podium udał się natychmiast do cuniculów. I nawet lud już zdumiał się, gdy po chwili ujrzał znów otwierające się kraty. Wypuszczono teraz zwierzęta wszelkiego rodzaju: tygrysy znad Eufratu, numidyjskie pantery, niedźwiedzie, wilki, hieny i szakale. Cała arena pokryła się jakby ruchomą falą skór pręgowanych, żółtych, płowych, ciemnych, brunatnych i cętkowanych. Powstał zamęt, w którym oczy nie mogły nic rozróżnić prócz okropnego przewracania się i kłębienia grzbietów zwierzęcych. Widowisko straciło pozór rzeczywistości, a zmieniło się jakby w orgię krwi, jakby w straszny sen, jakby w potworny majak obłąkanego umysłu. Miara była przebrana. Wśród ryków, wycia i skowyczenia ozwały się tu i ówdzie na ławach widzów przeraźliwe, spazmatyczne śmiechy kobiet, których siły wyczerpały się wreszcie. Ludziom uczyniło się straszno. Twarze zmierzchły. Rozliczne głosy poczęły wołać: „Dosyć! Dosyć!”
Lecz zwierzęta łatwiej było wpuścić niż je wypędzić. Cezar znalazł jednak sposób oczyszczenia z nich areny, połączony z nową dla ludu rozrywką. We wszystkich przedziałach wśród ław pojawiły się zastępy czarnych, strojnych w pióra i zausznice Numidów, z łukami w ręku. Lud odgadł, co nastąpi, i przywitał ich okrzykiem zadowolenia, oni zaś zbliżyli się do obrębu i przyłożywszy strzały do cięciw, poczęli szyć z łuków w gromady zwierząt. Było to istotnie nowe widowisko. Smukłe czarne ciała przechylały się w tył, prężąc giętkie łuki i wysyłając grot za grotem. Warkot cięciw i świst pierzastych bełtów[453] mieszał się z wyciem zwierząt i okrzykami podziwu widzów. Wilki, niedźwiedzie, pantery i ludzie, którzy jeszcze zostali żywi, padali pokotem obok siebie. Tu i ówdzie lew, poczuwszy grot w boku, zwracał nagłym ruchem zmarszczoną z wściekłości paszczę, by chwycić i zdruzgotać drzewce. Inne jęczały z bólu. Drobiazg zwierzęcy wpadłszy w popłoch przebiegał na oślep arenę lub bił głowami w kraty, a tymczasem groty warczały i warczały ciągle, dopóki wszystko, co żywe, nie legło w ostatnich drganiach konania."
A zatem to opis rzezi nie tylko chrześcijan, ale i samych zwierząt, które wypuszczone na arenę, raczej nie wracały do klatek, ale ginęły dobite. W opisie Henryka Sienkiewicza znajdujemy - obok lwów - tygrysy znad Eufratu, numidyjskie pantery, niedźwiedzie, wilki, hieny i szakale. Rozszyfrujmy: tygrysy znad Eufratu to tygrysy kaspijskie, bo ten ich podgatunek zamieszkiwał wtedy tereny od obecnej Turcji po Azję Środkową, zatem także Mezopotamię. Podgatunek wytępiony w XX wieku, ale wtedy jeszcze liczny. To właśnie tygrysy kaspijskie walczyły na areniei to je zapewne widzimy w pierwszej części "Gladiatora". Je Rzymianie mogli sprowadzić, nie tygrysy bengalskie, syberyjskie czy inne.
Numidyjskie pantery to lamparty zamieszkujące północną Afrykę. Numidia to kraina leżąca dawniej na terenach obecnego Maroka, Algierii, częściowo Tunezji i Libii. Wbrew temu, co widzimy w "Gladiatorze 2", ta kraina została podbita już przed naszą erą, w czasach Juliusza Cezara, przeciw któremu opowiedziała się po stronie Pompejusza w wojnie domowej. Oktawian August przywrócił jej częściowa autonomię, więc w epoce Karakalli w 200 roku n.e, niczego tu nie trzeba było podbijać. Można było z Numidii sprowadzać lwy i właśnie lamparty, bo wówczas jeszcze tam mieszkały.
Niedźwiedzie, hieny, wilki i szakale nie wymagają większego objaśniania, z tym zaznaczeniem że hieny mogły być albo cętkowane z Afryki, albo pręgowane z Azji i Kaukazu.
W każdym razie już sienkiewiczowski opis wskazuje na to, że na arenę spędzano znacznie więcej zwierząt niż uważamy, znacznie więcej niż lwy. Nie służyły one jedynie do wykonywania okrutnych wyroków na skazańców, ale też do pokazów i walk, np. z gladiatorami.
Venationes czyli polowanie na arenie dla gawiedzi
Uważa się, że gladiatorzy z reguły nie walczyli ze zwierzętami, lecz między sobą. Nie jest to prawda. Groby dawnych gladiatorów nie tylko w Italii, ale na prowincji np. w Yorku w Anglii wskazują na obrażenia zadane im przez duże drapieżniki takie jak lwy. W czasach starożytnego Rzymu odbywały się nawet specjalne igrzyska zwane Venatio, czyli polowanie. Venationes organizowano bardzo chętnie co najmniej począwszy od czasów Marka Fulwiusza Nobilora, który w 189 roku p.n. e. w ten sposób uczcił swój triumf nad Związkiem Etolijskim w Grecji, założonym jeszcze przez Aleksandra Macedońskiego i przez lata potężnym. Triumf był znaczny, to był początek podporządkowywania Grecji rzymskiej potędze, który przesiąkał hellenistyczną kulturą.
Aby to uczcić generał Nobilor wydał igrzyska być może w Cyrku Flaminiusza. Wypuszczono wtedy wiele drapieżnych zwierząt, z którymi walczyli gladiatorzy. Czy na pewno był to pierwszy raz? Nie jest to jasne, możliwe że wcześniej odbyły się jakieś inscenizacje walk z Hannibalem i jego słoniami, w każdym razie organizowano je później. Tak, słonie również wpędzano na arenę i podobnie jak inne zwierzęta, głodzono, denerwowano, podjudzano. Sztucznie wywoływano w nich agresję, aby publiczność miała większą zabawę.
Takie Venationes odbywały się nie tylko w wielkich amfiteatrach (wzniesiono je dopiero w latach 70 - 80 n.e. przez cesarzy Wespazjana i Tytusa), ale nawet w takich miejscach jak Saepta Iulia na Polu Marsowym czy Forum Romanum, a zatem bez jakiejkolwiek ochrony widzów. Wściekłe, spanikowane zwierzęta zapewne łatwo rozpierzchały się po mieście.
Według Rolanda Augueta, autora książki "Okrucieństwo i cywilizacja. Igrzyska rzymskie", na arenach antycznego Rzymu w różnych miejscach imperium spędzano takie zwierzęta jak: lwy, tygrysy, lamparty, niedźwiedzie brunatne, wilki, szakale, hieny, gepardy, ale trafiały tu także słonie, hipopotamy, krokodyle, a nawet tak zaskakujące zwierzęta jak jelenie, gazele i antylopy, żyrafy, strusie, ptaki takie jak sępy czy orły, wielbłądy czy wreszcie nieduże zwierzęta jak norki, tchórze, kuny, nawet rosomaki sprowadzane z północy Europy czy małpy. Pisze on nawet o gorylach, ale historycy to podważają. Rzymianie znali goryle, ale raczej nie wystawialiby tak rzadkich zwierząt na arenie.
Nosorożec celebryta, pawiany z wielkimi kłami
Tym bardziej mogły to być pawiany, które zamieszkują rozległe obszary Afryki i Bliskiego Wschodu, stanowiły istotny element kultury i wierzeń miejscowych ludów np. Egiptu i charakteryzują się potężnymi kłami. Kły samca pawiana płaszczowego osiągają nawet 5 cm długości, są dłuższe niż u lamparta. Z takim uzębieniem pawiany nadawały się na arenę, zwłaszcza gdy je głodzono, bito i pobudzano jakimiś środkami.
Wiemy, że w 104 roku p.n.e. odbyły się w Rzymie igrzyska z udziałem zwierząt na cześć pokonania Jugurty, władcy właśnie Numidii. Jugurta został stracony w więzieniu mamertyńskim, a na arenie ginęły m.in. małpy. Zapewne pawiany.
Nie jest to zatem wymysł Ridleya Scotta, podobnie jak obecność nosorożca. To zapewne nawiązanie do dość znanej w dziejach Rzymu historii związanej z otwarciem i poświęceniem Kolosseum w 80 roku n.e. za czasów Tytusa. Wówczas na arenie pojawił się właśnie nosorożec, co więcej - stał się on największą sensacją tamtych igrzysk. Garret Ryan w swej książce "Nagie postacie, brzuchaci gladiatorzy i słonie bojowe" opisuje ów występ wielkiego zwierzęcia. Pisze on, że cesarz przywiózł z dalekiej Etiopii bestię niewidzianą w Rzymie od czasów boskiego Augusta – strasznego i potężnego nosorożca. Naprzeciw niego wysłano byka, którego nosorożec staranował i przebił rogiem, po czym przerzucił go za siebie.
Po tym triumfie przeżył i stał się wielką atrakcją igrzysk i Rzymu.