Jak pluskwy opanowały świat? Przyciąga je coś, czym się szczycimy
W miastach mieszka mnóstwo zwierząt. Od sporych, jak ssaki, po te najmniejsze, bezkręgowce. To synantropy - gatunki ściśle związane z człowiekiem. Dzięki najnowszym badaniom wiemy, który z nich zamieszkał w ludzkich osadach jako pierwszy. I mieszka wśród ludzi do dzisiaj, stając się naszym utrapieniem.

Kąsają, wysysają krew, powodują obrzmienia i swędzące plamy. Dzięki nim łatwo rozpoznać, że mamy w domu pluskwy. Pluskwiaki, zwłaszcza pluskwa domowa nie występują w zasadzie nigdzie indziej poza ludzkimi domami.
To całkowite synantropy, niespotykane w lasach, na polach i innych miejscach. Ich środowiskiem są łóżka, tapczany, kryjówki w ścianach, np. pod tapetami czy w szafie. A głównym celem pluskwy domowej jest człowiek.
Nie zawsze jednak tak było. Jak się okazuje, pierwotnie te owady atakowały zupełnie inne cele. Jak czytamy w badaniach przedstawionych w "Biology Letters", celem pluskiew mogły być niegdyś zamieszkujące jaskinie nietoperze.
Tak odnalazły nowych żywicieli, jakim byli mieszkający w jaskiniach praludzie, może jeszcze neandertalczycy. Już w ich leżach w epoce lodowcowej mieszkały pluskwy, żywiące się krwią naszych przodków. A to oznacza, że życie neandertalczyków czy kromaniończyków mogło być z tego powodu uciążliwe. Stało się to około 60 tys. lat temu i to moment, gdy pluskwa pierwszy raz okazała się również pasożytem człowieka.

Pluskwy prawie wymarły. Zaczęły się jednak odradzać
Po porównawczej analizie całego genomu pluskiew domowych żyjących obecnie, których jedna linia genetyczna związana jest z nietoperzami, a druga z ludźmi stwierdzono, że potencjalny związek pluskiew z ludźmi sięga potencjalnie setek tysięcy lat. Gwałtowna zmiana w wielkości populacji linii związanej z ludźmi nastąpiła jednak ok. 13 tys. lat temu.
Badania wskazują na to, że podczas gdy pluskwy żerujące na nietoperzach pozostawały stabilną populacją od tysięcy lat, to jednak te wybierające ludzi - nie. Ich liczebność załamała się ok. 20 tys. lat temu, a następnie 13 tys. lat temu zaczęła wzrastać. Można to wiązać z powstawaniem pierwszych ludzkich osad.

To moment zwrotny w relacjach między ludźmi a ich pasożytem. I zmiana ta wskazuje niezbicie na to, że rozwój pluskiew stał się ściśle skorelowany z ludźmi i rozbudową miast.
Z przejściem od koczowniczego i łowieckiego trybu życia do osiadłego. Pluskwy przemieściły się do pierwszych miast, jakie powstały na świecie. Te zaczęły się rozrastać od 5 do 3 tysięcy lat p.n.e., zwłaszcza w Mezopotamii, Egipcie, dolinie Indusu w Pakistanie i Indiach.
Lindsay Miles z Vurginia Tech, która przeprowadzała badania genetyczne na pluskwach, mówi, że to niezwykle ekscytujące obserwować z perspektywy tysięcy lat wyraźny moment ścisłego związania się zwierzęcia z człowiekiem i to, jak nasze działania i zmiany cywilizacyjne sprawiły, że gatunek owada odżył. "Pluskwy mogą stanowić pierwszy prawdziwy gatunek będący mieszkańcem ludzkich miast. Pierwszego synantropa" - konkludują badacze.
DDT niemal zgładził pluskwy. I życie na Ziemi
Od tamtej pory, odkąd pojawiły się zwarte osady i następnie miasta, pluskwy stale towarzyszą człowiekowi jako jego gryzący i swędzący problem. Po II wojnie światowej nastąpiło jednak kolejne tąpnięcie i spadek liczebności tego owada. W wielu miejscach na świecie ogłoszono wręcz, że pluskwy zostały wytępione. Powodem było zastosowanie środka chemicznego zwanego azotoksem, czyli DDT.
Był on uznawany za cudowny preparat owadobójczy, który rozwiąże wszelkie ludzkie problemy z owadami takimi jak pluskwy, wszy, pchły, także komary i bezkręgowce pożerające uprawy. Istotnie, DDT był skuteczny, ale doprowadził też do katastrofalnych szkód przyrodniczych i omal nie zgładził istotnej części życia na Ziemi. W Polsce ucierpiały zwłaszcza drapieżne ptaki, u których środek odkładał się w ciele, wytrącał wapń i powodował, że skorupki składanych przez nie jaj pękały przy wysiadaniu. Straciliśmy niemal wszystkie sokoły, orły, bieliki i wiele innych ptaków aż DDT został wycofany w 1976 r.
Od tamtej pory populacja pluskiew znów się odradza. I chociaż nie jest tak liczna jak kiedyś, można ją spotkać także w polskich domach.