W Polsce zajadamy się hybrydami. To jeden z najpopularniejszych owoców
Król Słońce uważał, że Francja jest tak potężna i wielka, że powinna mieć wszystko. Także wspaniale wyglądające, czerwone owoce z Ameryki. Dlatego wysłał szpiega do Chile. To francuski szpieg Amédée-François Frézier przywiózł Ludwikowi XIV poziomki. I to z nich Antoine Nicolas Duchesne stworzył owoce, którymi zajadamy się do dzisiaj, a które nie występują w naturze. Nawet w Ameryce.
Nie każdy chyba jest świadom tego, jak wiele roślin używanych i konsumowanych przez nas na co dzień pochodzi z Ameryki i zawdzięczamy je jej rdzennym mieszkańcom. Jak wyglądałaby nasza lodówka czy ulubione dania bez ziemniaków, pomidorów, papryki, dyni, kukurydzy, fasoli, nawet ananasów, słonecznika, kakao czy awokado?
Skąd się wzięły truskawki?
Nawet jednak ci, którzy zdają sobie sprawę z tego, że ziemniaki, pomidory, papryka czy fasola są pochodzenia indiańskiego i nie jedliśmy ich w Europie przed Kolumbem, nie do końca kojarzą, że w tym gronie znajdują się też truskawki. Przy czym nie bezpośrednio.
Zobacz również:
Truskawka bowiem w naturze nie rosła nigdzie. To Francuzi ją stworzyli sztucznie jako hybrydę na bazie tego, co znaleźli w Ameryce.
Poziomki znane były w Europie od czasów starożytnych, ale jako owoce niezbyt duże, kryjące się w kępach liści. Smaczne, ale niepozorne, stanowiące wręcz symbol drobności. Natomiast w Ameryce rosnąć miały poziomki ponoć znacznie większe. Tak mówili ci, którzy widzieli je w tamtych dalekich krajach.
Według legend dysponujący sporymi ogrodami w Paryżu król Ludwik XIV bardzo lubił poziomki. I to on polecił ogrodnikom, by ich owoce były większe. Jak to zrobią - nie wnikał. Miały być i już. Wszelkie krzyżówki, nawożenie, nowe metody pielęgnacji jednak poziomek nie powiększały, aż w końcu z poziomkową misją wyruszył do Ameryki francuski szpieg Amédée-François Frézier.
Gwoli ścisłości, Frézier ruszył na tereny dzisiejszego Chile jako inżynier wojskowy, by zbadać tamtejsze hiszpańskie fortyfikacje. Chile nie było w XVIII w. jeszcze niepodległe. Należało do Wicekrólestwa Peru sięgającego aż na tereny środkowego Chile. Dalej, za rzeką Bio Bio znajdowały się ziemie dzikie i nieujarzmione, mieszkali tam ostatni wolni ludzie Ameryki Południowej - Araukanie. Królewski szpieg z Paryża na tych terenach odkrył nie tylko potężne fortyfikacje. Odkrył też potężne poziomki.
Wielkie poziomki z Chile dały truskawki
Poziomka chilijska to jeden z gatunków tych roślin, które należą - mało kto chyba to wie - do rodziny różowatych. Rośnie w obu Amerykach, a w Ameryce Południowej była zbierana i podawana jako smakołyk. Amédée-François Frézier był pod wrażeniem rozmiarów owoców, czy też należałoby powiedzieć tzw. owoców. Poziomki mają bowiem coś, co zwie się owocem zbiorowym, powstałym z dna kwiatowego. W każdym razie były one smaczne i ogromne.
Francuz stosował sprytne techniki szpiegowskie. Wykradał się z pokładu statku "St. Joseph" na ląd w przebraniu miejscowego mieszkańca, nawet włóczęgi. Zdobywał informacje, szkicował, sprawdzał.
Zrobił tez notatki o poziomkach chilijskich, o których pisał: "Uprawiają tam całe pola odmiany poziomki różniącej się od naszych bardziej okrągłymi liśćmi, są bardziej mięsiste i mają silne pędy. Jej owoce są zwykle tak duże jak cały orzech włoski, a czasami jak małe jajo". To robiło wrażenie.
W 1714 r. francuski szpieg sobie tylko znanymi sposobami przywiózł pięć wykradzionych sadzonek tej poziomki do Francji. Podlewał je codziennie podczas podróży, co nie było łatwe, gdyż słodka woda na statku była reglamentowana; podróż była długa, prowadziła wokół przylądka Horn przez wiele tygodni. Dlatego dwie sadzonki ofiarował tym, którzy zagwarantowali mu dodatkowe porcje wody. Jedną zasadził w ogrodach królewskich.
Król był zachwycony, ale utrzymanie południowoamerykańskiej rośliny w europejskich warunkach nie było takie proste. Zwłaszcza, że sadzonki przywiezione z Chile były w całości żeńskie, a poziomka to roślina dwupienna. Wersalscy botanicy próbowali różnych sposobów, aż wreszcie - według opisów, przypadkowo - doszło do skojarzenia poziomki chilijskiej z poziomą wirginijską, która trafiła do Paryża z kolonii francuskiej Luizjana w Ameryce Północnej w 1768 r. To wtedy botanik Antoine Nicolas Duchesne opisał nową odmianę o największych owocach, jakie widziano u poziomek.
W Polsce zaczęto nazywać ją troskawką, a z czasem - truskawką.
Antoine Nicolas Duchesne, autor "Historii naturalnej truskawek", wielkiego hitu książkowego z 1766 r., w liście do innego francuskiego botanika jeszcze przez rewolucją francuską pisał: "Uprawiamy całe pola odmiany poziomek z Ameryki, który różni się od naszych bardziej zaokrąglonymi, mięsistymi i bardzo owłosionymi liśćmi. Jej owoce są zwykle wielkości orzecha włoskiego, a czasami wielkości jaja kurzego. Są biało-czerwone i nieco mniej delikatne w smaku niż nasze poziomki leśne".
Lud Paryża domaga się deseru z truskawek
Mniej delikatne w smaku, ale ta wielkość! Jajo kurze - wyobraźmy sobie jakie wrażenie na dworach robiły takie owoce. Długo z uwagi na koszt podawano je tylko arystokracji, najczęściej z szampanem, który podkreślał smak truskawek. Podczas rewolucji francuskiej lud paryski twierdził, że też ma prawo je jeść, a truskawki były w pewnym sensie symbolem luksusu i rozwarstwienia społecznego. Kuchnia wersalska słynęła bowiem z deserów truskawkowych, do których lud nie miał absolutnie dostępu i o których tylko marzył.
Niekiedy podaje się, że truskawki do Polski sprowadziła królowa Marysieńka, czyli Maria Kazimiera - francuska żona Jana III Sobieskiego. To jednak nie może być i nie jest prawdą. Truskawki francuscy ogrodnicy uzyskali już po śmierci Sobieskiego i wyjeździe Marysieńki z Polski. Ta królowa zajadała się zapewne poziomkowymi deserami, znanymi wcześniej.
Natomiast za truskawki "wielkości orzecha włoskiego, a czasami wielkości jaja kurzego", na dodatek podawane ze śmietanką i cukrem, odpowiada inna polska Maria. To Maria leszczyńska, żona Ludwika XV i córka polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego. To ona miała je wysłać do posiadłości Leszczyńskich w Gołuchowie.
I tak zaczęliśmy jeść hybrydę wielkości orzecha włoskiego, a czasem jaja kurzego. Ze śmietanką i cukrem. W lodach i plackach, sokach, deserach i zupach owocowych. Jak kto lubi.