Na plaży łatwo je pomylić a meduzami. To istoty jak z innej planety
Meduza! - krzyczą plażowicze i spacerowicze, którzy widzą jak fale Morza Bałtyckiego wyrzuciły na brzeg galaretowatą, przezroczystą masę. Nie przypomina ona nawet zwierzęcia, a bez wodnej nieważkości z trudem przyjmuje jakiś sensowny kształt. Rzeczywiście, wygląda jak meduza. To, że nią nie jest, dostrzeglibyśmy jednak dopiero w wodzie. To tam jedyny bałtycki żebropław ukazuje swe nadzwyczajne piękno rodem z "Avatara".
Wydawać, by się mogło, że nie mamy raczej problemów z ustaleniem jakiegoś biologicznego abecadła np. tego, z jakim zwierzęciem mamy do czynienia. Ptak to ptak, ssak to ssak, owady i pajęczaki to bezkręgowce, a nawet stawonogi, a to galaretowate zwierzę to... Otóż właśnie, nikt nie wie tak dokładnie, co to takiego.
To znaczy wiemy, że to nie meduza w rozumieniu formy rozwojowej parzydełkowców, ale to tyle. Nie jest jasne, kim tak naprawdę jest żebropław i jak go sklasyfikować.
Niegdyś wrzucano go do jednego wora zebranych na plaży parzydełkowców. Przypomnijmy, że mówimy wtedy o wodnych zwierzętach o promienistym planie ciała, niegdyś zaliczanych nawet do roślin. Bo też wiele zwłaszcza osiadłych parzydełkowców w formie polipa te rośliny przypomina. To jednak złudzenie.
Koralowce, takie jak ukwiały, nie rosną na dnie morza, ale się do niego przytwierdzają. To właśnie parzydełkowce, podobnie jak stułbiopławy, krążkopławy i inne. Ich cechą jest wytwarzanie komórek parzydełkkowych zwanych knidami, niekiedy zawierających silne toksyny. Służą do obrony, ale jeszcze bardziej do zdobywania pokarmu.
Żebropław nieco podobny do meduz
Żebropławy właśnie takich komórek nie wytwarzają. Nie parzą, nie są jadowite ani toksyczne, nie należą do parzydełkowców, chociaż bardzo mocno przypominają meduzy swym bezkształtnym, galaretowatym ciałem.
Niegdyś uważano, że skoro tak, to żebropławy też są parzydełkowcami i tworzą meduzy, tyle że nie produkują owego jadu. Potem zostały one od tej grupy oddzielone i jedynie wspólnie z parzydełkowcami jako krewnymi należały do jednej, ogromnej grupy jamochłonów. Pojawiały się pomysły, że blisko im do gąbek, ale staranniejsze badania niedużego i niby prostego ciała żebropławów wskazują na to, że należy je połączyć ze zwierzętami dwubocznie symetrycznymi, do których należą chociażby strunowce.
Istotnie, żebropław to zwierzę niby proste w budowie, a dostarcza wielu problemów naukowcom.
Na przykład długo nie było wiadomo do czego mu owe "żebra". To prążki biegnące wokół kulistego ciała zwierzęcia, podobne do tych w piłce do koszykówki. Inni mają skojarzenie z prążkami jakie znajdziemy na owocu agrestu, dlatego w wielu językach świata ta istota zwie się "morskim agrestem". To znowu nieco zwodnicze porównanie do roślin.
W rzeczywistości te żeberka to płytki wiosełkowate, dzięki którym żebropław się porusza. Dzięki którym pływa, bo wyrzucony na plażę staje się tylko masą galarety.
Migoczące światełka żebropława
W takim stanie często znajdują go ludzie i niekiedy boją się wziąć do ręki. Okrzyk "meduza" nierozerwalnie wiąże się z lękiem przed poparzeniem parzydełkami, ale przypomnijmy - żebropław ich nie ma.
Dysponuje czymś znacznie efektowniejszym - to bioluminescencja. Ona upodabnia niedużą istotę do scen z "Avatara" i sprawia, że stają się już nie plackiem galarety na piasku, ale jednym z największych cudów Bałtyku. Żebropław mieni się wtedy wspaniałymi światełkami biegnącymi wzdłuż owych żeberek agrestu niczym na świątecznych lampkach. Wygląda to wspaniale.
Galaretowata i święcąca kulka nie wygląda na zwierzę, nie sprawia nawet wrażenia jakby miała układ nerwowy. A ma i to dość niezwykły. To układ na bazie syncytium, czyli wielojądrowej komórki powstałej po fuzji luźnych pojedynczych komórek jednojądrowych. Zbijają się one w spójną masę, która pozwala komórkom płynnie przechodzić w siebie nawzajem.
Nie jest to zatem układ scentralizowany jak u nas i innych organizmów, ale coś zupełnie nowego. Zdaniem naukowców, to alternatywne rozwiązanie budowy systemu nerwowego czy systemu przekazywania informacji, który mógłby funkcjonować np. u istot z innych planet, o ile takowe by istniały.
Zresztą takich alternatywnych rozwiązań u żebropławów jest więcej, zaliczamy do nich np. dwukrotne dojrzewanie płciowe w życiu i regenerację utraconych części ciała.
W Morzu Bałtyckim mamy tylko jeden rodzimy gatunek tych fascynujących zwierząt - to żebropław groszkówka, która osiąga kilka centymetrów, a potrafi łapać zdobycz większą od siebie, nawet małe rybki. W Zatoce Gdańskiej pływa także zawleczony tu z Atlantyku gatunek Mnemiopsis leidyi.