Wykopał na polu dziwną scenę podwodnej walki. Krowa morska nie miała szans
Rolnik pracujący na swoim polu niedaleko miasta Coro w północnej Wenezueli natknął się na dość dziwne skały. Zachował na tyle trzeźwość umysłu, by wezwać naukowców. Nawet nie przypuszczał, że wydobył spod ziemi bardzo dramatyczną scenę sprzed 20 milionów lat z udziałem wielkiej krowy morskiej.
Okolice Coro w Wenezueli leżą dzisiaj blisko Morza Karaibskiego, ale jednak na lądzie. Natomiast przed 20 milionami lat obszar ten był zalany przez morską wodę i to w niej doszło do dość dramatycznych wydarzeń, które pozwalają nam jednak lepiej z\rozumieć działanie ekosystemów i rolę w nich wielkich drapieżników. Nie sprowadza się ona jedynie do zabicia jakiejś puli ofiar dla siebie. Na ich polowaniach korzystają też inni.
Wenezuelski rolnik znalazł na polu niedaleko Coro dziwne skały ewidentnie zawierające jakieś skamieniałości. Okazało się, że zawierały kawałki szkieletu jakiegoś zwierzęcia, w tym sporej czaszki co najmniej 18 kręgów. Wezwani naukowcy nie mieli problemów, aby rozpoznać w znalezisku szczątki przedstawiciela grupy syren.
Brzegowce - ssaki, które mają biust
Dzisiejsze brzegowce, do których należały syreny, to duże wodne ssaki zamieszkujące ciepłe wody przybrzeżne, gdzie pasą się na podwodnej roślinności jak krowy. Stąd często określa się je krowami morskimi, ale także piersiopławkami, jako że samice niektórych z nich mają wyraźnie wykształcony biust. To u zwierząt jest jednak osobliwość i to ona sprawiła, że zwierzęta te zwie się syrenami.
Do współczesnych czasów przetrwały dwie linie: manaty z terenów Atlantyku (wybrzeży Ameryki wraz z Amazonką oraz zachodniej Afryki), a także diugonie z Indo-Pacyfiku. Do diugoni należała niegdyś ogromna syrena morska, zwana krowa morską - pacyficzny, 9-metrowy olbrzym wytępiony w 1768 roku zaledwie 27 lat pod odkryciu. Ten brzegowiec osiągał niemal rozmiary orki.
W przeszłości też nie brakowało wielkich przedstawicieli tej grupy. Kości z pola w Wenezueli należały do syreny z rodzaju Culebratherium, która nazwę wzięła od miejscowości Culebra w Panamie. Żyła na tych terenach we wczesnym miocenie, około 20 milionów lat temu. Miała 6 metrów długości i jako zwierzę duże i roślinożerne stanowiła łakomy kąsek dla mięsożerców.
Krokodyle i rekiny polowały na te same ofiary
Na kościach znalezionych w Wenezueli udało się odkryć wyraźne ślady ugryzień jakiegoś drapieżnika, który zapewne po walce zabił tę syrenę. Wiele wskazuje na to, że ślady te prowadzą do krokodyla, który zaatakował i rozszarpał ofiarę. Musiał być to bardzo duży i silny krokodyl, na dodatek żyjący w morzu. Walka ssaka i gada tych rozmiarów musiała wyglądać niezwykle spektakularnie.
To jednak nie wszystko, gdyż kości Culebratherium nosiły też ślady jeszcze innych ugryzień, które udało się zidentyfikować jako należące do prehistorycznego rekina z rodzaju Galeocerdo. To rodzaj, do którego należą spotykane w Morzu Karaibskim żarłacze tygrysie jako jedyny, ostatni przedstawiciel. Ich przodkowie zamieszkiwali te wody także w miocenie i to zapewne takie rekiny ogryzły już martwe ciało morskiego ssaka zabitego przez krokodyla.
"Journal of Vertebrate Paleontology" przytacza teraz badania na temat tego, jak wyglądały relacje między dużymi morskimi drapieżnikami a ich ofiarami przed 20 milionami lat. - Ciałem jednej dużej ofiary pożywała się cała grupa licznych drapieżników - mówią twórcy tych badań, które zaczęły się od jednego znaleziska na polu.