Żmija, która zabija najwięcej osób w Europie. Krążą o niej legendy
Kilkadziesiąt tysięcy ludzi umiera każdego roku na całym świecie z powodu ukąszeń jadowitych węży. Sporo, ale te dane niepokoją zwłaszcza w Azji czy Afryce. W Europie zdarza się zaledwie kilkanaście, może kilkadziesiąt takich przypadków rocznie, a odpowiedzialny za niemal wszystkie europejskie zgony jest jeden gatunek węża - najbardziej jadowity w Europie.
Na początek - dobra wiadomość: nie ma go w Polsce. Na terenie naszego kraju nie występuje, chociaż niektórzy herpetologowie uważają, że wraz z ociepleniem klimatu i zmianami zachodzącymi w środowisku naturalnym być może część gadów z południowej Europy przemieści się do jej północnej części. Zwłaszcza tych, które potrafią zimą hibernować.
Dzisiaj jednak w Polsce występuje zaledwie jeden gatunek jadowitego węża - to unikalna żmija zygzakowata. Unikalna, gdyż nie doceniamy jej możliwości przystosowawczych. To bowiem jeden z nielicznych gadów świata, który występuje aż za kołem podbiegunowym. Żmiję zygzakowatą można spotkać nawet w północnej Skandynawii, syberyjskiej tundrze i na Sachalinie. Nie obawia się chłodu, daje sobie radę z takim, który dla innych gadów, nawet innych żmij jest nie do zaakceptowania.
Żaden inny polski wąż, tzn. ani zaskroniec zwyczajny, ani pojawiający się u nas okazjonalnie zaskroniec rybołów, ani gniewosz plamisty, ani największy u nas wąż Esklulapa nie są jadowite. Potrafią ugryźć, nawet boleśnie, ale jadu nie wstrzykują. Żmija zygzakowata potrafi to zrobić, ale jej jad nie uchodzi za zbyt groźny. Może być groźny dla osób starszych albo dzieci, ale w 80 procentach pokąszeń nie ma żadnych wyraźnych objawów. Ostatnia ofiara tego węża w Europie to 82-letnia Niemka, która zmarła w 2004 roku, ale nawet w tym wypadku nie jest jasne, czy na pewno ukąszenie było powodem zgonu.
Słowem, żmii zygzakowatej i jej jadu nie można lekceważyć, ale nie ma też powodów, by panicznie się jej bać
Rodzina "naszej" żmii zygzakowatej
Na terenie Europy żyje jednak żmija, która jest znacznie bardziej jadowita niż zygzakowata. To wąż, który rzeczywiście może być groźny i którego warto unikać. Jako jedyny na naszym kontynencie stanowi realne zagrożenie dla człowieka. Na pocieszenie: nie ma go w Polsce.
Zasięg tego gada obejmuje Bałkany, Azję Mniejszą i Kaukaz, a kończy się na Austrii, Słowenii i Rumunii. Na terenie Węgier już jej nie znajdziemy, natomiast podczas urlopu w krajach bałkańskich czy nart w austriackich, włoskich i słoweńskich Alpach - owszem.
To żmija nosoroga, która zawdzięcza swą nazwę wyraźnej narośli na czubku głowy.
Ten wyrostek na głowie jest niezwykle istotny, bowiem pozwala odróżnić żmiję nosorogą od innych gatunków, w tym od żmii zygzakowatej. Oba węże są dość podobne, ale narośl zdradza tę bardziej niebezpieczną, o której na Bałkanach krążą niezwykłe legendy. Mówi się o niej chociażby, że zwija się w kłębek i toczy ze wzgórz szybko jak kulka. Nie jest to prawdą, a legendy powstały pod wpływem szybkości ataku tego węża. Żmija nosoroga atakuje w ułamku sekundy. Wtedy przyspiesza wręcz w zdumiewający sposób, bowiem na co dzień jest dość powolna.
W odróżnieniu od innych europejskich żmij, chętnie wspina się na drzewa, by zapolować na ptaki i ich pisklęta. Wtedy, przechodząc przez las czy zarośla, możemy narazić się na ukąszenie w twarz albo szyję. Co wtedy?
Żmija nosoroga - najbardziej jadowita w Europie
Niestety, żmija nosoroga ma długie zęby jadowe, które osiągają nawet ponad centymetr. Łatwo przebijają skórę, docierają do mięśni i naczyń krwionośnych. Jad szybko dostaje się do ciała. Żmija jednorazowo wstrzykuje 10-30 miligramów, a 25 miligramów może okazać się śmiertelne.
W zeszłym roku głośno było w Austrii o śmierci nastolatka ukąszonego podczas wycieczki, w 2010 roku chorwackie media donosiły o śmierci niemowlęcia ukąszonego przez żmiję nosorogą. Niewątpliwie trzeba na nią uważać, ale rocznie w Europie notujemy od kilku do 20-30 ofiar ukąszeń węży przy dziesiątkach tysięcy w Azji, Afryce czy Ameryce. Gady płacą za to wysoką cenę - są zabijane i prześladowane przez ludzi.
To przypadki sporadyczne, zupełnie nieporównywalne z liczbą ukąszeń przez węże poza Europą. Co roku umiera na świecie z tego powodu kilkadziesiąt tysięcy osób, a przoduje pod tym względem najgęściej zaludniona Azja. W Indiach w 2019 roku zmarło 51 tysięcy osób! Drugie miejsce pod względem pokąsań zajmuje Pakistan - przeszło 2 tys. zgonów.
Dalej mamy Nigerię z 1500 ofiarami, wreszcie Birmę z przeszło 600 i Demokratyczną Republikę Konga - ponad 500. Warto zwrócić uwagę na to, że w Azji pierwsze miejsce wśród najgroźniejszych węży nie zajmuje żadna kobra, ale jedna ze żmij - żmija łańcuszkowa, zwana daboją.
Taka sytuacja w Europie nam nie grozi. Tutaj wskaźnik pokąsań wynosi zaledwie 1.06 na 100 tysięcy mieszkańców i to wliczając w to Turcję i Rosję.
Pozostałe żmije europejskie dysponują znacznie słabszym jadem niż żmija nosoroga i nie przebijają pod tym względem żmii zygzakowatej. Tak jest w wypadku żmii żebrowanej z zachodniej Europy, żmii łąkowej z krajów śródziemnomorskich, żmii hiszpańskiej czy żmii iberyjskiej, chociaż ta druga kąsa bardzo boleśnie. Słabiej rozpozna są pod tym względem gatunki kaukaskie, gdzie występuje dość niebezpieczna żmija lewantyńska, spotykana także na Cyprze (geograficznie to już Azja). Jej jad także może zabić człowieka.
Groźny może być wreszcie jedyny w Europie przedstawiciel grzechotnikowatych. To mokasyn hali, który spotykany jest jednak jedynie w europejskiej części Rosji i Kazachstanu.