Podręczniki trzeba pisać na nowo. Epoka lodowcowa była inna niż myślimy
Dzisiaj nie uświadczymy aż takich mrozów. Temperatura spada do -45 stopni Celsjusza, potężne wichry powodują zamiecie śnieżne i burze lodowe. Nie ma się gdzie schronić, a śniegowe zaspy sięgają na metry. Z tym kojarzy nam się epoka lodowcowa i tak zresztą zaczyna się nowy serial z serii "Prehistoryczna planeta" jej poświęcony. Potem jednak burza śnieżna ustaje, a nasza wiedza zostaje wywrócona do góry nogami.

W skrócie
- Nowy serial „Prehistoryczna planeta. Epoka lodowcowa” obala powszechne stereotypy o epoce lodowcowej, pokazując zarówno ekstremalne mrozy, jak i rozpalone pustynie czy stepy.
- Serial ukazuje niezwykłe bogactwo megafauny tamtych czasów, tłumacząc zarówno gigantyzm, jak i karłowatość zwierząt jako adaptację do zmieniającego się klimatu.
- Produkcja zwraca uwagę na liczne błędy w polskim tłumaczeniu, które zniekształcają naukowy przekaz dotyczący wymarłych gatunków.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
To trzeci serial z serii "Prehistoryczna planeta". Poprzednie dwa były poświęcone mezozoikowi i dinozaurom. Na bardzo wysokim poziomie realizacji pokazano tam nowe i to niekiedy ekstremalnie nowe aspekty życia dawnych zwierząt i to niekiedy zupełnie nowych, niedawno odkrytych gatunków. Serię opracowało BBC, a piecze nad nią sprawują wielkie postacie świata przyrody i filmu. Narratorem pierwszych dwóch serii był sam sir David Attenborough, teraz jest to Tom Hiddleston - aktor znany z roli Lokiego w "Thorze". Muzykę napisali wielce kompozytorzy jak Hans Zimmer czy Anže Rozman.
Trzecia seria "Prehistorycznej planety", która weszła właśnie na ekrany platform streamingowych i można ją zobaczyć w Apple TV, poświęcona jest czasom znacznie późniejszym. To epoka lodowcowa, a dokładniej - jak przyznają sami twórcy filmu - epokom lodowcowym, w liczbie mnogiej. Każdy odcinek serii odtwarza życie w czasie któregoś ze zlodowaceń w sposób fabularyzowany, ze zwierzętami i krajobrazami odtworzonymi komputerowo, a po filmie znajduje się kącik naukowy, gdzie paleontologowie i inni badacze objaśniają poruszone aspekty. To tu możemy się dowiedzieć, że zlodowaceń i epok lodowcowych było wiele, a ostatnia skończyła się nieco ponad 10 tys. lat temu. Skończyła się wymarciem wielu żyjących w tym okresie zwierząt, a my dowiedzieć się możemy, co to spowodowało.

A także dowiedzieć się, dlaczego zwierzęta epoki lodowcowej osiągały tak wielkie rozmiary i czemu to służyło w aspekcie zmian klimatycznych. Dotyczyło to bowiem wielu gatunków, od mamutów włochatych i mamutów kolumbijskich przez wielkie koty szablozębne, większe od współczesnych wilków straszliwych (rozsławionych niedawno przez Colossal Biosciences), po ogromne naziemne leniwce, nielotne ptaki jak moa i mamutaki, monstrualne nosorożce jak Elasmotherium czy wielkie niedźwiedzie, krowy morskie, a nawet gigantopiteki - wszystkie te zwierzęta zobaczymy w serialu. Będą jednak także karłowate formy, np. słoni nie wyższych niż metr.
O co tu chodzi? Serial dość dobrze tłumaczy powody gigantyzmu zwierząt epoki lodowcowej oraz ich karłowatości. Wyjaśnia, że było to przystosowanie tych zwierząt do zmian na Ziemi, ale przyczyniło się także do ich wymarcia.
Zamieć śnieżna to tylko jedna strona epoki lodowcowej
"Prehistoryczna planeta. Epoka lodowcowa" zaczyna się od wielkiej zamieci śnieżnej, przez którą brnie grupa walczących o przetrwanie mamutów włochatych. To scena pasująca do naszego wyobrażenia o epoce lodowcowej i scena, która na pewno miała miejsce w tamtych czasach, od kilkunastu do kilkuset tysięcy lat temu. Nie tylko jednak taka. Walorem filmu jest to, że pokazuje czasy zlodowaceń z zupełnie innej strony niż ta, z której je znamy.

Kto bowiem kojarzy z epoką lodowcową rozległe stepy, pustynie, a nawet żar lejący się z nieba? Brzmi to paradoksalnie, ale paradoksy są ściśle związane z taką zmianą klimatu jak zlodowacenie. W jego trakcie lodowce i mróz skuły sporą część Ziemi, ale na północy. Ściany lodu nasuwały się na Eurazję i Amerykę Północną, w zależności od epoki docierały dalej lub bliżej na południe, niosąc ze sobą zryty teren, wyżłobiony w doliny, kotliny i rynny jezior, sporo materiału skalnego oraz spadek temperatury. Reszta planety byłą jednak wolna od lodu. Co więcej, związane takich mas wody w czapach lodowych na północy Ziemi sprawiało, że było jej mniej gdzie indziej.
Na wielu obszarach świata pojawiły się zatem suche, otwarte równicy trawiaste - tak było, chociażby w Ameryce Południowej, która stworzyła zupełnie unikalną przyrodę i faunę z takimi grupami ssaków jak notoungulaty, litopterny, prioteria i inne, jak szczerbaki w formie ogromnych leniwców czy pancerników. Na kontynencie amerykańskim zaszły zresztą wyjątkowo mocne zmiany, gdy zmieniający się poziom wód morskich (na skutek topnienia lodowców i ich zamarzania) zamykał albo otwierał połączenia lądowe między Ameryką Północną a Południową czy Azją (przez Berlingię). Dochodziło wówczas do niespotykanej w dziejach ssaków wędrówki i wymiany gatunków, co pociągało za sobą kolosalne zmiany.

Australia była spalona słońcem i bez wody
"Prehistoryczna planeta" pokazuje także suchość ówczesnej Australii, która zamieniła się w plejstocenie w rozpaloną pustynię, trudniejszą do przeżycia niż obecnie. To także efekt związania przez lodowce mas wody na północy Ziemi. Po tych terenach australijskiego pustkowia wody szukali przedstawiciele tutejszej megafauny - wielkie kangury, gigantyczne diprotodony (największe torbacze w dziejach, krewni wombatów) czy polujące na nie lwy workowate.
Mamy wreszcie rozgrzewające się czasowo jeziora asfaltowe jak to w La Brea w Los Angeles, które uwięziły w smole tysiące zwierząt, a także ówczesne wody przybrzeżne, zasilane masami odżywczych nawozów z topniejących lodowców. To tu mieszkały zwierzęta takie jak ogromne krowy morskie - krewne dzisiejszych manatów, ale osiągające wielkość wielorybów. Na nie zaś polowały wielkie drapieżniki jak niedźwiedzie krótkopyskie.
Serial obala zatem stereotypy, jakimi posługujemy się w postrzeganiu epoki lodowcowej i tworzy nowe wizje, znacznie bardziej złożone wizje tamtego świata. Odtwarza także wiele nowych zwierząt rzadko widywanych na ekranie np. mamuta kolumbijskiego, niedźwiedzia krótkopyskiego, hienę jaskiniową, wilka straszliwego czy krowę morską.
Największą wadą filmu jest polskie tłumaczenie, które jest bardzo słabe i pobieżne. Widać, że zrobiono je bez konsultacji naukowej, gdyż zawiera także błędy. Ogromny i zapewne największy w dziejach świata niedźwiedź Arctohterium, który żył w Ameryce Południowej, tu nazwany jest Arctodus. A to łacińska nazwa niedźwiedzia krótkopyskiego, jego krewniaka, ale to nie to samo. Koty szablozębne są tu przetłumaczone jedną, zbiorczą nazwą, chociaż widać wyraźnie, że na ekranie w poszczególnych odcinkach pokazano wiele ich form i gatunków takich jak Smilodon czy Homotherium.
Polskie tłumaczenie nie zadało sobie także trudu, by wyróżnić pokazane tu poszczególne rodzaje wielkich naziemnych leniwców, chociaż bez większego wysiłku rozpoznać można Diablotherium, to znów Eremotherium czy Megalonyxa, bardzo charakterystycznego, gdyż ten leniwiec żył aż na Alasce, zapewne w śniegu. One zasadniczo się od siebie różnią. Wymarłe psowate z gatunku Protocyon zostały zaś nazwane po prostu "wymarłymi psami:, bez zadania sobie trudu, by je rozpoznać, a ogromny Leptoptilos - ptak charakterystyczny dla wyspy Flores, nazwany został po prostu "wielkim bocianem". Nie zostały rozpoznane także kangury, ogromne wydry Enhydriodon i wiele innych zwierząt.









