Wielki problem z karpiami, duże straty. Można je łapać gołymi rękami
U nas to symbol świąt Bożego Narodzenia, przed którymi każdy chce karpia zdobyć. W Australii jest ich tak wiele, że - jak mówią wędkarze - można je wyłapywać z rzek wręcz gołymi rękoma. Straty powodowane przez karpie idą już w dziesiątki milionów dolarów.

W skrócie
- Karpie w Australii stanowią poważny, inwazyjny problem, powodując straty liczone w dziesiątkach milionów dolarów.
- Rząd Australii rozważa wdrożenie Narodowego Planu Kontroli Karpia (NCCP), w tym użycie karpiowego herpeswirusa, aby zmniejszyć populację tych ryb.
- Władze zachęcają społeczeństwo do łowienia i spożywania karpi, aby pomóc w ograniczeniu ich liczebności i zminimalizować zagrożenie dla ekosystemu.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Alarmujących wieści dostarczył wędkarz, który szukał łowisk w Nowej Południowej Walii, wzdłuż Piles Creek. Stanął jak wryty, gdyż odkrył gigantyczne wręcz skupisko ryb, jakiego nigdy dotąd nie widział.
Nie było się jednak z czego cieszyć, to były bowiem karpie. Popularne u nas, cenione i poszukiwane w Polsce (zwłaszcza przed świętami Bożego Narodzenia), karpie w Australii są gatunkiem inwazyjnym.
"Chwytałem je gołymi rękoma. Było ich tak dużo" - mówi wędkarz cytowany przez australijskie media.
Jest to sygnał alarmowy, spójny z niedawnymi raportami rządu federalnego Australii o wielkim zagrożeniu, jakie stanowi inwazyjny karp w wodach śródlądowych kraju, zwłaszcza w dorzeczu rzek Murray i Darling.

Na rząd federalny wywierana jest coraz większa presja, aby wziął się do realizacji Narodowego Planu Kontroli Karpia (NCCP) o wartości 15 mln dolarów, który został opracowany prawie dekadę temu i zatwierdzony w 2019 r., ale do tej pory go nie wdrożono.
Projekt zakłada wyeliminowanie ryb z Nowej Południowej Walii, a w grę wchodzi nawet użycie broni biologicznej. To uwolnienie herpeswirusa, który mógłby zmniejszyć populację dzikich karpi o 60 proc.
Karpie są jak króliki czy lisy. To plaga
Victorian Fisheries Authority poinformowało, że liczebność karpi w stanie Wiktoria osiągnęła rekordowy poziom. "VFA popiera wykorzystanie wirusa karpia w celu lepszej kontroli liczebności karpi i apeluje do rządu federalnego o zatwierdzenie jego uwolnienia" - powiedział rzeczniczka prasowa VFA.
"VFA opowiada się również za wpisaniem karpia na listę osobnych kluczowych zagrożeń dla australijskiej przyrody, obok królików, lisów i wielu innych gatunków inwazyjnych, dla których opracowano krajowe plany ograniczania zagrożeń" - dodała.
Dla nas to pewne nowum, bowiem nie spodziewalibyśmy się, że karp może stanowić taki problem. Okazuje się, że każde zwierzę może, nawet pozornie niewinne, o ile znajdzie się w nowym miejscu, obcym ekosystemie i zacznie tam w dogodnych warunkach rozmnażać się bez przeszkód. W niektórych rejonach dorzecza Murray i Darling karpie stanowią już nawet 90 proc. biomasy ryb.
Dlatego władze australijskie zachęcają wędkarzy do łowienia tych ryb i chciałyby rozwinąć modę na spożywanie karpi przez Australijczyków, na razie niezbyt popularną. Bez pomocy społeczeństwa ciężko będzie opanować tę plagę.
Miliony dolarów strat spowodowanych przez karpie
Narodowy Plan Kontroli Karpia (NCCP) szacuje, że całkowity koszt szkodliwego wpływu karpia dla australijskiej gospodarki i przyrody wynosi od 12 do 500 mln dolarów australijskich rocznie.
Ten szeroki zakres kosztów uwzględnia różne czynniki, w tym wpływ na środowisko, rekreację i infrastrukturę. Zwyczaje żywieniowe karpi zaburzają stosunki wodne rzek, mącą i niszczą dno, powodują wymieranie roślinności i wytwarzają presję na miejscowe ryby.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie karpie znalazły się w Australii. Prawdopodobnie wypuszczono je w XIX w., ale przez lata nie stanowiły wielkiego problemu, w każdym razie nie taki jak króliki, lisy czy koty. Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczęła się silna ekspansja karpi w Australii, ze szczególnym uwzględnieniem XXI w.












