Naukowcy przecierali oczy. Ta szarańcza zmutowała i jest różowa
"Strażniczka Jen Schori nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy koledzy zawołali ją podczas corocznego badania populacji szarańczy w pobliżu jeziora Tekapo w kotlinie Mackenzie" - informuje nowozelandzki Departament Ochrony Przyrody. Strażnicy odnaleźli bowiem zmutowanego owada, który stał się cały różowy.

W skrócie
- Naukowcy w Nowej Zelandii odkryli unikalną, różową szarańczę gatunku Sigaus robustus podczas corocznego badania w pobliżu jeziora Tekapo.
- Kolor owada jest wynikiem mutacji genetycznej zwanej erytryzmem, co czyni go rzadkim unikalnym przypadkiem w swoim gatunku.
- Szarańczaki te są pod ścisłą ochroną ze względu na zagrożenia ze strony inwazyjnych drapieżników i zmiany ich naturalnego środowiska.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
To owad z gatunku Sigaus robustus, który jest nowozelandzkim endemitem i dotąd występował w dość klasycznych formach ubarwienia. To kolory szare albo brązowe, czasami żółtawe, w każdym razie pozwalające upodobnić się do otoczenia, w którym szarańcza żyje. To tereny alpejskie, górskie i podgórskie, kamieniste brzegi rzek i inne tereny zwłaszcza blisko jeziora Tekapo w kotlinie Mackenzie na Wyspie Południowej.
To tam odbywało się coroczne sprawdzanie i liczenie prostoskrzydłych, które są bardzo ważne dla przyrody Nowej Zelandii. I w większości unikalne. Tacy przedstawiciele prostoskrzydłych jak weta są wręcz symbolem nowozelandzkiej przyrody. Te bezskrzydłe i nielotne ogromne owady żyją tylko tutaj. Niektóre wety osiągają nawet 10 cm długości.

Takich oryginalnych prostoskrzydłych na Nowej Zelandii jest więcej i należą do nich szarańczaki z rodzaju Sigaus. Jest on endemiczny dla tego odległego kraju. Wszystkie gatunki z rodzaju Sigaus, z wyjątkiem jednego, są endemiczne dla Wyspy Południowej. Tym jedynym jest Sigaus piliferus z Wyspy Północnej.
Nowozelandzkie owady nie za dobrze latają
Gatunek Sigaus robustus żyje niedaleko jeziora Tekapo i chociaż jest prostoskrzydłym, czyli owadem z odnóżami przystosowanymi do dalekich skoków, on skacze słabo. Stawia na kamuflaż, na wtapianie się w tło i ewolucyjnie niemal oduczył się skakania. Nie musiał korzystać z dobrodziejstwa swych odnóży, chodzenia po ziemi i roślinach oraz wtapianie się w tło długo wystarczało. Do czasu jednak, aż na Nowej Zelandii pojawiły się inwazyjne gatunki takie jak gronostaje, szczury, a nawet europejskie jeże. One wszystkie zaczęły żywić się nowozelandzkimi owadami, w tym szarańczakami. Ucierpiały także te owady z rodzaju Sigaus i to ucierpiały bardzo, gdyż ich kamuflaż przestał działać, a brak umiejętności dobrego skakania działał na ich niekorzyść. A precyzyjniej: owady dobrze skaczą, ale bardzo niezdarnie lądują.
Owady stały się rzadkie, stąd akcje władz przyrodniczych Nowej Zelandii w celu ich ochrony, liczenia i kontroli.

I jak czytamy na stronie Departamentu Ochrony Przyrody Nowej Zelandii, właśnie w ramach corocznej kontroli owadów prostoskrzydłych odnaleziono różowego szarańczaka, którego obecność zdumiała naukowców. "Różowe szarańczaki są wyjątkowo rzadkie. Prawdopodobnie ich kolor jest spowodowany mutacją genetyczną zwaną erytryzmem, która powoduje nadprodukcję czerwonego pigmentu i mniejszą ilość naturalnego pigmentu, który posiada ten gatunek" - czytamy na stronie.
Okolice jeziora Tekapo zostały w 2018 r. objęte ochroną właśnie z myślą o ocaleniu ważnych, endemicznych gatunków, także tego. Powstało tu specjalne ogrodzenie, które ma nie dopuścić do przedostania się inwazyjnych drapieżników pożerających szarańczaki. Ten różowy osobnik został jednak znaleziony poza ogrodzeniem. To unikat w już unikalnym gatunku, jakim jest Sigaus robustus, którego liczbę szacuje się na kilkaset sztuk.










