Na Islandii wybuchł wulkan. Polka pokazuje zdjęcia zaraz po erupcji

Wulkany nie oszczędzają w ostatnich miesiącach Islandii. W czwartek na tej wyspie znów doszło do erupcji. Jak wygląda sytuacja? Redakcja Zielonej Interii publikuje zdjęcia od czytelniczki, która była na miejscu zaraz po erupcji wulkanu.

Na półwyspie Reykjanes dosżło do kolejnej erupcji/ IT
Na półwyspie Reykjanes dosżło do kolejnej erupcji/ ITINTERIA.PL

Na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej części Islandii po raz kolejny doszło do wybuchu wulkanu. Jest to kolejny wybuch w tym miejscu w ciągu ostatnich miesięcy. Ostatnia erupcja spowodowała zniszczenie kilku domów w mieście Grindavik.

Wcześniejsza erupcja nastąpiła w tym miejscu 14 stycznia i trwała dwa dni. Do erupcji doszło także w grudniu 2023 roku - lokalne władze zdecydowały się wówczas na ewakuację około 4 tysięcy ludzi z Grindaviku. Zamknięto okoliczne drogi oraz niezwykle popularną atrakcję turystyczną, Blue Lagoon (są to baseny geotermalne na świeżym powietrzu o błękitnej wodzie).

W pobliżu Grindaviku wybuchł wulkan

Jak podaje publiczny islandzki nadawca RUV, wzrost aktywności sejsmicznej odnotowano o godzinie 5:20 czasu lokalnego (6:20 w Polsce). Według dostępnych informacji uskok ma około trzech kilometrów długości. Na tym etapie lawa płynie głównie w kierunku zachodnim.

Víðir Reynisson z Islandzkiej Agencji Ochrony Ludności powiedział dla RUV: "Teraz mamy dwa zespoły w Grindaviku, aby sprawdzić, czy są tam oznaki zmian na ziemi, a także upewnić się, że nikogo nie ma w mieście". Reynisson dodaje, że szczelina znajduje się w "dość korzystnym miejscu", jednakże strumień lawy płynie w kierunku Grindavíkurvegur.

RUV podaje, że konieczna była także ewakuacja osób pracujących na groblach na północ od Grindaviku i na wschód od miejsca wypływu lawy.

Tuż po zgłoszeniu erupcji został poderwany helikopter Straży Przybrzeżnej z naukowcami na pokładzie, by ustalić dokładną lokalizację wypływu lawy. Według ustaleń specjaliści zdążyli przeprowadzić już symulacje płynięcia roztopionych skał.

Jak mówi Reynisson: "Wygląda na to, że jeśli strumień lawy będzie nadal płynął na zachód, dalej popłynie nieco na północ, zanim zacznie kierować się w stronę wałów. Zatem minie kilka godzin, zanim zacznie to przynosić jakikolwiek skutek".

Zdjęcie erupcji nadesłane przez czytelniczkę/ ITINTERIA.PL

Erupcja wulkanu na Islandii

Specjaliści wskazują, że nowy wybuch jest podobny do grudniowego pod względem przebiegu, jak i siły. Uważają również, że erupcja nie potrwa długo - poprzednia trwała około 60 godzin.

"To prawie powtarzalny materiał z grudnia, krótki czas i pęknięcie erupcyjne w prawie tym samym miejscu" - powiedział Björn Oddsson, geofizyk z Islandzkiej Agencji Ochrony Ludności. Mówi także, że uskok rozciąga się od Sundhnnúkur na południu i północy do Stóra-Skógfell.

Naukowiec twierdzi ponadto, że Grindavik nie jest zagrożony w takim samym stopniu, jak w przypadku styczniowej erupcji. Sugeruje, że wypływ lawy szybko zwolni. Fannar Jónasson, burmistrz Grindaviku stwierdził, że poranna erupcja nie była niespodzianką. Dodaje również, że wcześniej dokonano wszelkich przygotowań do takiej sytuacji. Mimo że miasto jest opustoszałe, to tuż po wybuchu w całej osadzie rozległy się syreny alarmowe.

Jónasson mówi także, że na półwyspie Reykjanes trzęsienia ziemi "osiągnęły rytm, który nie jest dla nas korzystny", stwierdza, że "Trzy erupcje w ciągu dwóch, trzech miesięcy mówią same za siebie". Badacze uważają, że w ciągu najbliższych godzin siła erupcji osiągnie punkt kulminacyjny. Dym ze szczeliny obecnie rozprzestrzenia się na zachód i południowy zachód w stronę morza.

Lawa zniszczyła całe miasto. Czy to się powtórzy?Interia.tv
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas