Już nie tylko tanie zabawki i ubrania. Co płynie do Polski z Chin?
"Chińszczyzną" nazywamy dania kuchni azjatyckiej, ale i pogardliwie określamy towary, które zostały wyprodukowane w Chinach. Jak się okazuje, nasza europejska zależność od Chin jest większa, niż się spodziewamy i nie będzie łatwo z niej zrezygnować. Korzystamy bowiem zarówno z towarów luksusowych z Azji, jak i produktów codziennego użytku, bez których trudno się obejść.
"Zalew chińszczyzny", czy "tania chińszczyzna" - takimi określeniami zwykliśmy opisywać mało praktyczne przedmioty lub odzież wykonane z wątpliwej jakości materiałów i surowców w Azji. Jednak produkty przybywające do Europy z Chin kojarzą się jeszcze z czymś - z wielką zależnością i symboliką imperium, bo Chiny niewątpliwie takie królestwo stworzyły.
Chiny są największym eksporterem (ale także importerem) na świecie, odpowiadając za 18,4 proc. światowego eksportu. Za Chinami plasuje się cała Unia Europejska (14,1 proc.) i Stany Zjednoczone, a dalej Japonia i Hongkong. Najwięcej towarów z Chin do UE trafia do Holandii, Niemiec, Włoch, Francji, Hiszpanii i Polski.
"Chińszczyzna" czy krytyczna zależność?
Najpopularniejszymi produktami, które przyjeżdżają z Chin są niewątpliwie telefony komórkowe i akcesoria, ubrania i obuwie, elektronika: kamery, drony, maszyny przemysłowe, półprzewodniki, panele fotowoltaiczne, chemikalia, zabawki, meble, artykuły dla zwierząt, a także sprzęt AGD. Z Chin przybywa też do Europy żywność. Chińscy dostawcy oferują konkurencyjne ceny bez zauważalnej utraty na jakości produktów.
W wielu dziedzinach są pionierami, a od niedawna prym w sklepach internetowych spoza Polski wiodą chińskie platformy e-commerce, które oferują towary (zwłaszcza odzież) w ekstremalnie niskich cenach (np. Aliexpress, Banggood, Temu, Shein). Część z nich ma swoje magazyny na terenie Unii Europejskiej, aby szybciej dostarczać klientom towary.
Unia Europejska jest również zależna od Chin w zakresie dostaw baterii oraz minerałów ziem rzadkich. Szacuje się, że w przypadku pierwiastków ziem rzadkich czerpiemy z Chin nawet do 95 proc. tych surowców oraz 80 proc. litu i prawie 100 proc. magnezu. Te materiały, podobnie jak gal i wanad, są pozyskiwane na potrzeby przemysłu elektronicznego i energetycznego. Chiny są także pionierem w technologii i produkcji samochodów elektrycznych, dlatego, jak przewidują eksperci, nie będzie łatwo zmniejszyć tej zależności nawet pomimo prób zwiększenia unijnej autonomii.
UE na drodze do niezależności
Brak dostaw wielu surowców i towarów z Chin dał się we znaki podczas pandemii i sparaliżował gospodarkę w niektórych obszarach. Wojna w Ukrainie spotęgowała ten problem - znacznie wydłużył się czas oczekiwania na dostawy z Chin do Europy. Szczególnie odczuły to branża motoryzacyjna oraz informatyczna.
W związku z potrzebą zwiększania autonomii i zieloną transformacją Rada Europejska określiła nową strategię Wspólnoty wobec Chin. Unia Europejska chce dążyć do zmniejszenia importu w strategicznych obszarach, ale nie rezygnuje ze współpracy. Wśród planowanych rozwiązań jest np. cło węglowe, które ma zwiększyć konkurencyjność towarów wytwarzanych przez gospodarki lepiej dbające o środowisko.
Do 2030 r. UE planuje potroić swoje moce produkcyjne w zakresie zaawansowanych i energooszczędnych półprzewodników. W związku z elektryfikacją transportu i coraz większym zapotrzebowaniem na lit UE chce trudnić się także w produkcji ogniw litowo-jonowych. Z kolei ustawa Critical Raw Material ma prowadzić do osiągnięcia samowystarczalności w zakresie wydobycia i pozyskania metali minerałów krytycznych (metali ziem rzadkich).