Podrzucają odpady do śmietników i nie płacą. "Sprawą zajmie się premier"
Oprac.: Jakub Wojajczyk
Rząd ma się zająć kwestią nielegalnego podrzucania odpadów m.in. do altan śmietnikowych na osiedlach - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Jak czytamy, rozważanych jest kilka propozycji uszczelnienia systemu. Jednym z nich mają być wyższe kary finansowe sięgające nawet 10 tys. zł.
Nieruchomości niezamieszkane, takie jak siedziby firm, uczelnie, markety, ale także np. domki letniskowe, obecnie nie są objęte gminnymi systemami odbioru odpadów. Ich właściciele muszą organizować porządkowanie nieczystości na własną rękę.
Śmieci ze sklepów lądują w osiedlowych altanach
W praktyce oznacza to, że śmieci z prac budowlanych czy małych osiedlowych sklepów często lądują w altanach i pojemnikach, które są przeznaczone wyłącznie na odpady komunalne. Firmom co do zasady nie wolno wyrzucać tam swoich śmieci, z czego wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy.
Przedsiębiorcy omijają jednak te przepisy, podrzucając odpady do osiedlowych śmietników. Za ich odbiór i przetwarzanie płacą potem mieszkańcy. Problem robi się jeszcze większy, gdy do pojemników trafią źle posegregowane frakcje, np. wspomniany gruz. Wtedy urzędnicy mogą naliczyć mieszkańcom dodatkowe kary za złą segregację.
Obecnie osoby, które podrzucają w ten sposób odpady do osiedlowych czy prywatnych pojemników, pozostają tak naprawdę bezkarne. "DGP" informuje jednak, że trwają prace, aby uporać się z tym problemem. "Sprawą zajmie się premier" - czytamy w dzienniku. Rozmawiano o niej niedawno podczas sejmowej komisji ds. petycji.
Firmy nielegalnie podrzucają odpady. Jakie będą kary?
Rozważane są dwa główne wyjścia: określenie kar za podrzucanie odpadów w przepisach lub włączenie nieruchomości niezamieszkanych do gminnych systemów odbioru odpadów. W pierwszym przypadku grzywna za zostawianie śmieci pod nieodpowiednim adresem miałaby wynieść nawet 10 tys. zł.
Przepisy w Polsce obecnie regulują zaśmiecanie miejsc publicznych (grozi za to grzywna "nie niższa niż 500 zł"), ale w prawie nie ma mowy o miejscach prywatnych. Czyli np. właśnie wiatach śmietnikowych na osiedlach mieszkaniowych.
W tym wypadku problemem dla policji i straży miejskiej może być jednak identyfikacja, czy zaśmiecający jest mieszkańcem danego bloku, czy nie - argumentuje przedstawiciel Ministerstwa Klimatu i Środowiska na łamach "DGP".
Samorządowcy ze Związku Miast Polskich skłaniają się ku innemu rozwiązaniu. Miałoby ono polegać na włączeniu nieruchomości niezamieszkanych do gminnych systemów odbioru śmieci. To uszczelni system, bo obecnie zdarza się, że przedsiębiorcy zaniżają masę odpadów, jakie generują - mówią eksperci.
A co można zrobić już teraz, aby nikt nie podrzucił nam swoich odpadów? MKiŚ radzi, żeby… zamykać altany śmietnikowe. "W resorcie staramy się nakłaniać właścicieli nieruchomości do wprowadzenia rozwiązań, które ograniczą dostęp do wiat osobom, które nie zamieszkują pod tymi adresami" - mówi na łamach "DGP" Marek Goleń, dyrektor departamentu gospodarki odpadami w resorcie klimatu.