Chłopiec wskoczył do rzeki, prosto w paszczę krokodyla. Widział to kolega
To kolejna tragedia na styku relacji ludzi i krokodyli różańcowych, które dość licznie zamieszkują wyspę Borneo. To największe krokodyle świata, które są w stanie pożreć człowieka. Tak się właśnie stało z chłopcem, który na oczach swego kolegi skoczył do rzeki wprost pod paszczą zwierzęcia. Chłopca już uznano za zmarłego.
Tragedia wydarzyła się w prowincji Kalimantan Zachodni. To po indonezyjskiej części wyspy Borneo, podzielonej między trzy państwa - Indonezję, Malezję i Brunei. Indonezyjska część jest największa, a Kalimantan Zachodni to cały jej fragment przylegający do Morza Południowochińskiego.
Krokodyle różańcowe zamieszkują nie tylko Borneo, ale całą południową Azję, jak również północną Australię, Nową Gwineę i pobliskie wyspy jak Fidżi czy Wsypy Salomona. Przedostawanie się na wyspy regionu Indo-Pacyfiku nie jest dla nich problemem, jako że to jeden z dwóch krokodyli na świecie, które potrafią pływać i żyć w wodzie morskiej. W Australii nazywa się je zresztą z tego powodu "saltwater crocodile" czyli krokodyl słonowodny. Z kolei nazwa krokodyl różańcowy dotyczy rzędów drobnych łusek podobnych do paciorków różańca widocznych wzdłuż głowy zwierzęcia.
Te duże gady osiągają spore rozmiary, nawet 6 metrów, chociaż krążą legendy o krokodylach różańcowych nawet jeszcze większych. Ten, który zaatakował chłopca na Borneo, mierzył 4 metry. To bardzo dużo, wystarczająco, by młody człowiek nie miał w wodzie żadnych szans.
Chłopak skoczył wprost pod nos krokodyla
Jak mówi jego kolega, który widział zajście, chłopiec skoczył do rzeki niemal tuż pod paszczę wielkiego krokodyla, którego nie zauważył. Nawet wielkie osobniki tych zwierząt potrafią pozostać nieruchome i niewidoczne, podobne do kamienia czy kłody drewna, zwłaszcza w wodzie mętnej. Cierpliwość krokodyla w oczekiwaniu na potencjalną zdobycz jest niesłychana. Potrafi on przez kilka godzin czekać nieruchomo.
Jak mówi kolega 10-latka z Borneo, gdy chłopak skoczył do wody, krokodyl wynurzył się i zaatakował. Więcej swego kolegi już nie widział. Zaczął go poszukiwać przy użyciu łodzi motorowej, ale bez skutku. Do akcji poszukiwawczej włączyli się też okoliczni mieszkańcy, ale ciała nie udało się znaleźć. Chłopiec został uznany za zmarłego.
To nie pierwszy śmiertelny atak krokodyla różańcowego na Borneo w ostatnich miesiącach. Przed świętami, w grudniu zginęła tu 44-letnia pracownica plantacji palm olejowych, którą zwierzę przyskrzyniło na lądzie. Inną ofiarą był wędkarz zaatakowany po drugiej stronie wyspy. W październiku podczas poszukiwań jednej z ofiar ataku krokodyla znaleziono także drugą.
Liczba krokodyli różańcowych na Borneo przekracza 30 tysięcy osobników.
