Aktywiści zakłócili wiec premiera w Świdniku. Odpowiedzą za wykroczenie
W piątek premier Mateusz Morawiecki był w Świdniku, gdzie prowadził kampanię wyborczą. Przemawiając ze sceny podczas spotkania stwierdził, że przed wiecem "ktoś próbował go zaatakować". Chodzi o aktywistów z organizacji Extinction Rebellion Warszawa. Dwaj mężczyźni odpowiedzą za zakłócenie zgłoszonego wcześniej zgromadzenia publicznego. Grozi im grzywna lub kara ograniczenia wolności.
W czasie wiecu premier powiedział, że tuż przed spotkaniem "ktoś próbował go zaatakować". Chodzi o aktywistów z organizacji Extinction Rebellion Warszawa, którzy trzymali transparent z napisem "Ocieplenie to twoja robota". Mężczyźni zostali wyprowadzeni przez Służbę Ochrony Państwa i przekazani policji. "Niestety nasi przeciwnicy polityczni wybrali taką formę protestu, wybrali takie prowokacje. Widzimy to na coraz to kolejnych spotkaniach" - powiedział szef rządu i kontynuował spotkanie.
Aktywiści odpowiedzą za wykroczenie. Organizacja proekologiczna odpiera zarzuty
Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie nadkom. Andrzej Fijołek powiedział w sobotę PAP, że 44-latek i 19-latek odpowiedzą za zakłócenie zgłoszonego wcześniej zgromadzenia publicznego, za które Kodeks wykroczeń przewiduje karę grzywny lub ograniczenia wolności. Obaj są aktywistami wspomnianej organizacji proekologicznej.
Obaj mężczyźni odpowiedzą za wykroczenie. Po wykonanych czynnościach wczoraj zostali zwolnieni do domu.
Organizacja odniosła się do zarzutów o atak informując za pośrednictwem mediów społecznościowych, że słowa premiera to "kłamstwo". "W Świdniku mogliście usłyszeć kłamstwo o ataku na premiera Morawieckiego. Nasze protesty są zawsze pozbawione przemocy. Takie były są i będą. Mateusz Morawiecki zamiast dyskusji wybiera nagonkę na aktywistów. Haniebne" - czytamy we wpisie na platformie X.
"Premier w Świdniku nie został zaatakowany. Aktywistki i aktywiści z Extinction Rebellion Warszawa z poświęceniem, ryzykując represje, walczą o klimat, lecz nigdy nie stosują przemocy" - podkreśliło Extinction Rebellion Polska. Zapewniają, że celem protestu jest walka o dostęp do ciepła i energii dla wszystkich, bezpieczeństwo klimatyczne i stabilny klimat.
Zarzuty o brutalność wobec aktywistów
Po wiecu wyborczym dziennikarka "Wyborczej", która była na spotkaniu, opisała całe zajście. Według niej aktywiści zostali brutalnie potraktowani przez funkcjonariuszy SOP. Mężczyźni, którzy wnieśli transparent, mieli zostać rzuceni na ziemię, a do jednego z nich funkcjonariusze krzyczeli m.in. "Leż, k..., leż", czy "Ty ch...". Dziennikarce, która nagrywała zajście, jeden z funkcjonariuszy obezwładniających aktywistów miał wytrącić z ręki telefon i rzucić na ziemię, rozbijając ekran.
Służba Ochrony Państwa odpiera stawiane wobec nich zarzuty, pisząc na portalu X, że "funkcjonariusze SOP w trakcie interwencji w Świdniku, nie używali wulgaryzmów. Wypowiedziała je osoba cywilna będąca świadkiem interwencji".