Panda wielka z Chin oszukała wszystkich. Jest niedźwiedziem, a nie szopem
- Przecież to niedźwiedź - utrzymywali Amerykanie, opierając się na tym, co widać gołym okiem i na co zwracał uwagę także odkrywca pandy wielkiej, słynny francuski misjonarz i odkrywca Armand David. On też nie miał wątpliwości - panda wygląda jak czarno-biały niedźwiedź. Europejscy zoologowie uważali wtedy amerykańskich kolegów za ignorantów. - To pozory. Panda jest szopem, tylko wygląda jak niedźwiedź - uważali. A symbol chińskiej przyrody na rozstrzygnięcie sporu musiał poczekać do badań DNA.
Owe "pozory" w zoologii nazywają się często konwergencją. W wypadku biologii konwergencją jest powstawanie bardzo podobnych cech (np. wyglądu) u organizmów niespokrewnionych. Dzieje się tak pod wpływem wpływu tych samych warunków środowiska. Dlatego zatem delfin i rekin mają podobne sylwetki, chociaż jeden jest ssakiem, a drugi - rybą. Dlatego podobnie wyglądają jeżozwierz i jeż, chociaż to ssaki od siebie bardzo odległe.
Czy panda to niedźwiedź?
I taka konwergencja mogła być przyczyną, dla której panda wielka wyglądała jak niedźwiedź, chociaż wcale nim nie była.
To było stanowisko większości zoologów na świecie, z wyjątkiem amerykańskich. Amerykanie niemal od początku stali na stanowisku, że w wypadku pandy wielkiej mamy do czynienia z niedźwiedziem. To nie jest żadna iluzja, pozory, żadna konwergencja. To po prostu niedźwiedź, co widać gołym okiem. Chińska panda zachowywała się jak niedźwiedź, wyglądała jak niedźwiedź i była z niedźwiedziami kojarzona. Jej niezwykłe, czarno-białe ubarwienie sprawiło, że stała się szybko symbolem nie tylko Chin, ale w ogóle ochrony środowiska i wzorem dla producentów maskotek. Także pluszowych misiów.
- Miś, miś! - krzyczeli wszyscy na widok pandy, podobnie jak krzyczał francuski misjonarz Armand David, gdy pandę wielką zobaczył jako pierwszy i następnie opisał. Nie sposób wyobrazić sobie jego zdumienia i kto wie, może uśmiechu, gdy zobaczył takiego czarno-białego misia w bambusowych lasach środkowych Chin. Wszak panda wywołuje podobne reakcje u każdego.
Ojciec Armand David to postać dla chińskiej przyrody w zasadzie legendarna. Jego misja duszpasterska w Chinach w XIX wieku zaowocowała fenomenalnymi wręcz odkryciami, wśród których jest chociażby znalezienie tu mitycznego milu, do dzisiaj zwanego jeleniem Davida. Jeleniem Davida przez V, bo właśnie od nazwiska mnicha. On także opisał rokselanę złocistą - małpę żyjącą w górskich Chinach, także w śniegu i którą długo uważano jedynie za wymysł twórców sztuki, rodzaj fantazji. Armand David dowiódł, że śnieżna małpa w Chinach istnieje.
Panda wielka stała się obsesją myśliwych
Odkryciem Francuza była też panda wielka, której nie miał jednak okazji widzieć żywej. W marcu 1869 roku napotkał jedynie niesamowitą skórę w kolorach czarnym i białym w domu pewnego Chińczyka zwanego Li. Zwierzę stało się jego obsesją, mnich zgromadził skóry i kości, które wysłał do Paryża, ale żywego osobnika nie napotkał.
Żywej długo nikt z Europy nie widział. Na tyle długo, że "czarno-biały niedźwiedź" stał się wręcz mitem i wyzwaniem dla wielu poszukiwaczy i łowców. Z tego, co wiemy to Niemiec Hugo Weigold był pierwszym człowiekiem spoza Azji, który zobaczył ją, ale nie na wolności. W 1916 roku kupił od Chińczyków młode pandy.
Natomiast bracia Kermit i Theodore Roosevelt (prezydent USA na początku XX wieku) w 1929 roku dotarli do Chin z wyprawą, w trakcie której to prawdopodobnie były prezydent Stanów Zjednoczonych jako pierwszy zastrzelił to zwierzę. Tak wówczas zdobywano wiedzę - poprzez zastrzelenie i trofeum.
Zarówno Armand David, jak i Amerykanie nie mieli wątpliwości, że napotkali niedźwiedzia. A ponieważ żywił się on niemal wyłącznie bambusem, szybko przylgnęło do niego nawet określenie "niedźwiedź bambusowy". Niemal to ważne zastrzeżenie, bowiem wbrew temu, co się powszechnie uważa, panda wielka nie je wyłącznie tej trawy. Jej pokarm jest nieco bardziej urozmaicony. Zdarza się, że panda zjada nawet mięso.
W każdym razie jest głównie roślino- i głównie bambusożerna, a wśród ssaków drapieżnych jest tylko jedna rodzina, której przedstawiciele są tak mocno związani z pokarmem roślinnym... To szopowate, wśród których znajdziemy jaroszy. Nigdy nie jest to 100 procent, ale taki np. kinkażu żółty zjada w 90 procentach owoce.
To jednak nie był jedyny powód, dla którego pandę wielką zaczęto łączyć z szopami. Chodziło także o pewne szczegóły anatomiczne, np. budowę układu pokarmowego, układu rozrodczego, wreszcie stóp, które w wypadku pandy różnią się od kończyn innych niedźwiedzi. Są owłosione i mają dodatkowy palec (dzisiaj wiemy, że to nie palec, ale upodabniająca się do niego kość nadgarstka, pomagająca zwierzęciu przyginać łodygi roślin).
Języczkiem u wagi była pandka mała
Już słynny francuski zoolog Henri Milne-Edwards, który opisał chińską pandę jeszcze na podstawie skór i kości, miał poważne wątpliwości, czy to aby na pewno niedźwiedź. Argumentem koronnym okazała się druga panda z Azji, zwana wtedy pandą małą. Nieduża, rudawa i rzeczywiście podobna do szopa.
Ponieważ zoologowie nie byli pewni, co takie zwierzęta jak te dwie pandy robią w Azji, uznali że muszą stanowić pewien relikt dawnych epok. Pozostałość pierwotnych gałęzi ewolucji, która dotyczyła nie tyle niedźwiedzi, co szopowatych. I obie pandy stanowiły część tej związanej z Ameryką grupy ssaków drapieżnych jako podobne do siebie i żywiące się głównie bambusem, z tym zastrzeżeniem, że panda wielka przeszła konwergencyjną przemianę i stała się duża i podobna do niedźwiedzia. Ten pogląd zaczął obowiązywać wraz z XX wiekiem, od 1901 roku.
W starszych książkach czy atlasach zoologicznych znajdziemy tę klasyfikację jako pewną ciekawostkę. Misiowata panda wielka jest tam po prostu przerośniętym szopem z Azji, tak ją klasyfikowano. Nie wszyscy jednak. Literatura amerykańska konsekwentnie traktowała pandę wielką jako niedźwiedzia, co jeszcze w latach osiemdziesiątych wywoływało kontrowersje a nawet zarzuty o ignorancji. Uznawano, że amerykańscy zoologowie nie dostrzegają anatomicznych detalu budowy tego zwierzęcia, a polegają tylko na optycznej iluzji.
Słowem, dali się chińskiej pandzie nabrać. Zrobić w bambus.
Badania genetyczne rozwiały wątpliwości
I dopiero badania genetyczne, które można było przeprowadzić pod koniec XX wieku, wyjaśniły wątpliwości. Pojawiły się technologiczne i medyczne możliwości, by pobrać próbki i zbadać DNA. Wynik był zdumiewający: potwierdził bliskie pokrewieństwo pandy wielkiej z niedźwiedziami.
A zatem to nie Amerykanie dali się nabrać, ale cała reszta, która po pierwsze - uznała pandę małą za przedstawiciela szopowatych na podstawie budowy ciała, puszystego i pręgowanego ogona, okrągłej głowy czy diety, a po drugie - dołączyła do niej pandę wielką. Niesłusznie, bo panda wielka to jednak niedźwiedź.
Systematyka wzięła w łeb. Panda wielka została wyłączona z rodziny szopowatych i przesunięta do niedźwiedzi. Natomiast panda mała została zdegradowana z roli jej bliskiej krewniaczki. Dostała nową nazwę rodzajową, a co za tym idzie - trzeba było jej nadać także nową polską nazwę. Dzisiaj zatem to już nie panda mała, a pandka mała. Zarazem rudzielec z Azji trafił do zupełnie nowej rodziny pandkowatych, która dzisiaj obejmuje tylko nią. Zalicza się do niej jednak także wiele gatunków wymarłych pandek, których szczątki znajdowano nawet w Europie.