Wysyp piskląt ptaków poza gniazdami. Co się dzieje? Wkraczają naukowcy
Pisklę leży na ziemi. Pewnie wyleciało z gniazda. Serce się kraje, więc wiele osób z owego serca odruchu próbuje mu pomóc. I zabiera do azylu dla ptaków. – To fatalny błąd. Takie pisklę na ziemi to najczęściej zupełnie naturalna sprawa, na którą i ono, i ptasi rodzice są przygotowani – mówi prof. Piotr Tryjanowski badający ptaki na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu.
Zdjęć takich piskląt przysyłanych przez czytelników czy też wrzucanych do social mediów jest teraz bardzo dużo. Wygląda to wręcz na jakąś plagę, jakby z jakichś powodów młode ptaki masowo wypadały z gniazd. Ludzie się martwią, pytają co zrobić i często próbują pomóc pisklęciu. Zbierają je i zawożą do azylu.
- A tam może się okazać, że pracownicy azylu złapią się za głowę. Może się bowiem okazać, że pisklę zostało zabrane bezpodstawnie. Co więcej, naruszyliśmy w ten sposób proces jego wychowu - mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. I dodaje, że takie przypadki to ważna kwestia edukacji przyrodniczej. Trzeba ją pilnie przerobić. Jeżeli nie robią tego szkoły, pozostają media.
Pisklę poza gniazdem to podlot
Najczęściej mamy bowiem do czynienia z podlotem. To określenie oznacza młodego ptaka, który nie potrafi jeszcze latać, wymaga opieki rodziców, ale znajduje się poza gniazdem. Co jednak najważniejsze, znajduje się poza gniazdem nie z powodu wypadku, niezdarności czy zrządzenia losu, ale często z... własnej woli.
Ptaki dzielą się na gniazdowniki i zagniazdowniki. Te drugie jak np. pisklęta perkozów, kaczek czy kur szybko są samodzielne. Nie wymagają długiego pobytu w gnieździe. Pierwsze to zwierzęta, których młode długo wymagają opieki rodzicielskiej. W naszym rozumieniu - właśnie w gnieździe, które jest ich bezpiecznym azylem do chwili, gdy zaczną być samodzielne i zdolne do lotu. Z tym nam się kojarzą pisklęta bocianów, jaskółek, sokołów i wielu innych ptaków. Tymczasem w rzeczywistości gniazdo jest potrzebne ptakom głównie do wysiadywania jaj. Po wylęgu ptasie dzieci niekoniecznie muszą dorastać właśnie w nim.
Podloty to takie młode ptaki, które z gniazda nie tyle wypadły (co też się zdarza), ale wyskoczyły. Dobrowolnie i pod wpływem wpojonych im instynktów. Tak się dzieje wtedy, gdy poczują zagrożenie. - Wtedy zdarza się, że wyskakują niemal jak na sygnał - opisuje prof. Piotr Tryjanowski. - Nie jest to żadna patologia, wypadek ani tym bardziej sytuacja wymagająca naszej interwencji. Przeciwnie, zarówno młode, jak i rodzice są na nią przygotowani.
Atak drapieżnika to najczęstszy powód, dla którego podlot ląduje na ziemi, ale może się do tego przyczynić także pogoda (ulewa, wiatr) czy inne przyczyny. - Do gniazda już nie wraca - przypomina prof. Piotr Tryjanowski. - Rodzice wówczas karmią go w tym miejscu, w którym się znalazł. To rodzaj gniazda zastępczego, wychów poza nim.
Podloty to młode ptaki, które same wyskoczyły w gniazda. Nie wymagają naszej pomocy ani zabrania ich do azylu
Przez taki etap swojego życia przechodzą niemal wszystkie gniazdowniki. Niemal, gdyż są pewne wyjątki, chociażby jaskółki, jerzyki czy bociany. U takich zwierząt jak drozdy np. śpiewaki, kosy czy kwiczoły, a także u sikor, kawek, wron, zięb, ptaków szponiastych to wręcz standard do tego stopnia, że etap podlota jest uważany za normalny i zwyczajowy etap życia takiego ptaka.
Zabieramy pisklę do azylu. To fatalny błąd
W żadnym razie nie należy go wówczas zabierać jako ofiary wypadku i odwozić do azylu. Takie postępowanie niweczy trud rodziców, którzy na pewno są w pobliżu. Nie zostawią dziecka, a ono jest przygotowane na podobną sytuację. Większość podlotów ma spore rozmiary, niekiedy większe od swych rodziców. Są bowiem napakowane tłuszczem, który ma je zabezpieczać na takie sytuacje, jak również na czas, gdy krótko po rozstaniu z rodzicami mogą mieć jeszcze problem ze zdobywaniem pokarmu. Nawet dłuższy czas poza gniazdem w niczym im nie zagraża.
Oczywiście, poza atakiem drapieżników. Bezdomne i swobodnie biegające koty dlatego stanowią wielkie zagrożenie dla przyrody, że łatwo mogą dopaść podlota. Koty powodują spore straty wśród takich ptaków, które niekiedy z deszczu trafiają pod rynnę. Nawet jednak z obawy przed kotami nie należy ich zabierać. Przyroda wkalkulowała stratę części podlotów, które są istotne dla wyżywienia niektórych drapieżników. Liczne bezdomne koty zakłócają ten proces, ale nie stanowią argumentu, by wiedzeni odruchem serca ludzie zabierali ptaki i zakłócali ten proces wychowu młodych.
Skoro Wielkanoc, to quiz o jajkach. Spróbujcie nie potłuc [QUIZ]
Warto pamiętać, że u kosów, śpiewaków i innych ptaków podloty mogą stanowić ogromny procent wszystkich piskląt i w naturalny sposób spora część procesu wychowawczego tych ptaków odbywa się poza gniazdem. Nie ma w tym nic dziwnego. Podlot często jest dobrze zakamuflowany, a rodzice odnajdują go bez trudu.
Wśród ptaków drapieżnych istnieje jeszcze zjawisko tzw. gałęziaków. To podloty, które nie tyle lądują na ziemi, co na pobliskich gałęziach. To zjawisko częste chociażby sów. Takich puchatych sów znajdujących się na konarze poza gniazdem także nie należy zabierać, o ile nie są ranne.