Nowy gatunek został odkryty dzięki plecakom. Założyli je na ptaki
Ptaki wyposażone w miniaturowe plecaki pozwoliły naukowcom odkryć największy gatunek kolibra na świecie. Zamieszkują one wysokie góry Ameryki Południowej.
Kolibry słyną z tego, że są najmniejszymi ptakami na świecie. Ale mają też wiele innych powodów do dumy. Jeden z gatunków tych ptaków migruje na ogromne odległości. Ptaki pokonują ponad 8 tys. kilometrów, jednocześnie wspinając się w najwyższe partie Andów.
Zobacz również:
Amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu Nowego Meksyku postanowili prześledzić tę ekstremalną migrację. Ale ich badanie przyniosło zaskakujący rezultat: przypadkiem odkryli także największy znany nauce gatunek kolibra.
Ekstremalna migracja maleńkich ptaków
Zaczęło się od tego, że badacze chcieli wyjaśnić zagadkę. Wiadomo było, że giganciki, które rozmnażają się wzdłuż wybrzeży Pacyfiku w środkowym Chile gdzieś migrują. Tyle, że nikt nie wiedział dokąd. Ptaki odlatywały i... po prostu znikały. Tajemnica pozostawała niewyjaśniona od XIX w., kiedy migrację tych ptaków opisał Karol Darwin. Słynny przyrodnik spekulował, że mogą one udawać się na pustynię Atakama w północnym Chile.
Zespół naukowców, w skład którego wchodzili też naukowcy z Pontificia Universidad Católica de Chile z Chile i Centro de Ornitología y Biodiversidad z Peru, postanowił prześledzić wędrówkę ptaków, przymocowując do nich niewielkie plecaki zawierające miniaturowe urządzenia śledzące, które były na tyle lekkie, że nie zakłócały ich zdolności do zawisania przy kwiatach. "Opracowanie odpowiedniego projektu uprzęży wymagało wielu prób i błędów" mówi dr Jessie Williamson z Uniwersytetu Nowego Meksyku. "Praca z kolibrami jest trudna, ponieważ są lekkie, mają długie skrzydła i krótkie nogi. To mali akrobaci".
Do tego trzeba je jeszcze złapać. A to okazało się nie lada wyzwaniem. "Łapanie gigantycznych kolibrów jest bardzo trudne" stwierdza współautor badania Emil Bautista. "Wszystkiego pilnują i dobrze znają swoje terytoria. Musieliśmy strategicznie wybierać miejsca na nasze sieci. Jeśli kolibry zobaczą coś niezwykłego, nie odwiedzą tego miejsca. Są bardziej spostrzegawcze niż inne ptaki".
Wysokogórscy lotnicy
Rezultaty przeszły jednak najśmielsze oczekiwania naukowców. Nie tylko udało się prześledzić wędrówkę maleńkich ptaków, ale okazała się ona bardziej dramatyczna, niż ktokolwiek podejrzewał.
Nadajniki pozwoliły naukowcom ustalić, że podróż, jaką każdego roku podejmują kolibry jest naprawdę epicka. Ptaki pokonują 8300 kilometrów, czyli mniej więcej odległość między Nowym Jorkiem a Stambułem. A i to nie jest koniec ich wyczynów. Bo okazało się, że celem wędrówki są wysokie partie Andów w Peru. Oznacza to, że oprócz konieczności pokonania ekstremalnych odległości, ptaki muszą także wznieść się na wysokość ponad 5 tys. metrów.
Dla niewielkich ptaków to ogromne wyzwanie, bo warunki panujące na dużych wysokościach są dla nich trudne ze względu na rozrzedzone powietrze. Okazuje się jednak, że ptaki wykorzystują tę samą strategię aklimatyzacji, z jakiej korzystają alpiniści. Migrujące giganciki “wspinają się" etapami, zatrzymując się na kilka dni na danej wysokości, aby przyzwyczaić swój organizm do nowych warunków.
Nieznany gatunek
Ustalenie tego, dokąd udają się niewielkie ptaki wyjaśniło jednocześnie zagadkę tego, w jaki sposób udawało się im “znikać". W miejscu, w którym zimują, występuje bowiem druga populacja gigancików, która jednak nie migruje i cały rok mieszka na dużej wysokości. "Nikt nie wiedział, dokąd udają się migrujące giganciki ponieważ ukrywały się wśród niemigrujących" mówi prof. Christopher Witt "Te dwie formy gigancików wyglądają niemal identycznie — przez stulecia ornitolodzy i obserwatorzy ptaków nigdy nie zauważyli, że się różnią".
A mimo bardzo zbliżonego wyglądu okazało się, że różnią się fundamentalnie. Sekwencjonowanie DNA gigancików udowodniło, że populacja migrująca i populacja osiadła to w rzeczywistości dwa zupełnie osobne gatunki, które ewoluowały osobno przez około trzy miliony lat.
Populacja gigancików, która żyje przez cały rok w wysokich Andach, jest większa i ma wyraźnie inną krew i płuca niż formy wędrowne. Jako gatunek wcześniej nierozpoznany, potrzebowały jednak nazwy. Po konsultacjach z naukowcami zespół zaproponował nazwę Patagona chaski, aby podkreślić wspólne cechy charakterystyczne gigantycznych kolibrów i szybkonogich posłańców chaski z imperium Inków, przystosowanych do przebywania na dużych wysokościach. Nowe kolibry są największymi znanymi nauce przedstawicielami tej rodziny ptaków. Są około ośmiu razy masywniejsze od powszechnych w Ameryce Północnej koliberków rubinobrodych i osiągają nawet 24 gramy. Czyli mniej więcej tyle, ile ważą wróble mazurki.
Obecnie obie populacje ptaków są stabilne, a gatunki te są powszechne w ich zasięgu - niektóre nawet odwiedzają przydomowe źródła nektaru. Zespół planuje kontynuować badania nad tymi tajemniczymi ptakami.
Nowe gatunki których nie zauważaliśmy
To nie jedyny przypadek, kiedy dopiero badania genetyczne pokazały naukowcom że zwierzęta, które uznawaliśmy za jeden gatunek tak naprawdę stanowią kilka tak podobnych do siebie, że różnice odnajdujemy dopiero na poziomie DNA.
Może najsłynniejszym przykładem takiego odkrycia jest badanie z 2016 r., które wykazało, że żyrafy to nie jeden gatunek, ale cztery. Badacze z Centrum Badań nad Różnorodnością Biologiczną i Klimatem w Niemczech wykazali, że populacje żyraf z różnych części afryki mają kod genetyczny różniący się mniej więcej tak, jak DNA niedźwiedzi polarnych i niedźwiedzi brunatnych. W związku z tym wyodrębnili cztery spokrewnione gatunki: żyrafy północne, południowe, masajskie i siatkowe, które nie krzyżowały się i nie wymieniały między sobą materiałem genetycznym od milionów lat.
To odkrycie miało poważne konsekwencje dla ochrony żyraf. Zamiast jednej, stosunkowo dużej populacji zwierząt obejmującej całą Afrykę, ochrony wymagają cztery, znacznie mniejsze i znacznie bardziej narażone na wyginięcie. A w ciągu ostatnich 15 lat populacja żyraf na wolności spadła o ok. 40 proc.