Niedźwiedzie sieją postrach u sąsiada Polski. Powód nie jest oczywisty
W kwestii niedźwiedzi brunatnych Słowacja przeżywa teraz mniej więcej to, co my z wilkami - wzrasta liczba ich kontaktów z ludźmi, więc człowiek szuka najprostszych wyjaśnień, które najmniej obciążają umysł i wyobraźnię. Uznaje, że niedźwiedzi jest za dużo, swojej winy nie widzi. A Słowacja jest akurat kapitalnym przykładem na zmiany powodowane przez człowieka, np. w rolnictwie, które odbijają się tak szerokim echem. Tak szerokim, że sięgają nawet niedźwiedzi.
Niedźwiedź brunatny kojarzy się nam z górami i ich niedostępnymi fragmentami, gdzie zakłada gawry i gdzie żeruje. Raczej nie wiążemy go z produkcją rolną, polami i uprawami. To zupełnie zaburzony obraz wywołany tym, że w Polsce oraz wielu innych krajach Europy te wielkie drapieżniki rzeczywiście wycofały się w góry mniej więcej z początkiem ery industrializacji i wraz z rewolucją przemysłową. To jednak nie znaczy, że do tych gór ich życie się ogranicza.
Polskich niedźwiedzi zostało niewiele
Polskie niedźwiedzie brunatne to gatunek skrajnie nieliczny. Zostało nam ich około setki, wyłącznie w górskich pasmach w Bieszczadach, Tatrach i Beskidach. Od dawna nie mamy niedźwiedzi w Sudetach, nie mamy ich także na nizinach. Ostatniego osobnika w centralnej Polsce zastrzelono w lasach bedońskich pod Piotrkowem w XVII w. W XVIII w. wymarły niedźwiedzie w Wielkopolsce, w 1744 r. zabito ostatniego na Ziemi Lubuskiej, a w 1756 r. - w nizinnej części Śląska. Na Górze św. Anny niedźwiedzie przetrwały do 1804 r.
W pierwszej połowie XIX w. mieliśmy niedobitki niedźwiedzi w Górach Świętokrzyskich (ostatni padł na Barczy w 1867 r.), na Kurpiach i Mazurach, a Puszcza Białowieska zachowała te wspaniałe ssaki do roku 1879. Próba ponownego wprowadzenia niedźwiedzi do Białowieży przed wojną nie powiodła się, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że w 2019 r. pojawiła się informacja o osobniku przemierzającym Puszczę Białowieską. Zapewne przywędrował z Białorusi.
To wszystko pokazuje, że w Polsce na niedźwiedzia patrzymy już jako na zwierzę rzadkie i wybitnie górskie, a i tak zdarzają się od czasu do czasu kontakty z tym wielkim drapieżnikiem na terenie naszego kraju, co od razu przedostaje się do mediów. To jednak i tak nic w porównaniu z tym, co dzieje się w Słowacji.
Słowacja boi się niedźwiedzi. Sama to sobie robi
Grasujący w Liptovskim Mikulasu niedźwiedź, o którym pisaliśmy w Zielonej Interii, wzbudził wiele emocji w Słowacji. Pędził po ulicy miasta, ludzie uciekali. Według ostatnich doniesień w wyniku niespodziewanego spotkania z drapieżnikiem zostało poszkodowanych pięć osób.
To wywołało falę dyskusji o tym, co zrobić z niedźwiedziami. Pojawiały się pomysły nowych uregulowań prawnych i odstrzału. Słowacja ma się domagać w Unii Europejskiej zmian w zakresie statusu ochronnego niedźwiedzia brunatnego.
Który nadal jest zwierzęciem w Europie ginącym, dodajmy. Nie licząc Rosji, gdzie żyje ich najwięcej, to najliczniejszą populacją dysponuje teraz Rumunia, gdzie liczba tych ssaków przekracza 5 tys. Rumuni żyją z niedźwiedziami na co dzień, zwłaszcza na terenach Transylwanii czy Karpat.
Kraje skandynawskie, takie jak Szwecja czy Finlandia, zamieszkuje po 2-3 tys. niedźwiedzi, a populacja słowacka wzrosła z około 800 osobników w 2007 r. do ponad 1000, może 1500 obecnie (słowaccy leśnicy uważają, że nawet więcej). To dwukrotny wzrost i liczba niedźwiedzi, o której w Polsce nie mamy co myśleć.
Już z tego tylko powodu liczba kontaktów ludzi z niedźwiedziami w Słowacji rośnie, ale ich liczebność to nie jest jedyny powód. Niedźwiedzie tracą siedliska. Wyrąb lasów, niszczenie ich mateczników sprawia, że muszą szukać nowych możliwości. Jak zwracał uwagę w rozmowie z Zieloną Interią Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty, rozwiązaniem jest utworzenie stref ochronnych z ograniczeniem wstępu ludzi.
To jednak nie wszystko, bowiem niedźwiedzie są zwierzętami wszystkożernymi. Potrzebują sporo pokarmu, a zapotrzebowanie na niego wzrasta przed udaniem się na zimowy spoczynek i po przebudzeniu z niego, tak jak teraz. Śmietniki, niezabezpieczone kosze z odpadkami i wysypiska oraz wszystko, co wyrzucamy i zostawiamy, przyciąga ssaki.
Siłą rzeczy pojawiają się one tam, gdzie takie odpadki mogą znaleźć, zatem blisko ludzi. W krajach takich jak Rumunia czy Turcja niedźwiedzie regularnie nawiedzają śmietniki i wysypiska w miastach - słynie z tego chociażby Brasov w Rumunii, a także kilka miast tureckich jak Sarikamis, Kars czy Erzurum.
[QUIZ] Niedźwiedź brunatny: Sprawdź, ile o nim wiesz
W Słowacji niedźwiedzie w miastach są sensacją, podobnie jak i w Polsce, ale też się zjawiają. Były widywane np. na obrzeżach miasta Rużomberk. Pojawianie się ich w takich miejscach to z punktu widzenia biologii tych zwierząt nie jest sytuacja ani ekstremalna, ani nawet wyjątkowa. Im mniej będą miały przestrzeni, im więcej możliwości blisko człowieka, tym częściej będą się pojawiały. A wtedy o konflikt nietrudno, nawet z tragicznym końcem.
W krajach przyzwyczajonych do obecności niedźwiedzi w pobliżu człowieka obowiązują i utrwalone zostały pewne reguły postępowania i zasad ostrożności. Tak jest w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, ale podobne kodeksy wiesza także Rumunia.
Słowackie niedźwiedzie w polach kukurydzy
Słowacja jest krajem spektakularnym w niedźwiedziej kwestii także z innego punktu widzenia. Szybki wzrost populacji tych ssaków i podwojenie ich liczebności w kilkanaście lat to efekt przypomnienia nam wszystkim, że niedźwiedź brunatny do życia w górach został poniekąd zmuszony i w takie trudne regiony wyparł go człowiek, ale to w równym stopniu zwierzę nizinne.
W Skandynawii, Estonii (bo w Łotwie i Litwie niedźwiedzi jest niewiele, kilkanaście, może dwadzieścia osobników) czy Rosji niedźwiedzie doskonale dają sobie radę poza górami, więc robią to także w Słowacji. Zwłaszcza, że okoliczności sprzyjają.
Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" zwróciła już w 2020 r. uwagę na to, że niedźwiedzie uwielbiają kukurydzę, a ta stała się niezwykle modna w Słowacji. Jest sadzona na polach poniżej słowackich gór, na terenach nizinnych kraju i przyciąga niedźwiedzie. Już kilka lat temu obrazki, na których te zwierzęta buszowały w kukurydzianych polach, objadając się kolbami, były całkiem częste. Najwięcej niedźwiedzi brunatnych w Słowacji mieszka właśnie nie w Tatrach czy innych pasmach karpackich, ale okolicach Banskiej Bystrzycy. To środkowa część kraju, poza głównymi pasmami górskimi.
W 2019 r. TVN24 donosił o licznych niedźwiedziach żerujących na kukurydzy w rejonie Kokawy Liptowskiej - to zaledwie 10 kilometrów od granicy z Polską, po drugiej stronie Tatr. Naliczono aż 38 niedźwiedzi na jednym polu. Takich przypadków było więcej. To wywołało reakcję domina. Populacja wzrosła, niedźwiedzie zaczęły zasiedlać nowe tereny i zbliżać się do ludzi, co doprowadziło do obecnego konfliktu.
Sytuacja w Słowacji jest pod tym względem w zasadzie szablonowa, bo dobrze pokazuje jak zachowania ludzi, a także ich niedbałość, przyciągają zwierzęta, które wkrótce stają się kłopotem dla człowieka. I dopiero wtedy ludzie wpadają w popłoch, sięgając po swoje ulubione narzędzia - broń albo kodeks z przepisami.