Najrzadszy owad świata nagle powrócił. Olbrzyma nie widziano od stu lat
To jeden z największych owadów świata, bo te tropikalne olbrzymy mierzą aż 20 cm długości. Wydaje się więc, że nietrudno takiego kolosa zauważyć. A jednak od stu lat te wielkie patyczaki były uważane za wymarłe. Teraz powracają, a ich ostatnia dzika populacja zachowała się na niezamieszkałej skale wystającej z Morza Koralowego. To nadzwyczajna sytuacja, że wielkie owady ocalały właśnie na tym odludziu.
Tylko tam jednak miały szansę. Na wyspie Lord Howe, niewielkie wyspie wulkanicznej położonej na Morzu Koralowym, nie przetrwały. Straszyk Dryococelus australis zamieszkiwał niegdyś tę wyspę licznie, jako jeden z tych wielkich pacyficznych owadów Oceanii. Uważa się, że ich najbliższymi krewnymi są wielkie straszyki z rodziny Eurycanthinae zamieszkujące np. Nową Gwineę czy Indonezję. Niektóre z nich osiągają wielkie rozmiary.
Dryococelus australis również. To jeden z największych owadów na świecie. Ma około 20 cm długości. Robi ogromne wrażenie.
A raczej robił kiedyś i teraz zaczął ponownie, bowiem ten owad długo znany był tylko z opisów. Wiem, że kolonizatorzy na Lord Howe opisali go w 1855 roku i był wtedy tak liczny, że używano go jako przynętę na ryby. Nie to jednak doprowadziło do zagłady olbrzyma, ale... parowiec "Makambo", który w 1910 roku rozpoczął kursowanie z Sydney na wyspę Lord Howe. Przed przybyciem tu Europejczyków wyspa była prawdopodobnie bezludna i doskonale odizolowana. Powstała tu szalenie oryginalna fauna, niespotykana gdzie indziej, której ogromne patyczaki były przedstawicielami. Jednakże na statku przybyły na wyspę pokładowe szczury. Zeszły z parowca i błyskawicznie wytępiły bezkręgowce.
Po roku 1920 straszyk Dryococelus australis został uznany za wymarły. Była to jedna z najszybszych zagład w dziejach świata. Oficjalny akt zgonu wystawiono mu w 1986 roku, jak się okazało - przedwcześnie.
Wielki straszyk z Lord Howe cudem przetrwał
Dryococelus australis należy do straszyków, czyli owadów wyspecjalizowanych w mimetyzmie, zatem upodabnianiu się wyglądem do otoczenia. Do straszyków należą takie owady jak liściec, który wygląda niemal tak samo jak liście drzew, a także patyczaki podobne do gałązek. Dryococelus australis z wyspy Lord Howe umiejętność kamuflażu niewiele pomogła w starciu ze szczurami.
Na całe szczęścia niedaleko Lord Howe wznosi się z morza samotna skała. To Piramida Bella, nieduża i bezludna wysepka odkryta przez Europejczyków bardzo późno i nieco przypadkiem. Wyspa znajduje się 20 km od Lord Howe, jest wymieniona przez Księgę Rekordów Guinnessa jako najwyższy pinakiel skalny na świecie. Jest obiektem z listy dziedzictwa UNESCO i to ona ocaliła wielkiego owada.
W latach 60. grupa wspinaczy próbujących zdobyć Piramidę Balla znalazła trzy martwe samice tego straszyka. To był jednak sygnał, że zwierzę nadal istnieje w innym miejscu. Poszukiwania prowadzone w XXI wieku doprowadziły do znalezienia nielicznych osobników ukrytych pod krzewami. W 2003 roku dwie pary Dryococelus australis przewieziono do Sydney, by je ocalić i przywrócić wyspie Lord Howe. Po latach udało się doprowadzić do rozmnożenia bezcennego bezkręgowca. Sprawę ułatwiało to, że te owady są partenogenetyczne, gdy zajdzie taka potrzeba.
Dzisiaj nad populacjami tych straszyków pracują ogrody zoologiczne w Melbourne, Sydney, San Diego i Bristolu w Wielkiej Brytanii. Jak informuje "Science", udało się stworzyć pulę osobników, która niebawem zostanie wypuszczona na Lord Howe. Najpierw jednak trzeba wyspę przygotować. Już teraz nie wolno trzymać tu świń i kotów, które czynią duże spustoszenie w rodzimej faunie. Dozwolone są jedynie krowy, kozy, kury, psy i konie, których nie ma tu zbyt wiele. Pozostaje jednak kwestia szczurów. To one stanowią największe zagrożenie i doprowadzają do apokalipsy rodzimego życia na wielu wyspach Pacyfiku.
Żeby ogromny straszyk mógł wrócić, muszą zniknąć szczury
Pierwsze próby wypuszczenia straszyków zostały storpedowane przez wciąż liczne szczury, zatem na Lord Howe ruszyła wielka akcja tępienia tych gryzoni. W przeciwnym wypadku zniszczą one populację Dryococelus australis tak szybko jak sto lat temu. Kiedy szczury zostaną wyeliminowane, straszyki powrócą, ale już teraz "The Sydney Morning Herald" pisze o renesansie ekologicznym na wyspie.
Cytowany przez "Science" Nicholas Carlile, ekolog stanu Nowa Południowa Walia mówi o Dryococelus australis: "Ten gatunek ten był niegdyś głównym konwerterem materii wegetatywnej i odegrał ważną funkcję w ekologii wyspy jako inżynier ekosystemu, zwiększając bogactwo i przyspieszając przetwarzanie składników odżywczych". I dodaje, że bez niego ekosystem Loerd Howe nie może działać.