Rekin zaatakował w nietypowym miejscu. Nie żyje 24-latek
24-letni zawodowy nurek zginął podczas ataku nieznanego rekina w wodach Nowej Zelandii, gdzie takie przypadki zdarzają się naprawdę rzadko. Ojciec ofiary twierdzi, że syna zaatakował żarłacz biały.
W wodach Nowej Zelandii żyje kilkanaście gatunków rekinów takich jak: rekin piaskowy, żarłacz białopłetwy, żarłacz miedziany, żarłacz galapagoski, lamna śledziowa, żarłacz śledziowy czy niegroźny dla ludzi, a ogromny długoszpar. W nowozelandzkich wodach pojawia się także żarłacz biały, aczkolwiek rzadko. To największy z drapieżnych rekinów.
Który z nich zaatakował pływaka niedaleko wyspy Chatham, nie wiadomo, ale to niezwykle rzadki przypadek. Nowa Zelandia leży znacznie dalej na południe niż Australia, na wodach o wiele chłodniejszych i bliższych bieguna. Rekiny pływają tu rzadko i są to gatunki znoszące niższe temperatury wody niż pozostałe.
Tym bardziej przypadki ataków tych drapieżnych ryb na ludzi są sporadyczne. Wywołują przez to sensację. Tymczasem śmiertelną ofiara rekina okazał się właśnie 24-letni nowozelandzki nurek zawodowy. Nurkował on niedaleko wysp Chatham. To jest nieduży archipelag leżący jeszcze daleko na wschód od Nowej Zelandii, na otwartym Pacyfiku. To 1000 km od brzegów nowozelandzkich, bagatela - jak z Warszawy do Dortmundu w Niemczech. Obok tych wysp przebiega już linia zmiany daty.
Nurek zaatakowany przez rekina koło Chatham
Nurek został zaatakowany, ale ludzie wyciągnęli go z wody i zawieźli na ląd. Tam jednak, mimo udzielonej pomocy, mężczyzna zmarł. Nie wiadomo, który gatunek rekina go zaatakował i co spowodowało ten atak. Ojciec nurka jednak przekazał, że syna zabił żarłacz biały, chociaż nie wiadomo skąd ma te informacje.
Żarłacze białe u wód nowozelandzkich mogą pojawiać się nawet częściej niż w Australii, gdyż ten duży rekin lubi wody chłodniejsze, a na dodatek w tej okolicy mieszka sporo płetwonogich, którymi się żywi. Ta ryba lubi polować w pobliżu kolonii uchatek, takie się tu znajdują. Te żarłacze patrolują chociażby wody wokół półwyspu Otago na Wyspie Południowej Nowej Zelandii, gdzie takie kolonie są.
Nie ma oficjalnych danych na temat dokładnej liczby ataków rekinów, które miały miejsce w wodach wokół Nowej Zelandii. Nieoficjalne dane szacują jednak, że od 1840 r. miało miejsce około 120 ataków, co daje historyczną średnią mniej niż jeden atak rocznie. Ostatnia ofiara śmiertelna to surfer zabity w 2000 r. Dwa lata temu duży głowomłot położył głowę na desce jednego z pływających, ale nie zrobił mu krzywdy.