Ile jest saren w lasach? Polscy naukowcy wskazują na błędy w liczeniu zwierząt
W parkach narodowych stosuje się różne metody oceny liczebności ssaków. Niektóre mogą jednak negatywnie oddziaływać na zwierzęta. Badacze sugerują, by zmienić sposób obliczania populacji zwierząt na mniej stresujący, a zarazem bardziej efektywny.
Dzikie ssaki pełnią kluczową rolę w przyrodzie, także na terenie parków narodowych. Zwierzęta mają ogromny wpływ na rośliny runa leśnego oraz na odnawianie gatunków drzewiastych, a zarazem stanowią podstawę diety wielu gatunków drapieżników.
Wiedza na temat ich składu gatunkowego i liczebności populacji jest więc kluczowa dla prawidłowego planowania zadań ochronnych - uważają naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego. Oprócz aspektów przyrodniczych oszacowanie liczby ssaków leśnych pozwala też prognozować wielkość wypłacanych odszkodowań za szkody wyrządzane przez zwierzęta w uprawach.
Rzadko ocenia się jednak wiarygodność sposobów liczenia zwierząt. Naukowcy z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego przyjrzeli się negatywnym skutkom wynikającym ze stosowanych metod liczenia ssaków.
Jak obliczyć populację saren w lesie?
Polscy naukowcy przeanalizowali jedną z metod liczenia dzikich ssaków polegającą na tzw. pędzeniach próbnych. Metoda ta była stosowana m.in. w Roztoczańskim Parku Narodowym. Pędzenia próbne są jedną form obliczania populacji jeleniowatych, ale też dzików, lisów czy zajęcy. Polegają na przepędzaniu określonych partii lasu i liczeniu wychodzących zwierząt. W takiej nagonce bierze udział spora grupa ludzi.
Stosowane obecnie metody liczenia dzikich ssaków kopytnych w parkach narodowych nie dają miarodajnych wyników i wymagają zmian - uważają naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego. Wskazują oni na sposoby, które pozwolą na rzetelną ocenę wielkości populacji, pozwalając zachować wymogi ochrony przyrodyDla porównania naukowcy wykonali ocenę wielkości populacji tych gatunków, opierając się na rejestracji zgrupowań... odchodów.
Analizy wykazały, że pędzenia próbne wykonywane w Roztoczańskim Parku Narodowym w latach 2003-2020 obarczone były dużymi błędami. Niepewność szacunków wynosiła średnio 49 proc. dla dzików, 32 proc. dla jeleni i 26 proc. dla saren. Co więcej, podczas pędzeń nie wykazywano łosi, pomimo ich obecności na terenie parku.
Śladami zwierząt
Metoda rejestracji zgrupowań odchodów, zastosowana w 2021 r., dała znacznie lepsze rezultaty: błąd oceny szacowany był zaledwie na 6 proc. dla sarny, 4 proc. dla jelenia, i 17 proc. dla dzika. Metodą tą zarejestrowano także łosie.
"W przypadku inwentaryzacji wykonywanych w parkach narodowych tak samo ważna jest dokładność uzyskanych szacunków liczebności dzikich kopytnych i nakłady finansowe, jak i wpływ stosowania danej metody na przyrodę" - podkreśla koordynator badań dr hab. Robert Mysłajek, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i członek Radu Naukowej Roztoczańskiego Parku Narodowego. - "Pędzenia nie dość, że dawały wyniki obarczone sporym błędem, to jeszcze podczas wykonywania liczeń na powierzchniach próbnych znajdowało się kilkadziesiąt osób, co nie pozostawało bez wpływu na zwierzęta".
Badacze sugerują, by "inwentaryzacje" dzikich ssaków kopytnych w parkach narodowych wykonywać metodami bardziej wiarygodnymi i jednocześnie nie oddziałującymi negatywnie na przyrodę parku narodowego.
"Zastosowanie metody opartej na liczeniu zgrupowań odchodów jest w pełni uzasadnione, ponieważ daje miarodajne wyniki i nie płoszy zwierząt" - wskazuje współautorka badań, dr hab. Sabina Nowak, profesorka Uniwersytetu Warszawskiego i prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".