Łowią ryby, przy okazji zabijają delfiny. Nie ma szans na zrównoważenie strat

Katastrofalne konsekwencje przemysłowego rybołówstwa. Badanie naukowców Uniwersytetu Bristolu i Uniwersytetu Zjednoczonych Emiratów Arabskich pokazuje, że skala śmierci zwierząt przypadkowo łapiących się w sieci jest tak wielka, że środowisko nie ma szans zrównoważyć strat.

Delfiny giną w rybackich sieciach. Straty w stadach są nie do odrobienia.
Delfiny giną w rybackich sieciach. Straty w stadach są nie do odrobienia.Unsplash
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze
Delfiny często giną przy połowach ryb. Straty w stadach są nie do odrobienia.
Delfiny często giną przy połowach ryb. Straty w stadach są nie do odrobienia.AFP

Międzynarodowy zespół naukowców opracował metodę oceny poziomów śmiertelności dzikiej przyrody spowodowanej przez człowieka podczas połowów z wykorzystaniem sieci trałowych. Obliczenia pokazują, że liczba zwierząt takich jak delfiny ginących w sieciach jest tak wielka, że taki rodzaj rybołówstwa w żaden sposób nie da się nazwać “zrównoważonym".


Działalność człowieka, taka jak rybołówstwo komercyjne, może skutkować przypadkową śmiercią dzikich zwierząt niebędących celem rybaków, zagrażając chronionym i zagrożonym gatunkom. "Przyłów i odrzucanie dzikiej fauny morskiej w rybołówstwie komercyjnym to główne wyzwania dla ochrony bioróżnorodności i zarządzania rybołówstwem na całym świecie", mówi dr Simon Allen z Szkoły Nauk Biologicznych w Bristolu, który bada zachowanie delfinów i interakcje z rybołówstwem.

Łowią ryby, przy okazji zabijają delfiny


Organizacja Whale and Dolphin Conservation szacuje, że ponad 300 000 wielorybów, delfinów i morświnów ginie każdego roku w sieciach rybackich na całym świecie. Poza nimi przypadkowymi ofiarami rybackich sieci padają płaszczki, żółwie, rekiny czy ptaki morskie.


Problemem jest to, że choć istnieją metody połowu ryb pozwalające na ograniczenie czy uniknięcie uśmiercania gatunków, które nie są celem rybaków, większość trawlerów nie działa selektywniem niszczy siedliska, a także chwyta gatunki chronione, takie jak delfiny, foki, żółwie, rekiny i płaszczki. A nawet kiedy środki, które mają wpływać na ograniczenie przypadkowego przyłowu, są stosowane, brak badań oceniających ich skuteczność.

Nie ma szans na zrównoważenie strat w populacji

"Włoki używane przez rybaków w Australii Zachodniej zostały w 2006 r. wyposażone w urządzenia zmniejszające przyłów, ale nie przeprowadzono ilościowej oceny ich wpływu. Postanowiliśmy więc stworzyć model określający poziomy przyłowu delfinów, w tym te zgłaszane w dziennikach pokładowych kapitanów i przez niezależnych obserwatorów. Niestety, nasze wyniki wyraźnie pokazują, że nawet najniższe odnotowane roczne wskaźniki chwytania delfinów nie są zrównoważone", powiedział dr Allen.


Oznacza to, że nawet przy stosowaniu środków bezpieczeństwa, liczba delfinów ginących w sieciach jest zbyt duża dla zachowania populacji tych zwierząt na jej aktualnym poziomie.


"Zastosowane przez nas podejście do oceny śmiertelności dzikich zwierząt spowodowanej przez człowieka może być stosowane do przyłowów, polowań czy śmierci zwierząt wskutek kolizji z turbinami wiatrowymi" mówi dr Oliver Manlik, adiunkt na Uniwersytecie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. “Kiedy uwzględnimy czynniki losowe, okazuje się, że poprzednie metody oceny śmiertelności dzikich zwierząt nie były wystarczająco precyzyjne".


Naukowcy podkreślają, że najlepszym sposobem na ochronę populacji dzikich zwierząt byłaby większa przejrzystość i stosowanie bardziej rygorystycznych metod pomiaru śmiertelności. Tylko dysponując kompletnymi danymi naukowymi decydenci mogą podejmować kroki realnie chroniące przyrodę przed przypadkowymi skutkami działalności człowieka.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas