Na COP26 pierwszy raz otwarcie skreślono węgiel. Polska udaje, że to jej nie dotyczy

Podczas szczytu klimatycznego COP26 po raz pierwszy padła deklaracja dotycząca końca węgla jako surowca energetycznego. Jednak w ostatnim momencie szczytu została ona ujęta jako "stopniowe zmniejszanie", a nie "wycofywanie". Pytanie więc, czy trzeba to uznać za umiarkowany sukces, czy sporą porażkę.

Elektrownia Bełchatów.
Elektrownia Bełchatów.Aleksiej WitwickiAgencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

- Na pewno stwierdzenie dotyczące wygaszania węgla to istotny postęp jeśli chodzi o negocjacje na szczytach klimatycznych. Jeszcze parę tygodni przed konferencją wydawało się, że samo odniesienie się do kwestii paliw kopalnych czy wycofania się z węgla może być bardzo trudne. To, że jednak udało się to zrobić, to wynik procesu stopniowego zwiększania ambicji przez kraje, zapoczątkowanego przez Porozumienie paryskie. Jednocześnie pod sam koniec negocjacji w Glasgow zapisy te zostały "rozwodnione" - mówi Zielonej Interii Aleksander Śniegocki, kierownik programu Energia, Klimat i Środowisko instytutu WiseEuropa.

Stwierdzenie na temat energetyki węglowej zostało złagodzone między innymi dzięki interwencji przedstawicielstwa Indii i Chin. Kiedy w ostatnim momencie wprowadzono tę zmianę prezydent COP26 Alok Sharma przepraszał za to ze łzami w oczach. - Chiny i Indie będą musiały wytłumaczyć się przed krajami najbardziej podatnymi na zmiany klimatu z tego, co zrobiły - mówił później.

Śniegocki tłumaczy, że sprzeciw państw rozwijających się - głównie Indii - żeby wpisywać daleko idące ustalenia na ten temat, wynikał z braku jednoczesnego wzmocnienia zapisów dotyczących finansowania transformacji krajów biedniejszych przez gospodarki rozwinięte.

- Indie zdają sobie sprawę, że będą musiały się zdekarbonizować. Jednak dla nich negocjacje klimatyczne to nie jest kwestia redukcji emisji, ale także adaptacji do zmian klimatu i pokrywania kosztów szkód z nich wynikających. Kraje rozwijające się takie jak Indie uważają za niesprawiedliwą sytuację, w której ponoszą te koszty samodzielnie, bez większego wsparcia od krajów rozwiniętych, które historycznie ponoszą dużo większą odpowiedzialność za skumulowane emisje przekładające się na niebezpieczne zmiany klimatu - stwierdza ekspert.

Śniegocki podkreśla, że o ile państwa europejskie wywiązują się w większości z obecnych zobowiązań dotyczących wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się, to dużo gorzej jest w przypadku Stanów Zjednoczonych.

- Ta luka finansowania w tym momencie jest głównie po stronie USA - mówi.

Na ten sam aspekt zwraca uwagę dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju, ekspert Koalicji Klimatycznej.

- Porozumienie z Glasgow zaakceptowały kraje rozwijające się, najbardziej narażone, ale z "przerażeniem", gdyż propozycja instrumentu finansowego, który miałby pomóc ofiarom kryzysu klimatycznego, została odrzucona przez Stany Zjednoczone i inne bogate narody, podobnie jak wezwanie do przeznaczenia części dochodów z handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla na finansowanie adaptacji - wyjaśnia ekspert. Jego zdaniem większość zobowiązań podjętych na COP26 jest wciąż dalece niewystarczająca i dobrowolna, więc nie ma gwarancji czy rządy, inwestorzy lub korporacje je wypełnią.

- Ponadto wiele krajów znaczących w oddziaływaniu na zmianę klimatu nawet nie podpisało tych deklaracji - mówi Kassenberg.

Polska - potęga, czy kraj rozwijający się?

Aleksander Śniegocki podkreśla natomiast, że w przypadku Polski może okazać się, że z węgla wycofamy się szybciej, niż twierdzi rząd. Ministerstwo Klimatu datę dekarbonizacji energetyki określiło na 2049 r. mimo że wcześniej na szczycie klimatycznym dołączyło do porozumienia, które mówi, że kraje rozwinięte - a takim jest Polska - powinny wycofać się z węgla w latach 30.

- Myślę, że wysokie ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla sprawią, że całkowite wycofanie produkcji energii z węgla do końca lat 30. jest jak najbardziej realne i opłacalne. A już z pewnością można powiedzieć, że rola tego źródła energii będzie wtedy już marginalna - mówi. - Jeśli natomiast chodzi o deklaracje naszego kraju, to trzeba zadać sobie pytanie, czy Polska chce się przedstawiać na arenie międzynarodowej jako państwo rozwinięte, mające wpływ na procesy globalne, czy też stawiać się w szeregu z państwami rozwijającymi się. Przedstawiciele Polski na szczytach klimatycznych próbują formułować te dwa przekazy jednocześnie, co jest wewnętrznie sprzeczne i mało konstruktywne - dodaje Śniegocki.

Dr Kassenberg stwierdził natomiast, że nasz kraj na COP26 wypadł miałko.

- Polska (...) poza przystąpieniem do deklaracji wycofania się z węgla w latach 40. jako kraj "biedny", choć rządzący politycy mówią o "wielkim sukcesie gospodarczym", nie zaistniała. Nadal utrzymany jest termin 2049 rok. Uznane to zostało za hipokryzję i nagrodzone Skamieliną Dnia dla hamulcowego całego procesu - stwierdził ekspert Koalicji Klimatycznej.

Mateusz Czerniak

Tony plastiku w oceanach. Rozkłada się do 450 lat!Deutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas