Ponad połowa ludzi na świecie je za dużo mięsa. Zmiana diety dałaby ogromne korzyści
Oprac.: Szymon Bujalski
Badacze przyjrzeli się diecie ludzi ze 140 krajów. I doszli do wniosku, że gdyby spożywali zalecane ilości mięsa i nabiału, globalne emisje gazów cieplarnianych związane z produkcją żywności spadłyby o jedną szóstą. A do tego byliby zdrowsi.
Bycie na diecie wegetariańskiej, nie wspominając o diecie w pełni roślinnej, to dla wielu ludzi wciąż trudna do wyobrażenia codzienność. Nowe badanie pokazuje jednak, że wielkie korzyści dla zdrowia i klimatu można osiągnąć i bez pełnej rezygnacji z produktów odzwierzęcych. A nawet wtedy, gdy niektórzy będą jeść ich więcej.
Za badaniem opublikowanym w czasopiśmie Nature Climate Change stoi grupa naukowców z uniwersytetów w Szanghaju, Birmingham i Groningen. Przyjrzeli się oni praktykom żywieniowym w 139 krajach i obszarach, które zamieszkuje 95 proc. globalnej populacji. Pod lupę wzięto 140 produktów.
Dieta gorsza niż…
Naukowcy za punkt odniesienia dla analizy przyjęli tzw. zdrową dietę planetarną. To dieta zaproponowana w 2019 r. przez międzynarodową grupę ekspertów z komisji EAT-Lancet. Zakłada ona stworzenie globalnego systemu żywności, który mógłby zaspokoić potrzeby 10 miliardów ludzi. I to w taki sposób, by jednocześnie zmniejszyć liczbę zgonów z powodu chorób cywilizacyjnych, głodu i złej diety oraz zapobiec upadkowi świata przyrody.
Dieta planetarna zakłada ograniczenie spożycia niezdrowej żywności, takiej jak czerwone mięso, cukier i rafinowane zboża. Jej podstawą są warzywa, owoce, produkty pełnoziarniste, rośliny strączkowe i orzechy. Niewielkie ilości produktów mlecznych i białek zwierzęcych, takich jak ryby, jaja i mięso, są dopuszczone w takiej ilości, by nie szkodzić zdrowiu ludzi i nie napędzać kryzysów środowiskowych.
„Niezdrowa dieta stanowi większe zagrożenie dla zachorowalności i śmiertelności niż niebezpieczne kontakty seksualne oraz używanie alkoholu, narkotyków i tytoniu razem wzięte” – stwierdzają naukowcy z EAT-Lancet.
Za dużo, za mało
Badacze stojący za publikacją w Nature obliczyli, że aż 56,9 proc. ludzi na świecie je zbyt dużo mięsa i nabiału.
Gdyby osoby te odżywiały zgodnie z wytycznymi diety planetarnej, globalne emisje gazów cieplarnianych związane z produkcją żywności spadłyby aż o 32,4 proc.
Łączny spadek byłby jednak mniejszy, bo wyniósłby 17 proc. Tak znacząca różnica bierze się stąd, że prawie połowa ludzi (czyli pozostałe 43,1 proc.) wciąż je zbyt mało. Gdy w ich menu pojawi się więcej jedzenia (w tym mięsa i nabiału), w naturalny sposób będzie to oznaczać zwiększenie emisji gazów cieplarnianych. Jak jednak widać zapewnienia każdemu zdrowej diety i tak oznaczać będzie znaczący spadek emisji.
W skali globalnej zmiany w kierunku diety planetarnej wymagałyby zmniejszenia podaży (pod względem zawartości kalorii) czerwonego mięsa o 81 proc., wszystkich cukrów o 72 proc., a zbóż o 50 proc. Z drugiej strony ilość spożywanych roślin strączkowych i orzechów wzrosłaby aż o 438 proc., tłuszczów dodanych o 62 proc., a warzyw i owoców - o 28 proc.
Jednym nadmiar…
Badanie pokazuje, że ludzie w zamożnych krajach spożywają o wiele więcej mięsa i nabiału niż obywatele biedniejszych państw. A to produkty właśnie z tych kategorii odpowiadają za największe emisje gazów cieplarnianych. Emisje są też ściśle powiązane z zarobkami – im więcej pieniędzy mają ludzie, tym większy jest ich wpływ na zmianę klimatu.
I tak na przykład każda z najbogatszych 10 proc. osób w Australii odpowiada średnio za ponad 10 ton emisji gazów cieplarnianych rocznie. W Kanadzie emisje te wynoszą ok. 7 ton, w USA ok. 5 ton, a w Europie Wschodniej – 4,5 ton. Dla porównania najbiedniejsze 10 proc. ludzi w tych krajach odpowiada za emisje nie większe niż 1-1,5 tony. To przedział, w którym mieści się połowa obywateli Indii – i to ta najbogatsza.
- W porównaniu z produktami pochodzenia roślinnego, produkty pochodzenia zwierzęcego dają większe możliwości ograniczenia emisji. Powinniśmy dążyć do zmniejszenia nadmiernej konsumpcji produktów o wysokiej emisji w krajach zamożnych, takich jak wołowina w Australii i USA, zwłaszcza w przypadku zamożnych grup konsumentów - komentuje dr Yuli Shan z University of Birmingham, jedna z autorek badania.
…drugim niedostatek
Eksperci zauważają jednak, że w niektórych krajach zmiana diety może być bardzo trudna. Dotyczy to na przykład Mongolii, gdzie dieta w dużej mierze opiera się na czerwonym mięsie i produktach mlecznych, co ma związek tradycyjnym koczowniczym trybem życia.
Z drugiej strony wiele biedniejszych krajów i ich obywateli nie stać, by zapewnić sobie dietę zdrową dla siebie i planety. Bo ta niezdrowa jest po prostu najtańsza i najłatwiej dostępna.
- Ponad 1,5 miliarda ludzi o niskich dochodach na całym świecie nie stać na koszt diety dla zdrowia planety. W ich przypadku zmiany w diecie wymagają zwiększonego spożycia żywności. Ale Afryka Subsaharyjska, a także Azja Południowa i Południowo-Wschodnia, od dziesięcioleci znajdują się w stagnacji pod względem wydajności produkcji rolnej. Nie mogą więc produkować ani pozwolić sobie na import odpowiedniej żywności – tłumaczy prof. Klaus Hubacek z Uniwersytetu w Groningen, kolejny z autorów badania.
Jak zachęcić ludzi?
Naukowcy wskazują przy tym rozwiązania, które mogłyby zachęcić ludzi do zmiany diety. To m.in. oznakowanie ekologicznych produktów i zwiększenie dostępności do dobrych dla zdrowia i klimatu produktów.
Jedną z proponowanych możliwości jest też wprowadzenie opłat za emisję dwutlenku węgla, co mogłoby zniechęcić osoby jedzące zbyt dużo szkodliwej dla planety żywności do zostawienia jej na sklepowych pułkach. Jednocześnie produkty zdrowe dla ludzi i planety powinny być tańsze.
Warto przy tym dodać, że w badaniu przyjrzano się jedynie zmianie diety. Dlatego też ograniczenie emisji gazów cieplarnianych wynosi 17 proc. Żeby rolnictwo przestało napędzać zmianę klimatu i degradację środowisko, potrzeba też działań na wielu innych frontach: od praktyk rolnych, przez transport, po przechowywanie.
Dlaczego jednak warto stawiać na dietę planetarną?
Po pierwsze - produkcja żywności odpowiada za jedną trzecią globalnych emisji gazów cieplarnianych i jest największą przyczyną zanikania różnorodności biologicznej. Chodzi zarówno o wiele gatunków zwierząt (jak zapylacze czy ptaki), jak i cenne ekosystemy (np. Amazonię w Ameryce Południowej i mokradła w Europie). Choć produkty odzwierzęce (mięso i nabiał) dostarczają ludzkości niespełna 20 proc. kalorii, odpowiadają jednak za większość szkód wyrządzanych i środowisko, i klimatowi.
Do tego ponad 820 milionów ludzi ma niewystarczającą ilość pożywienia, a wielu innych odżywia się niezdrowo. Efektem jest rosnący odsetek ludzi otyłych oraz chorób niezakaźnych, w tym choroby niedokrwiennej serca, udaru mózgu i cukrzycy.