Znaleźli bożonarodzeniową wyspę i gigantyczne szczury. Wkrótce było po nich
Wyobraźmy sobie naprawdę wielkiego szczura. Nie takiego, jakie czasem biegają po śmietnikach, ale znacznie większego. Na dodatek szczura, który wygląda jakby opchał się jedzeniem do tego stopnia, że ledwo chodzi. Możemy go sobie tylko wyobrazić, bo ten olbrzym przegrał wielką wojnę szczurów, jaka miała miejsce na Wyspie Bożego Narodzenia. On i jego krewniak zapłacili za to życiem.
Zachowało się nieco szczątków i kilka rysunków, w tym wspaniały rysunek Charlesa Williama Andrewsa z 1900 r. - ten, który prezentujemy. On świetnie oddaje wygląd szczura ospałego, dawnego mieszkańca Wyspy Bożego Narodzenia. Nie, w rycinie nie ma przesady, ten szczur rzeczywiście mógł tak wyglądać. Wielki i gruby, jakby napchał się karmy i ledwo chodził.
Monstrum - mówili o nim dawni żeglarze lądujący na Wyspie Bożego Narodzenia. Olbrzymi, tłusty szczur - dodawali, a angielscy żeglarze nazwali go nawet "szczurem buldogiem".
Istotnie, zwierzę robiło wielkie wrażenie. Górowało rozmiarami nawet nad największymi szczurami z Europy albo tymi, które marynarze widzieli na swoich statkach. Mierzyły ponad 25 cm długości, ważyły przeszło ćwierć kilo, no i sprawiały wrażenie otyłych.
Szczur ospały i szczur płaczliwy były endemitami
Charles William Andrews był znanym paleontologiem, który badał mezozoiczne plezjozaury i ichtiozaury, ale zasłynął też odkryciem przodków słoni w Afryce, takich jak podobne do świni Moeritherium czy badaniami nad ptakami wysp Oceanu Indyjskiego, np. mamutakami z Madagaskaru czy rzadkimi chruścielami z poszczególnych wysp regionu.
Gdy pod koniec XIX w. napotkał na Wyspie Bożego Narodzenia wielkie szczury, natychmiast się nimi zainteresował i narysował, jak zwierzęta te mogły wyglądać.
Mogły, gdyż wymarły. Andrews widział je jako jeden z ostatnich, w zasadzie w ostatniej chwili. Ostatni raz wielkiego szczura dostrzeżono w 1903 r., od tej pory tego monstrum nikt już więcej nie widział. Ani jego, ani jego krewniaka, także wielkiego, którego nazwano szczurem płaczliwym.
Te dwa gryzonie należały do absolutnie unikalnej fauny Wyspy Bożego Narodzenia. Wyspy znajdującej się na Oceanie Indyjskim, na południe od wyspy Jawa w Indonezji. W grudniu 1643 r. brytyjski żeglarz William Mynors odkrył tę leżącą na uboczu wyspę, a że jego statek "Royal Mary" dopłynął do niej w Boże Narodzenie, to tak ją nazwał.
Wyspa była tak odległa, że pies ani szczur z kulawą nogą się nią nie interesował. I nikt nie niepokoił tutejszego, endemicznego życia. Aż do drugiej połowy XIX w., gdy Brytyjczycy uznali, że jednak ją zajmą i anektują. Wtedy wypadki potoczyły się bardzo szybko.
W krótkim czasie wymarło bardzo wiele unikalnych zwierząt Wyspy Bożego Narodzenia, wśród nich zniknęły dwa miejscowe wielkie gatunki żyjące tu od tysięcy lat - szczur ospały i szczur płaczliwy.
Nam szczury kojarzą się z gryzoniami zamieszkującymi tysiącami wszystkie miasta świata, takimi jak szczur wędrowny i szczur śniady. Oba te gatunki także pochodzą z południowej Azji, ale rozlazły się po całym świecie i są kosmopolitami, na dodatek kosmopolitami ściśle związanymi z człowiekiem, jego miastami, budynkami, odpadkami.
Istnieje jednak wiele innych szczurów, które takiego sukcesu w skali makro nie odniosły, ale przez lata były królami rozmaitych wysp i zakątków świata w skali mikro. W Azji na terenach Indo-Pacyfiku jest wiele miejscowych gatunków szczurów, często endemicznych dla państw, regionów, wysp.
Weźmy chociażby szczura nowogwinejskiego, albo szczura kłującego z wysp Melanezji, szczura wyspowego z Celebesu, szczura floreskiego, szczura timorskiego i wiele, wiele innych.
To, że akurat szczur śniady, a zwłaszcza szczur wędrowny odniosły taki sukces i rozpanoszyły się na całym świecie, to efekt wysokiego stopnia adaptacji tych gatunków. I wyrok na inne szczury, czego Wyspa Bożego Narodzenia okazała się świetnym przykładem.
Szczury schodzące ze statków dokonały masakry
Szczur śniady wywodzący się z Indii albo Indochin w Europie był już tysiące lat temu. Szczur wędrowny dotarł do Europy także z Azji. Kiedyś uważano, że stało się to dopiero w epoce wielkich odkryć geograficznych, a zatem od XV do XVIII w., ale dzisiaj wiemy, że zapewne znacznie wcześniej.
Szczur wędrowny był obecny w Europie może już w starożytności, a w epoce wielkich odkryć geograficznych na statkach zaczął po prostu docierać dalej - do Ameryki, nawet Australii. Dotarł także na Wyspę Bożego Narodzenia, paradoksalnie wracając do swego matecznika.
Możliwe, że "Royal Mary", który dotarł na tę wyspę w 1643 r. nie miał jeszcze na pokładzie szczurów, które zeszłyby na nowy ląd niczym zwierzęcy robinsonowie, ale statki dopływające tu w XIX w. z pewnością już je miały. Przywlókł je prawdopodobnie w 1899 r. statek "Hindustan". I te szczury zeszły z pokładu, nastąpiła reakcja łańcuchowa.
Michael Thomas opisał szczura płaczliwego w 1887 r., a szczura ospałego - rok później. Wtedy jeszcze zamieszkiwały one wyspę, a z racji braku większych ssaków stanowiły tam istotny element ekosystemu. Kilkanaście lat później obu gatunków wielkich szczurów bożnarodzeniowych już na świecie nie było. To błyskawiczne wyginięcie, mogło trwać tylko... cztery lata!
Nic dziwnego, setki czy tysiące lat izolacji sprawiły, że te gryzonie nie były stworzone do podjęcia rywalizacji ze schodzącym ze statków najeźdźcą. Inwazja szczurów wędrownych i szczurów śniadych spadła na nie jak najazd Wikingów. Do tego stopnia, że nie wiemy nawet do końca, co wykończyło ich większych krewniaków - czy same inwazyjne szczury ich własnymi zębami, czy zabieranie przez nie pokarmu, czy może przywleczone przez nie choroby, zabójcze dla miejscowych gryzoni.
Ważący ćwierć kilograma szczur ospały był największym ssakiem i największym zwierzęciem lądowym Wyspy Bożego Narodzenia. Jego nazwa wiernie oddaje tryb życia tego gryzonia, chociaż w zasadzie nie oddaje wszystkiego.
Wedle szczątkowych opisów był on całkowicie nocnym gatunkiem i to do tego stopnia, że gdy znalazł się w świetle dziennym, nie był w stanie niemal wykonać ruchu. Czy to opisy prawdziwe, czy jednak przesadne, nie wiemy, ale donoszą one o szczurach, których światło dnia prawie paraliżowało.
Za dnia szczur ospały krył się w jamach wykopanych w korzeniach sagowców, a za dnia wychodził na żer. Co jadł? Nie wiemy, zapewne części jakichś roślin. Może był ściśle związany z tutejszymi sagowcami.
Proszę sobie wyobrazić pierwotny las Wyspy Bożego Narodzenia, przez setki lat nietknięty ręką, nogą czy siekierą człowieka. Las pełen sagowców, czyli pradawnych drzew pamietających jeszcze epokę dinozaurów.
I spod ich korzeni wyłazi szczur tak wielki i tak gruby, że nikt nigdy takowego nie widział. Światło dnia go oślepia i paraliżuje, ale gdy zapadnie zmrok, ukazuje się światu. Naszemu światu - tylko na chwilę, tylko na te niewiele lat zanim wymarł. Niezwykłe to musiały być sceny.
Szczur, który był smakoszem krabów
Jeszcze bardziej niezwykłe wrażenie robił drugi z gatunków, czyli szczur płaczliwy. On z pewnością był gryzoniem mięsożernym i żywił się zwłaszcza krabami czerwonymi - endemicznymi dla Wysp Bożego Narodzenia i Wysp Kokosowych skorupiakami, wylegającymi na ląd chwilami masowo.
To już nie tysiące, ale miliony osobników przemieszczające się do morza, by złożyć jaja. Niegdyś na wyspie żyło ponad 40 mln tych szkarłatnych krabów i to nimi żywiły się szczury płaczliwe. Uważa się, że odpowiadały za kontrolę populacji tych bezkręgowców i dzięki nim zawsze miały co jeść.
Dlatego były liczne na wyspie. Marynarze ze statku "Flying Fish", którzy dotarli tu w 1886 r. i zbierali okazy miejscowej fauny, opisywali wręcz niesłychane sceny, gdy wielkie szczury o ciemnym grzbiecie i jasnym brzuchu podchodziły do nich bez strachu przed ludźmi.
Wydawały z siebie piski i płaczliwe dźwięki, zaglądały do pakunków i namiotów w poszukiwaniu jedzenia. Jako zwierzęta nocne, chodziły po śpiących w środku nocy, po ich twarzach i nic sobie nie robiły z protestów. Lęk przed człowiekiem u tych gryzoni nie istniał, a opis ich zachowań dotrwał do dzisiaj dzięki kapitanowi "Flying Fish", którym był John Maclear.
Niecałe dwadzieścia lat później nikt już nie piszczał ani nie chodził po twarzach śpiących. Nikt nie objadał się nocami setkami krabów czerwonych. Wielkie szczury bożonarodzeniowe wymarły, nie pozostawiając nam szansy na zbadanie ich i ich obyczajów.
Na to, byśmy zrozumieli do jakich zmian może doprowadzić ewolucja w warunkach wyspiarskiej izolacji. Jak niezwykłe, ale i delikatne i podatne na intruzów organizmy mogą wówczas powstać. I jak szybko wymrzeć.