Wiemy już, co pokrywało ciało wymarłego giganta mórz. To spore zaskoczenie
Chociaż skamieniałe szczątki plezjozaurów - wymarłych morskich istot epoki mezozoiku - znajdowane są na całym świecie od dwustu lat, to odnalezienie miękkich części ciała tego zwierzęcia graniczy z cudem. A jednak naukowcy odtworzyli wygląd skóry plezjozaurów. Nie jest on zgodny z tym, co zakładaliśmy.
Plezjozaury to zwierzęta znane od ponad dwustu lat. W 1821 roku został opisany pierwszy z nich, Plesiosaurus. Jego skamieniałe szczątki znaleziono w Anglii i wskazywały one na zwierzę bliskie gadom (stąd nazwa), ale przystosowane do życia w wodzie. Plezjozaury były istotami morskimi o wydłużonym ciele, długiej szyi (istniały też krótkoszyje plezjozaury zwane pliozaurami) i z małą głową (u niektórych gatunków - wręcz ekstremalnie długą) oraz kończynami przekształconymi w płetwy. Prawdopodobnie nigdy z wody nie wychodziły i stanowiły trzon mezozoicznego życia morskiego obok ichtiozaurów czy mozazaurów.
Cała budowa ich ciała, jego plan i kości były dostosowane do wodnego życia. A skóra? Do tej pory nie udało się znaleźć dość dobrze zachowanych odcisków tkanek miękkich tych zwierząt, w tym skóry. Do tej pory udało się odnaleźć tylko osiem okazów tych zwierząt z zachowanymi skamieniałościami takich miękkich tkanek ciała. Pozostały spekulacje, co też pokrywało ciało plezjozaurów.
Teraz nastąpił przełom, gdyż naukowcy postanowili odtworzyć wygląd skóry plezjozaura przy pomocy najnowszych technik badawczych takich jak skaningowa mikroskopia elektronowa, dyfrakcja rozpraszania wstecznego elektronów i mikrospektroskopia w podczerwieni.
Niemcy znaleźli mieszkańca mórz sprzed 183 mln lat
Celem eksperymentu były szczątki plezjozaura sprzed 183 milionów lat odkryte we niemieckim kamieniołomie jeszcze podczas II wojny światowej, w 1940 roku. Był on przetrzymywany latami w Urwelt-Museum Hauff w pobliskim mieście Holzmaden. O wynikach badań tego skamieniałego szkieletu donosi "Current Biology".
Naukowcy zakładali dotąd, że ciało plezjozaurów przypominało to, jakie mają delfiny i jakie zapewne miały żyjące z nimi współcześnie w mezozoiku ichtiozaury - a zatem gładkie, bez łusek i o strukturze skóry ułatwiającej pływanie. Tymczasem okazuje się, ze było inaczej.
Jak czytamy w opisie badań: "Powłoka skórna ogona była najwyraźniej pozbawiona łusek i zachowała melanosomy, keratynocyty z jądrami komórkowymi oraz warstwę rogową, warstwę kolczystą i warstwę podstawną naskórka. Powłoka skórna płetwy zawiera małe, trójkątne struktury przypominające łuski współczesnych gadów. Mogły one mieć wpływ na hydrodynamikę płetw i/lub zapewniać przyczepność do podłoża podczas żerowania na dnie."
Plezjozaury nie miały idealnie gładkiej skóry
Co to oznacza? Że plezjozaury nie miały idealnie gładkiej skóry, jak myśleliśmy. Na niektórych fragmentach ciała pokrywały ją łuski albo wytwory rogowe skóry podobne do łusek, może jakieś narośle czy guzy. Ich znaczenie nie musiało wiązać się bezpośrednio z pływaniem plezjozaurów, ale ze sposobem ich żerowania. To poszlaka wskazująca na na to, że mezozoiczni mieszkańcy mórz mogli zachowywać się tak, jak obecnie żółwie morskie. One także wykorzystują płetwy i znajdujące się na nich twory skórne do utrzymywania się blisko dna i zaczepiania o nie. Tak, aby wyporność i prądy nie przeniosły ich w inne miejsce podczas posiłku.
Mogłoby to oznaczać, że plezjozaury potrafiły żerować przy dnie i poruszać się może po nim przy wykorzystaniu płetw. To zupełnie zmienia nasz pogląd na sposób życia i zachowania wymarłych zwierząt, utożsamianych dotąd z morską tonią. To w niej ich długie szyje miały dawać plezjozaurom przewagę przy chwytaniu ryb. "Możliwości łowieckie plezjozaurów mogą okazać się znacznie większe niż nam się zdaje" - uważa prowadzący badania Miguel Marx z Uniwersytetu w Lund w Szwecji.