Nadchodzi kres jednego z największych widowisk przyrody. Pomoc w wulkanie
To jedna z większych migracji w świecie zwierząt i największa wśród owadów. Motyle zwane danaidem wędrownym albo monarchem corocznie pokonują tysiące kilometrów z południowej Kanady i USA do Meksyku. Lecą chociaż miejsca ich zimowisk znikają i wkrótce ich nie będzie.
To wkrótce do najdalej 2090 rok. Wtedy pasmo górskiego lasu jodeł oyamel, jakie rośnie w Meksyku znajdzie się poza ich zasięgiem. Jodły te porastają wulkaniczne góry w środkowym Meksyku, ale wyręby i zwłaszcza bardzo szkodliwe dla nich zmiany klimatyczne oraz zanieczyszczenia z terenów wielkich meksykańskich metropolii takich jak Ciudad Mexico sprawiają, że drzewa się wycofują. Jest ich coraz mniej wyżej, pas lasu oyamel przesuwa się ku górze i jest coraz węższy.
A motyle mają ograniczone możliwości dotarcia wysoko w góry.
Zagrożenie jest realne. Jedna z największych i najbardziej widowiskowych migracji w świecie przyrody może się skończyć. Rokrocznie tysiące pomarańczowych motyli zwanych monarchami albo danaidem wędrownym ruszają na zimowiska z ochładzających się jesienią terenów południowej Kanady i północnych Stanów Zjednoczonych. Nie szukają kryjówek na miejscu, nie giną przed zimą jak niektóre jednoroczne owady, ale decydują się na wyniszczającą podróż na ogromne odległości jak na takie niewielkie i delikatne zwierzęta. To ponad 4 tysiące kilometrów, niekiedy więcej.
Widowisko jest niesamowite, bo motyle potrafią lecieć całymi chmarami, tworząc wielkie pomarańczowe chmury. Aż wreszcie docierają na południe, aż do Meksyku. Tu rosną iglaste lasy złożone z jodeł oyamel, których motyle potrzebują.
Jest jednak problem, bo te lasy znikają z wulkanicznych stoków środkowego Meksyku. A bez nich danaidy znikną, nie przetrwają zimy. To kwestia kilkudziesięciu lat.
Aby temu zapobiec, Meksykanie postanowili stworzyć dla nich odpowiednie miejsce do zimowania na stokach wulkanu Nevado de Toluca, na wysokościach od 3400 do 4000 metrów. To wysokość, na którą te wytrzymałe motyle są jeszcze w stanie dolecieć.
Motyle wymrą. Trzeba działać z wyprzedzeniem
Uniwersyte Michoacana de San Nicolás de Hidalgo w Meksyku wydał informację prasową, w której czytamy: "W obliczu globalnego ocieplenia przewiduje się, że lasy te będą powoli przesuwać się w górę zboczy. Około 2090 roku wyczerpią się ich górskie zasoby. Konieczne będzie zatem stworzenie nowych lasów poza ich obecnym zasięgiem geograficznym: na przykład w górach położonych dalej na wschód, które są wyższe". To właśnie ten wulkan.
W Meksyku ruszyła zatem akcja sadzenia sadzonek wyhodowanych z nasion z istniejących populacji jodły oyamel w nowych miejscach, w których klimat do roku 2060 ma być podobny do tego w obecnych miejscach zimowania motyli monarchów.
Meksykańscy naukowcy już siedem lat temu zebrali nasiona z szyszek z ośmiu stanowisk jodły oyamel w Rezerwacie Biosfery Motyla Monarchy w Meksyku, na wysokościach od 3100 do 3500 metrów. Wyhodowali z nich sadzonki, najpierw pielęgnowali je przez dwa lata w szklarni na wysokości 1900 metrów, a następnie przez kolejny rok w szkółce na wysokości 3000 metrów. Teraz jodły są wsadzane na stokach wulkanicznych.
Jak mówią twórcy tego programu, motyle w ostatnich latach założyły nowe, duże kolonie w chłodniejszych miejscach środkowego Meksyku np. w Nevado de Toluca. To sugeruje, że już szukają nowych miejsc do przezimowania, ponieważ ich historyczne obszary są teraz zbyt ciepłe. Gdy sadzonki w pełni urosną, mogą się im idealnie przydać.
To pierwszy tego typu eksperyment przewidujący możliwe zmiany z takim wyprzedzeniem. Meksykanie celują w czasy za kilkadziesiąt lat, gdy lasy będą już dostatecznie duże, by przydać się migrującym owadom. Gdyby zacząć je sadzić dopiero wtedy, niewiele by to pomogło i danaidy wędrowne musiałyby wymrzeć. Stracilibyśmy spektakl, z którego słynie Meksyk i cała Ameryka Północna.
A jest to możliwe dzięki bardzo dobremu zbadaniu i rozpoznaniu zwyczajów tych motyli, nad czym pracowało wielu naukowców.