Europejczycy przywieźli im swoje psy. Wkrótce wyparły wszystkie inne
Historia dotarcia psów do Ameryki nieco przypomina tę związaną z końmi - doszli do wniosku naukowcy. Psy były zawsze bardzo ważne dla Indian, ale ich zwierzęta przegrały ostatecznie walkę z psami, które przywieźli Europejczycy.
Kiedy pierwsi Indianie prerii Ameryki Północnej, tacy jak Sjuksowie, zetknęli się z końmi, mówili na nie "sunka wakan", co znaczy "dziwny, wielki pies". Widzieli w koniach jakąś odmianę psów, które już znali i które towarzyszyły im w obozowiskach, podczas wędrówek i polowań, także jako zwierzęta juczne. Rdzenni mieszkańcy Ameryki wykorzystywali bowiem psy do zadań, do których w Europie ich nie przeznaczano.
Wszystko o psach
Fakt, że w czasie podboju Ameryki przez Europejczyków rdzenni mieszkańcy porównywali konie, czyli nowe dla siebie zwierzęta, do psów świadczy o tym, że psy znali wcześniej. Znacznie wcześniej.
Do tej pory zakładano, że psy domowe towarzyszyły Indianom od czasów prehistorycznych. Nowe badania wskazują jednak na to, że historia psów w Ameryce wyglądała nieco inaczej jest podobna do dziejów koni. Jedne i drugie przybyły tu z kolonistami.
Konie i psy zmieniły życie Indian
Konie to zwierzęta, które nie tylko żyły niegdyś w Ameryce Północnej, ale wręcz wywodzą się stąd. Tu zaczęła się ich ewolucja. Tu ponad 55 mln lat temu żył Eohippus, najstarszy przodek koniowatych, osiągający wielkość psa właśnie.
Z czasem koniowate zniknęły z Ameryki. Jej mieszkańcy już ich nie znali w chwili, gdy do Nowego Świata dotarli konkwistadorzy. Dlatego podczas podboju Meksyku wojownicy azteccy ze zdziwieniem reagowali na przeciwników poruszających się na jakimś nieznanym im zwierzęciu.
Z czasem konie i jazda konna mocno zrosła się z kulturą i życiem Indian. "Sunka wakan", czyli "wielkie i dziwne psy", zmieniły ich życie, polowania i wojny.
Podobnie jak zmieniły je psy - absolutnie kluczowe zwierzę w indiańskich obozowiskach. Zanim jeszcze dotarli tu kolonizatorzy, psy towarzyszyły rdzennym mieszkańcom Ameryki jako uczestnicy polowań, strażnicy, zwierzęta juczne transportujące pakunki, a także... zwierzęta rzeźne.
Jak psy dostały się na kontynenty amerykańskie, nie wiadomo. Jak pamiętamy, pies jako (być może) potomek wilka to najstarsze udomowione zwierzę świata, a czas zawiązania się jego relacji z ludźmi epoki jeszcze lodowcowej, przed nastaniem rolnictwa, jest przesuwany wstecz.
Psy jako towarzysze polowań idealnie nadawały się do koczowniczego trybu życia dawnych ludzi i zrosły się z nimi w jeden społeczny organizm, jako drapieżnik doskonały i doskonała istota alfa ówczesnego ekosystemu.
Psy dotarły do Ameryki wraz z łowcami mamutów
Psy mogły dotrzeć już z Paleoindianami z Azji, przez Beringię, w ślad za megafauną, na którą dawni mieszkańcy Ameryki polowali. Dowodów na alternatywne udomowienie zwierzęcia w Ameryce na bazie wilka czy kojota czy innych gatunków psowatych nie ma, ale nie można i tego wykluczyć.
Badania opublikowane w "American Antiquity" w 2018 r. ujawniły szczątki dwóch psów znalezione w Koster (stan Illinois w USA) i kolejnego w Stilwell w tym samym stanie. Te stanowiska paleontologiczne i archeologiczne datowane są na okres 10 tys. 190 do 9630 lat p.n.e. Stanowią najwcześniejszy dowód na istnienie psów domowych w obu Amerykach.
To 6 tys. lat później niż szacowany czas przybycia Paleoindian do Ameryki w ślad za mamutami i innymi przedstawicielami megafauny. To sugeruje, że albo wcześniejsze psy tych ludzi, które przyszły z nimi z Azji, pozostają niezauważone lub nieodkryte, ale jednak istniały, albo psy przybyły później wraz z kolejną migracją ludzi. Teza, że Paleoindianie udomowili je niezależnie od udomowienia w Eurazji jest najmniej prawdopodobna, ale też możliwa.
Europejskie psy zastąpiły amerykańskie
Teraz "American Antiquity" przedstawia wyniki nowych badań nad historią psa domowego w Ameryce. Wyniki dość zaskakujące. Okazuje się bowiem, że europejska kolonizacja obu Ameryk doprowadziła do wyginięcia niemal wszystkich linii psów północnoamerykańskich i zastąpienia ich europejskimi w okresie od przybycia statków Kolumba w 1492 r. do dnia dzisiejszego.
Jak czytamy, wskazują na to badania mitochondrialne psów obecnych i tych, które żyły setki lat temu i ich szczątki udało się zbadać. Zapisy historyczne wskazują, że koloniści importowali psy z Europy do Ameryki Północnej, gdzie wzbudziły one sensację i stały się obiektami wymian między Europejczykami a Indianami już w XVII w.
Od tamtej pory europejskie psy towarzyszyły plemionom indiańskim na całym kontynencie już na stałe. Nie jest jednak jasne, czy najwcześniejsze psy z XVII w. były pochodzenia europejskiego, tubylczego, czy mieszanego.
Naukowcy z Uniwersytetu Iowa informują, że zbadali mitochondria komórek ze szczątków psów kolonii w Jamestown w Wirginii z lat 1609-1617. To fragmenty 181 kości należące do 16 zwierząt. Udało się ustalić, że ważyły one po kilkanaście kilogramów, czyli znacznie mniej niż np. współczesne owczarki niemieckie. To waga sznaucera.
Wiele nacięć na kościach wskazywało na to, że psy były zabijane i ćwiartowane, zatem traktowano je zapewne także jako zwierzęta rzeźne i źródło mięsa, tak jak krowy, kozy czy owce.
Dalsze badania wskazały na to, że co najmniej sześć zwierząt z tej puli miało w sobie elementy DNA rdzennego pochodzenia, zatem musiały być krzyżówką z psami Indian. To niezbity dowód na mieszanie się tych zwierząt, zapewne na wymianę psów między kolonistami a Indianami.
XVII wiek to moment, w którym europejskie psy zaczynają mieć w swoim DNA resztki kodu genetycznego dawnych psów indiańskich, świetnie przystosowanych do polowań, przemierzania prerii, transportu i życia w surowych warunkach wnętrza kontynentu (upalne lata i bardzo mroźne zimy). To także moment, gdy rdzenne psy indiańskie wymierają bezpowrotnie.
Konkwista i podbój Ameryki okazały się wyrokiem nie tylko na Indian i ich zdobycz taką jak bizony, ale także na ich psy. Te indiańskie, żyjące tu od co najmniej 10 tys. lat, wymarły. Zastąpiły je europejskie kundle kolonistów.