Ciężka walka z karpiami. To groźna ryba, przyczyniła się nawet do powodzi
U nas to ryba ceniona na wigilijnym stole i uważana za rodzimy, pospolity gatunek, którego z polskich wód wyciągają także wędkarze. To jednak iluzja. Karp nie jest naszym gatunkiem rodzimym, znajduje się na liście 100 najbardziej inwazyjnych gatunków świata. W wielu państwach trwa wręcz walka z tym zwierzęciem i spustoszeniem, które sieje.
Niektórzy wędkarze bardzo cenią karpia i prześcigają się z wyciąganiu z wody jak największych sztuk (Księga Guinnessa podaje, że rekordowe karpie przekraczały 50 kg). Inni uważają tę rybę za zupełnie bezwartościową. Na stole wigilijnym jednak w Polsce karp jest królem, chociaż to tradycja dość świeża. Nie pochodzi jednak z czasów PRL. Pisaliśmy już w Zielonej Interii, że jest ona znacznie starsza i o innych korzeniach.
Karp zrósł się z naszą przyrodą. W Polsce jest hodowany sztucznie, w sporej mierze z myślą o wigilijnych stołach, ale występuje również dziko w jeziorach i rzekach. Kiedy to się stało? Nie jest to jasne. W basenie Morza Śródziemnego karpie były już w starożytności, zapewne sprowadzane z Orientu np. z Persji. Naturalnie żyją bowiem w rejonie basenów Morza Czarnego i Morza Kaspijskiego, więc Persowie i inne ludy Azji znali je od lat. Natomiast w Polsce upowszechniły się w średniowieczu i zapewne od tamtego momentu dzikie karpie zaczęły pływać w naszych wodach słodkich.
Karp to groźna ryba inwazyjna
Przywykliśmy do jego obecności i nie zdajemy sobie sprawę z tego, jak groźny to gatunek. Karp znajduje się wszak na liście 100 najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie. Na tej liście znajduje się wśród innych ryb takich jak: sum wędrujący, okoń nilowy, gambuzja pospolita, tilapia mozambijska czy kilka gatunków pstrągów, albo troć wędrowna. To ryby stwarzające największe zagrożenie na świecie, niezwykle ekspansywne i wprowadzone w wiele miejsc na świecie.
Gdy spojrzymy na mapę występowania karpia, znajdziemy już nie tylko basen Morza Czarnego i Kaspijskiego, nie tylko Eurazję, ale cały świat. Z ponad 200 państw świata w zaledwie około 20 nie występuje ta ryba, niesamowite! To głównie kilka państw Afryki subsaharyjskiej, Półwyspu Arabskiego i Ameryki Południowej jak Ekwador. Całą resztę świata karp opanował już całkowicie.
I jest problemem, w niektórych państwach poważnym. Są takie, które uważają go oficjalnie za gatunek inwazyjny i niebezpieczny, zwalczają go i wkładają sporo wysiłku w pozbycie się tej ryby, a jej rozprzestrzenianie w środowisku surowo jest karane. To chociażby Australia i Nowa Zelandia.
Te dwa państwa Antypodów znane są z tego, że mają unikalną przyrodę i faunę, także rybią, a wprowadzanie gatunków z innych części świata zupełnie ją dewastuje. Z karpiem było podobnie jak z innymi zwierzętami jak króliki, koty, szczury itd.
Nowa Zelandia ma problem z karpiami ozdobnymi
W Nowej Zelandii karp pojawił się jako ryba ozdobna w wersji koi, która pochodzi z Japonii. To ryby o atrakcyjnych barwach, często trzymane w japońskich sadzawkach przydomowych albo parkach. Od nich zaczęła się inwazja na Nową Zelandię, której początków szuka się w 1983 roku. Wtedy pierwsza populacja zdziczałych karpi pojawiła się w rzece Waikato na Wyspie Północnej. Zadomowiły się, ale tylko na Wyspie Północnej, nigdy nie pojawiły się na Południowej. Uważa się, że karpie koi stanowią największe zagrożenie dla płytkich, ciepłych, bogatych w składniki odżywcze zbiorników wodnych. Przy dużym zagęszczeniu zwiększają mętność wody i zakłócają ekologię ekosystemów wodnych. Są wszystkożerne, polują na różną faunę wodną i konkurują z miejscowymi gatunkami. Karpie likwidują też podwodną roślinność, przyczyniając się do jej wymiany w płytkich wodach na planktoniczne glony. A to zmienia wszystko.
Australii się udało. Wytępiła karpie
Swoją zawziętą walkę z karpiami prowadzi Australia. Tu sprawa jest poważna, bowiem za gatunek inwazyjny i groźny uznano go w latach siedemdziesiątych, gdy badania naukowe wykazały, że rozrastająca się populacja dzikich karpi w dorzeczu rzek Murray i Darling doprowadziła do takiej degradacji środowiska, iż wspomogło to wręcz wzrost powodzi. Powstało wtedy błędne koło, bo powodzie te zarazem przeniosły ryby na nowe tereny i przyczyniły się do ich rozprzestrzenienia się. Dzisiaj karp jest wszędzie w Australii poza Terytorium Północnym, dokąd nigdy nie dotarł i... Tasmanią, gdzie udało się go wytępić naturalnymi metodami. Proces trwał długo i był bardzo kosztowny, ale zakończył się sukcesem i dał nadzieję na to, że to możliwe. Tasmańskie karpie niszczące miejscowe środowisko zniknęły. Reszta Australii dalej z nimi walczy, a przepisy w niektórych stanach np. Australii Południowej uznają wypuszczenie ryby na wolność za poważne przestępstwo.
W 2020 roku Australia uznała, że sprawa jest na tyle poważna, iż trzeba sięgnąć po genetykę. Najpierw w dorzeczu Murray i Darling wypuszczony został śmiertelny dla ryb wirus opryszczki, ale nie zadziałał. Teraz zatem Australijczycy sięgają po metodę naturalnej sterylizacji samców. Czekają na efekty.