Brytyjczycy tęsknią za Polakami. Nie ma kto zbierać owoców i warzyw

Kwestia imigracji zarobkowej do Wlk. Brytanii stała się tematem politycznym, który podzielił Brytyjczyków. Jedni kategorycznie nie chcą "zalewu" nisko wykwalifikowanej siły roboczej ze Wschodu. Drudzy wskazują na to, że gospodarka na tym znacznie zyskuje. Naukowcy z University College London obliczyli, że między 2001 r. a 2011 r. przybysze z UE oraz Norwegii, Islandii i Liechtensteinu wpłacili do budżetu państwa o 34 proc. więcej pieniędzy, niż wydało na nich państwo, np. na zasiłki. Obecnie brakuje osób do zbierania owoców i warzyw. Kiedyś robili to m.in. Polacy.

Praca w polu jest bardzo ciężka. Z tego powodu mało który Brytyjczyk chce ją podejmować za najniższą krajową.
Praca w polu jest bardzo ciężka. Z tego powodu mało który Brytyjczyk chce ją podejmować za najniższą krajową. 123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Wlk. Brytania była jednym z najpopularniejszych kierunków emigracji dla robotników szukających pracy sezonowej, co drastycznie zmieniło się po Brexicie. W ankiecie z 2014 r. aż 77 proc. Brytyjczyków zadeklarowało, że chce, by liczba imigrantów została zmniejszona. Jak wynika z dochodzenia "The Guardian", niechęć do obcych nie wynikała jednak z powodów ekonomicznych, lecz z dezinformacji i głęboko zakorzenionej ksenofobii. Brytyjczykom udało się jednak dopiąć swego i utrudnić przyjazd przybyszom spoza kraju. Teraz muszą zapłacić za to swoją cenę.

Rolnictwo w Anglii w opałach

Jak donosi ministerstwo środowiska, żywności i rolnictwa w Wlk. Brytanii, owoce i warzywa gniją na polach, ponieważ nie ma ich kto zbierać. Niektórzy rolnicy zbankrutowali, ponieważ mało który Brytyjczyk chce pracować za minimalną krajową. Wynosi ona 10,42 funta, czyli ok. 54 zł za godzinę, co z kolei było bardzo atrakcyjne dla mieszkańców innych krajów. Z tego powodu Indie, Polska i Pakistan przodują w liczbie emigrantów zarobkowych. W związku z Brexitem ich liczba zaczęła być niewystarczająca.

Na niedobór siły roboczej skarży się również przemysł drobiarski, który musiał jednocześnie walczyć ptasią grypą. Jak donoszą media, w efekcie produkcja jaj w Wlk. Brytanii spadła do najniższego poziomu od dziewięciu lat. W 2022 r. brytyjskie firmy zajmujące się pakowaniem jaj zapakowały prawie miliard mniej jaj niż w 2019 r.

Dużą rolę odegrała również wojna w Ukrainie, która doprowadziła do gwałtownego wzrostu cen energii, paliwa, nawozów i pasz dla zwierząt. Na domiar złego, sytuację pogorszyła w zeszłym roku dotkliwa susza, która prawdopodobnie się powtórzy.

Wyższe ceny i większa imigracja?

Liderzy przemysłu wraz z ministrem środowiska, żywności i rolnictwa są w trakcie planowania strategii zaradzenia kryzysowego. Z jednej strony konieczne będzie podniesienie cen żywności, z drugiej — zwiększenie liczby tymczasowych wiz dla pracowników. Temu ostatniemu rozwiązaniu przeciwna jest ministra spraw wewnętrznych, Suellą Braverman, która sama jest pochodzenia hinduskiego. Stwierdziła, że przeciwstawia się migracji "z powodów politycznych".

Jednocześnie rolnicy wprost mówią, że bez imigrantów łańcuch dostaw się zawali. Wprost przyznają, że warunki wielu osób, które pracują w polu, są bardzo ciężkie i wręcz odrażające, dlatego mało który Brytyjczyk chce się na nią zdecydować za najniższą stawkę.

Szczerze nie podoba mi się zależność od zagranicznych pracowników, z którzy nieuchronnie są źle traktowani. Ale rzeczywistość jest taka, że aby zebrać owoce i warzywa w ciągu najbliższych kilku lat, potrzebujemy więcej osób przyjeżdżających z zagranicy. Tylko tak możemy uratować przemysł.
Guy Singh-Watson, właściciel farmy Riverford Organic

Rzecznik rządu zapowiedział, że rząd bierze pod uwagę przyznanie kolejnych 10 tys. wiz dla pracowników sezonowych.

Źródło: The Guardian

Mateusz Morawiecki: Autostrady poprawiają jakość środowiskaPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas