Diametralna zmiana w lasach Europy. Spowodowały ją wielkie ssaki
Pierwotną knieję wyobrażamy sobie zazwyczaj jako ciemny, gęsty las. Okazuje się jednak, że pradawne lasy Europy wyglądały zupełnie inaczej. Nowe badania wskazują, że większość europejskich roślin leśnych najlepiej rośnie w środowiskach półotwartych – czyli w jasnych lasach o otwartych przestrzeniach. Okazuje się, że za taki ich kształt odpowiadali swoiści “ogrodnicy”. Żubry, łosie i dzikie konie.

Taki kształt lasów trwał tak długo, jak długo w Europie nie było zbyt wielu przedstawicieli naszego gatunku. Pełne roślinożerców lasy nie okazywały się wówczas wcale gęstymi, mrocznymi puszczami. Zespół badaczy z duńskiego Aarhus University wykazał, że przeważająca część europejskiej flory leśnej najlepiej przystosowana jest do środowisk półotwartych, z dużą ilością światła - typowych dla krajobrazów utrzymywanych przez duże ssaki roślinożerne.
Analizie poddano aż 917 gatunków roślin leśnych z Europy Środkowej i Zachodniej. Wyniki są jednoznaczne: ponad 80 proc. z nich preferuje warunki wysokiego nasłonecznienia, a nie gęste zacienienie. "Nasze wyniki stanowią mocny argument przeciwko modelowi zwartego lasu" - mówi Szymon Czyżewski, doktorant w Center for Ecological Dynamics in a Novel Biosphere (ECONOVO) przy Aarhus University i pierwszy autor publikacji w "Nature Plants".
To tury, żubry i tarpany kształtowały krajobraz lasów
Rośliny badane przez zespół Czyżewskiego są ewolucyjnie stare - ich wiek wynosi od 100 tysięcy do nawet 10 milionów lat. Tak długi okres istnienia wskazuje, że ich preferencje środowiskowe wykształciły się pod wpływem naturalnych czynników - głównie aktywności dużych zwierząt. "To właśnie żubry, łosie, konie i inne duże ssaki utrzymywały przez tysiąclecia mozaikę lasów i otwartych przestrzeni" tłumaczy prof. Jens-Christian Svenning, współautor badania.

Populacja dużych roślinożerców w Europie systematycznie spadała wraz ze wzrostem liczby ludności, rozwojem rolnictwa i wycinką lasów. Zwierzęta były obiektem intensywnych polowań, ale ich populacja spadała także ze względu na kurczenie się nietkniętych przez człowieka obszarów leśnych. Ostatni znany nauce tur zabity został w Polsce w 1627 r., choć badania archeologiczne wskazują, że pewna liczba tych zwierząt mogła przetrwać w Bułgarii nawet do XVIII wieku. Żubry znalazły się na krawędzi wyginięcia na przełomie XIX i XX wieku - w 1923 r. doliczono się jedynie 54 osobników żyjących w niewoli. Gatunek przetrwał jedynie dzięki wysiłkom przyrodników.
Zanik tych zwierząt wraz z rozwojem osadnictwa i rolnictwa spowodował zamykanie się krajobrazów leśnych, powstanie gęstych puszczy, w których dominować zaczęły drzewa dobrze znoszące zacienienie. Efektem jest spadek liczebności wielu roślin światłolubnych. Badacze zauważyli, że te gatunki, które są najbardziej zależne od presji roślinożerców, dziś są też najbardziej zagrożone wyginięciem.
Wiele drzew potrzebuje, by ktoś je zjadał
Zjawisko to nie jest nowe. Już wcześniejsze analizy, m.in. Jakuba Borkowskiego z Instytutu Badawczego Leśnictwa, sugerowały, że tak zwane lasy pierwotne Europy mogły przypominać raczej "pastwiska drzewne" niż zwarte bory. Rezerwaty, które dziś uważamy za ich odpowiedniki, powstały dopiero po wycofaniu się z nich dużych ssaków, a ich obecna struktura jest wynikiem dekad wzrostu roślin bez ingerencji roślinożerców.

Dęby, wiązy, leszczyna i wiele krzewów światłolubnych odnawia się bowiem skutecznie tylko w warunkach, w których roślinożercy okazjonalnie zjadają ich sąsiadów, eliminując konkurencję. Co więcej - rośliny te potrzebują specyficznych mikrośrodowisk do wzrostu, takich jak ochrona oferowana przez cierniste krzewy. Gdy znikają żubry i konie, rośliny te ustępują miejsca cieniolubnym gatunkom, a krajobraz ulega homogenizacji.
Gęste lasy wcale nie są dobrym pomysłem
Konsekwencje tych ustaleń wykraczają daleko poza teorię. Dotykają one praktyki zarządzania lasami i strategii odbudowy przyrody. Dominujące dziś podejście zakłada zalesianie terenów otwartych i tworzenie gęstych, zamkniętych drzewostanów - często z myślą o pochłanianiu dwutlenku węgla. Tymczasem, jak podkreślają autorzy badania z Aarhus University, może to szkodzić bioróżnorodności.
"Nie powinniśmy sadzić drzew wszędzie tylko dlatego, że to brzmi ekologicznie. Jeśli nie przywrócimy także naturalnych procesów, które przez miliony lat regulowały strukturę lasów, zrobimy więcej szkody niż pożytku" ostrzega Czyżewski.
Alternatywą jest podejście oparte na tzw. "trophic rewilding" - ponownym wprowadzaniu dużych roślinożerców lub prowadzeniu ekstensywnego wypasu na terenach leśnych. Takie działania pozwalają utrzymać krajobraz półotwarty, który sprzyja zarówno różnorodności biologicznej, jak i zdrowiu ekosystemów.

Zamknięty las to historyczny wyjątek, nie reguła
Koncepcja "zamkniętego lasu" jako naturalnego i pożądanego stanu przyrody w Europie ma długą tradycję, sięgającą początków badań nad leśnym środowiskiem. Prowadzone w XX wieku badania zachowanych, starożytnych pyłków wskazywały dominację roślin drzewiastych w okresie sprzed intensywnego rozwoju rolnictwa. Dziś wiemy jednak, że zawartość pyłku nie odzwierciedla wprost struktury roślinności, a lasy o zwartej strukturze mogły zawierać znaczące otwarte przestrzenie.
Badania paleoekologiczne, takie jak te prowadzone przez Svenninga, wskazują, że otwarte krajobrazy istniały szczególnie w dolinach rzecznych, na glebach piaszczystych oraz w kontynentalnym wnętrzu Europy. Ich istnienie umożliwiały właśnie duże ssaki - zarówno dzikie, jak i udomowione, które od epoki neolitu przejęły rolę dawnych megaroślinożerców, takich jak mamuty, słonie i nosorożce, które zniknęły z Europy dziesiątki tysięcy lat temu.
Zdaniem autorów badania z Aarhus University, czas przemyśleć podstawy europejskiej polityki leśnej i strategii ochrony przyrody. Odtwarzanie naturalnych musi obejmować także przywrócenie procesów ekologicznych, które przez tysiące lat regulowały strukturę i różnorodność lasów. To oznacza m.in. ochronę istniejących pastwisk drzewnych, aktywne włączanie dużych ssaków do projektów odbudowy przyrody, a także unikanie schematycznych nasadzeń w miejscach, gdzie zachowały się elementy półotwartego krajobrazu.