Segregacja odpadów stoi w miejscu. Polska zapłaci gigantyczne kary
Od lat wskaźniki recyklingu w Polsce praktycznie nie ruszyły z miejsca. Najwięcej śmieci nadal trafia na składowiska, a systemu kaucyjnego jak nie było, tak nie ma. Raporty i kontrole wykazują coraz więcej nieprawidłowości w gospodarce odpadami - zarówno jeśli chodzi o szarą strefę, jak i administrację publiczną. Jeśli szybko nie wydarzy się śmieciowy cud, potężne kary od Unii Europejskiej mamy jak w banku.
Być może przez ostatnie nasilenie innych doniesień medialnych zwiastujących początek kampanii wyborczej w Polsce na pierwsze strony gazet i portali internetowych nie przebiła się informacja o wynikach kontroli NIK w gospodarce odpadami. Kontrolerzy wnikliwie i przekrojowo badali sektor aż przez pięć lat. A wnioski są wręcz porażające.
- Nasza ocena jest taka, że system gospodarki odpadami (...) oraz transgraniczne przemieszczanie odpadów nie funkcjonowały prawidłowo - powiedział Tomasz Gaweł, p.o. dyrektora departamentu środowiska w NIK, prezentując raport na sejmowej komisji. Sama szara strefa w gospodarce odpadami powoduje straty budżetu państwa na poziomie 750 mln zł rocznie.
Nadal segregujemy za mało śmieci. Potrzeba cudu, żebyśmy nie płacili kar
Mimo że jest to najmniej ekologiczna forma obchodzenia się z odpadami - w Polsce nadal najwięcej śmieci (39 proc.) ląduje na składowiskach. Do recyklingu z roku na rok trafia o kilka procent odpadów więcej, ale tempo wzrostu jest zdecydowanie za wolne.
W 2021 r. przetworzono 27 proc. wszystkich śmieci. Cele Unii Europejskiej zakładają, że już za dwa lata do recyklingu powinno trafiać ponad dwukrotnie więcej, bo 55 proc. odpadów. Żebyśmy spełnili te wymagania, musiałby wydarzyć się cud.
Powiedzmy to sobie wprost: na cud nie ma co liczyć. Zamiast tego - trzeba będzie płacić. Polska kilka lat temu przyjęła unijną dyrektywę odpadową, która zobowiązuje nas do konkretnych poziomów recyklingu. Unia nie narzuciła konkretnych kar, ale wymusiła ich wprowadzenie. Takie przepisy już u nas funkcjonują.
Tylko w województwie pomorskim w 2020 r. ponad 64 proc. gmin nie osiągnęła wymaganych poziomów recyklingu. To oznacza, że będą musiały zapłacić kary za niewystarczającą segregację. Urzędnicy zarządzili wszystkim grzywny na łączną sumę 3,4 mln zł. Karę za przekazanie zbyt małej ilości śmieci do recyklingu otrzymała też np. Ruda Śląska. Miasto ma zapłacić 1,6 mln zł.
A to wszystko w sytuacji, gdzie i tak niektóre samorządy prowadzą odpadową "kreatywną księgowość", na co zwróciła uwagę NIK w swoim ostatnim raporcie. Są w Polsce gminy, które chwalą się 217-procentowym poziomem recyklingu. To oczywiste nadużycie ze strony urzędników.
Warszawa zapłaci 60 mln zł, a Kraków - 20 mln zł kary za odpady
Kary, które zasądzono polskim gminom już robią wrażenie, ale będzie jeszcze gorzej. W 2020 r. obowiązywała nieco korzystniejsza dla samorządów metoda wyliczania poziomów recyklingu. Natomiast przy rozliczeniach za 2021 r. reguły będą już znacznie surowsze i znów posypią się milionowe grzywny.
Gdy jednak weźmiemy pod uwagę, że poziom recyklingu za 2021 r. wynosił 20 proc., a za 2025 r. wyniesie już 55 proc. - dopiero wtedy rysuje się przed nami wizja prawdziwej katastrofy finansowej. Także dla budżetów gmin, ale przede wszystkim dla nas, mieszkańców. Bo to przecież nasze podatki w dużej mierze finansują działania samorządów.
Polskie Stowarzyszenie Zero Waste szacuje, że z tytułu nieodpowiedniej segregacji odpadów Kraków może czekać kara na poziomie 20 mln zł, a przypadku Warszawy może to być nawet 60 mln zł. Według obowiązujących przepisów miasta nie będą mogły pokryć tych kosztów z opłat za śmieci od mieszkańców.
Rząd mógłby pomóc, ale od lat zwleka
Co mogłoby pomóc samorządom w poprawie segregacji odpadów? Np. system kaucyjny, do którego wprowadzenia Polska również zobowiązała się w 2018 r. w ramach pakietu odpadowego UE. W krajach, które mają takie rozwiązanie poziom recyklingu butelek szklanych i plastikowych sięga nawet 98 proc.
Zobacz również:
Ministerstwo Środowiska najpierw wyliczyło, że jego wprowadzenie będzie zbyt drogie, ale od 2019 r. średnio co kilka miesięcy zapowiadało jego rychłe wprowadzenie. Tymczasem mamy marzec 2023 r., a projekt ustawy o polskim systemie kaucyjnym nie trafił jeszcze nawet pod obrady Sejmu. Nie wspominając o tym, że jego wejście w życie musi być jeszcze poprzedzone okresem przygotowawczym.
To samo tyczy się rozszerzonej odpowiedzialności producentów, czyli przepisów zakładających, że firmy produkujące np. napoje w butelkach plastikowych będą płacić za sortowanie i przetwarzanie tych opakowań. Te przepisy wejdą w życie prawdopodobnie jeszcze później niż system kaucyjny, choć eksperci są zgodni, że powinno to nastąpić razem.
Polski rząd powinien przyjąć własne przepisy wprowadzające pakiet odpadowy UE już w lipcu 2020 r., a ROP - 5 stycznia 2023 r. NIK ostrzega, że "naraża to nasz kraj na kary finansowe nakładane przez UE". Jeśli do tego dojdzie, TSUE zacznie naliczać nam kary, tak jak miało to miejsce np. w przypadku sporu o kopalnię Turów.