Mała rzecz, a cieszy. Nowy trend ratuje przyrodę w polskich miastach
Wojciech Słomka
Budki dla ptaków, karmniki czy parkingi dla psów to tylko część elementów małej architektury, którą coraz częściej spotykamy w naszych miastach. Dostępność miejsc dla fauny w naszych aglomeracjach niestety stale się kurczy. Ponadto od kilku lat obserwujemy coraz mniej owadów i ptaków w naszym najbliższym sąsiedztwie. Podobnie jest z innymi zwierzętami, którym musimy pomóc, by bioróżnorodność miast była na wysokim poziomie. Pomóc może mała architektura, ale trzeba to robić umiejętnie.
Ochrona bioróżnorodności w czasach zmian klimatu to jedno z priorytetowych wyzwań obecnej transformacji wywołanej globalnym ociepleniem. Nie dotyczy ona wyłącznie odległych obszarów lasów deszczowych czy naszych krajowych ekosystemów. Bioróżnorodność przyrody miast to równie ważna część ochrony zasobów organizmów żywych, istotna dla utrzymania jak największego zróżnicowania genetycznego.
Zwierzęta to stali mieszkańcy miast
Od chwili silnego rozwoju urbanizacji, aglomeracje stworzyły częściowo izolowane ekosystemy, które wraz z uprzemysłowieniem stawały się coraz bardziej wyodrębnionymi jednostkami. Dzisiaj na świecie możemy obserwować gatunki zwierząt wyłącznie żyjące w miastach i ściśle związane z ich funkcjonowaniem.
Przykładem jest populacja komarów brzęczących żyjąca w londyńskim metrze i wyodrębniona do rangi podgatunku. Wywodzące się od pospolitych, wszędobylskich komarów w ściśle określonych warunkach podziemnego metra, wyewoluowały w odrębny takson systematyczny. W odróżnieniu od populacji komara brzęczącego żyjącego na powierzchni, szybciej dokonuje ataków na ssaki (w tym na człowieka), a do złożenia jaj potrzebuje zdecydowanie mniej krwi niż jego bliscy kuzyni.
Miasta stały się stałym miejscem życia dla licznych zwierząt, jak np. sokoły wędrowne i ptaki krukowate. Wcześniej występowały one wyłącznie na terenach górskich, tak jak sokoły lub na obszarach użytkowanych rolniczy w przypadku gawronów i wron.
Konieczność ochrony bioróżnorodności w warunkach miejskich nie jest fanaberią. Wynika ona w głównej mierze z przepisów prawa. W obecnych czasach powinna ona być jednak obowiązkiem i naszą potrzebą, bo rozbudowana sieć zróżnicowania przyrodniczego zapewnia nam większą odporność na działanie różnego rodzaju czynników wywołanych zmianami klimatu.
Pomoc i wsparcie może zapewnić proekologiczna architektura. Nie dotyczy to tylko zdarzeń i sytuacji związanych z doborem mniej emisyjnych materiałów wykorzystywanych w budownictwie lub maksymalnego zachowywania istniejącej zieleni przy posadowieniu nowych budynków. Mała architektura, lokowana na podstawie znajomości biologii miast i gatunków zwierząt zamieszkujących te miasta, daje duże wsparcie służące ochronie bioróżnorodności.
Nie może być ona jednak prowadzona wyłącznie dla zaspokojenia potrzeb marketingowych i własnych aspiracji. Faktycznie jest mała ze względu na swoje rozmiary, ale jest bardzo wielka, jeśli rozpatrujemy ją w kategoriach konieczności utrzymania zróżnicowania biologicznego miast.
Wielka mała architektura
Ptaki na terenach miast obdarzamy skrajnymi emocjami. Wybrani je lubią, nawet bardzo, inni nie tolerują ich obecności. Najprzyjemniejsze dla mieszkańców aglomeracji są te, które śpiewają melodyjnym tonem, są niewielkich rozmiarów i chociaż trochę kolorowe.
Większe i o ciemnym lub czarnym upierzeniu nie cieszą się zainteresowaniem. A szkoda. Wśród nich np. gawrony zwyczajne, uznawane są za jedne z najbardziej inteligentnych ptaków na świecie, nabyły umiejętność posługiwania się prostymi narzędziami i dla osiągnięcia celu potrafią działać w grupie.
Podobnie jest z gołębiami miejskimi. Zyskały miano ptaków brudzących przestrzeń miejską odchodami i resztkami pożywienia. Zbyt mało osób wie, że są bioindykatorami jakości środowiska. Im więcej obserwujemy gołębi o jasnym lub białym upierzeniu, tym powietrze jest czystsze chemicznie, a gleba mniej skażona metalami ciężkimi. Ponadto w mieście są częścią bioróżnorodności, która towarzyszy człowiekowi. Są niezbędne terenom zurbanizowanym jak wszystkie inne gatunki.
Zdecydowana większość z ptaków miejskich doskonale dba o czystość i higienę przestrzeni oraz są naturalnymi wrogami szkodników zasiedlających zieleń miejską. Szacuje się, że dzięki tym zwierzętom stale z miast znika aż 80 proc. resztek żywności pozostawionej przez ludzi oraz większość padliny: gryzoni (takich jak myszy i szczury) oraz martwych zwierząt padłych w wyniku zdarzenia komunikacyjnego.
Mszyce, różnego rodzaju gąsienice zjadające liście roślin ozdobnych, a nawet podziemne larwy są systematycznie usuwane przez liczne gatunki ptaków z miejskich terenów zielonych. To jednak nie wystarczy, żeby bogactwo ornitofauny było na wystarczającym poziomie.
Ptaki w warunkach miejskich są stale narażone na deficyt: wody do picia, miejsc do gniazdowania oraz brak pokarmu zimą. Kreatywna i specjalistyczna mała architektura jest w stanie zaspokoić braki w obszarze ochrony awifauny miejskiej. Budki, platformy, gniazda i wieże lęgowe (czasami nazywane hotelami dla ptaków), poidełka, karmniki i automaty z karmą to tylko część z asortymentu, które można montować z myślą o polepszeniu warunków życia ptaków.
Warto również wspomnieć o tablicach informacyjno-edukacyjnych, które opisują dane gatunki, ich biologię oraz dopuszczalne produkty, którymi możemy je karmić (nigdy chlebem). W Polsce coraz częściej możemy obserwować szklane powierzchnie budynków lub wiat przystankowych zabezpieczone przed zderzeniami z ptakami. Na powierzchnię przeszklenia naklejana jest sieć kropek, dzięki czemu szyba staje się widoczna dla ptaków. Zabezpieczenia każdego roku ratują dziesiątki tysięcy ptaków przed kolizją i śmiercią.
Pies to też różnorodność biologiczna
Bioróżnorodność w świecie przyrody większości kojarzy się z światem organizmów żywych zamieszkujących tereny niezurbanizowane. To tylko część prawdy. Różnorodność biologiczna to również zwierzęta gospodarskie i domowe. W miastach zarówno kot, jak i rybki w akwarium stanowią część bioróżnorodności miast.
Wśród domowych pupili najczęściej wychodzących poza obręb gospodarstwa domowego prym wiodą psy. I to właśnie dla nich rynek oferuje różnego rodzaju elementy małej architektury. Do najpopularniejszych należy wyposażenie wybiegów dla psów. Tory przeszkód, pochylnie lub tunele mają zapewnić naszym podopiecznym miejsca do spożytkowania nadmiaru energii.
W miastach znajdujemy również kosze na psie odchody, poidła, parkingi dla psów oraz pisuary zwane piesuarami. Mała architektura dla psów ma sprzyjać bezpieczeństwu tych zwierząt i stanowić wygodę dla ich właścicieli. Jest również zabezpieczeniem higieniczno-epidemiologicznym, aby odchody i mocz czworonogów skupione były w jednym miejscu. Grunt wokół piesuaru łatwo można wymienić i zastąpić innym, czystszym.
Tego rodzaju komponenty małej architektury służą również zapewnieniu czystości piaskownic przeznaczonych dla dzieci, o ile właściciele psów prowadzają pupili na smyczy i celowo nie wprowadzają ich w takie miejsca. Poidła - stacjonarne i przenośne - to natomiast ulga w chwilach pragnienia w najgorętszych okresach roku, których niewątpliwie przybywa.
Dla jeża dziura w płocie, a dla pszczoły - dom
Mała miejska architektura nie zapomina również o innych zwierzętach. Dba zarówno o te najmniejsze organizmy, jak również o te nocne. Od kilku lat w Polsce można zaobserwować wzmożone zainteresowanie montażem hotelików dla owadów, zwanych inaczej domkami dla owadów.
Idea i pomysł tego rodzaju konstrukcji jest słuszna, jednak w naszych krajowych warunkach pozostawia wiele do życzenia. W wielu przypadkach wykonane są one z drewna iglastego niepozbawionego żywicy, są impregnowane różnego rodzaju utrwalaczami lub do ich budowy wykorzystywana jest sklejka.
Ponadto ustawiane są w miejscach w pełni nasłonecznionych lub przewiewnych, co naraża je również na przemrożenie w trakcie zimy. Tak źle skonstruowane hoteliki dla owadów, ustawione niezgodnie z ich potrzebami, przyczyniają się do wzrostu ich śmiertelności albo wzmocnienia konkurencyjności pomiędzy nimi, co nie jest wskazane. Dlatego też po licznych akcjach propagujących domki dla owadów w miastach, wiele z tych realizacji zyskało miano greenwashingu (ekokłamstwa).
Innymi elementami służącymi ochronie bioróżnorodności poprzez montowanie małej architektury są budki dla nietoperzy, podziemne tunele dla małych zwierząt oraz przejścia dla jeży w podmurówce ogrodzenia lub w samym ogrodzeniu. Zbyt mało tworzymy nadal np. sztucznych kałuży, które służyłyby ptakom jako miejsca do zaspokojenia pragnienia oraz możliwości kąpieli w celu utrzymania piór w jak najlepszej kondycji.
Potrzebny serwis czystości i porządku
Domki dla owadów, karmniki czy budki dla ptaków nie stanowią samoobsługowych elementów małej architektury. Każda z tych konstrukcji wymaga stałego dbania o zachowanie jej czystości, prowadzenia napraw lub wymiany na nowe przy całkowitym zniszczeniu.
Każdy karmnik, poidła lub poidełka wymagają stałego zachowywania higieny poprzez usuwanie niezjedzonych resztek, mycia i napełniania czystą wodą. Podobnie jest z hotelikami dla owadów. Zastosowane komponenty jako wypełniacze wnętrza, należy regularnie wymieniać i dbać, aby konstrukcja nie została objęta pleśnią.
Warto również zwrócić uwagę, że decyzja o montażu elementów małej architektury dla zwierząt powinna być wcześniej poprzedzona rozpoznaniem terenu i oszacowaniem potrzeb zwierząt, którym chcemy pomóc. Stosowanie nadmiaru, jak np. zbyt duża ilość budek lęgowych, może przyczyniać się do zasiedlania przez osy lub szerszenie.
Niestety sąsiedztwo żądlących owadów nie jest najlepsze dla większości ptaków, a tym samym budki nie zostaną zasiedlone. Montując małą architekturę dla zwierząt, w szczególności wspomagającą ich rozmnażanie, koniecznie należy określić zasobność bazy pokarmowej tych zwierząt w najbliższym sąsiedztwie.
Nie można montować budek lęgowych dla jerzyków, jeśli wszelkiego rodzaju meszki i komary, którymi się odżywiają, nie są obecne w miejscu ich instalowania. Mała architektura ma służyć zwierzętom, a nie promocji "proekologicznej" akcji w postaci kolorowych zdjęć.