"Pszczółka Maja" kończy 50 lat. Pierwowzór ociekał krwią
"Proszę mnie zabić od razu" - prosi zaplątana w sieć Maja . "Co znowu?" - odpowiada pająk. "Alboż jestem taki głupi? Zginiesz i bez tego, gdy tak powisisz sporą chwilę, a krew twą mogę też wypić później, gdy już nie będziesz mogła kłuć". Wyobrażacie sobie taki dialog w "Pszczółce Mai"? Nie trzeba go sobie wyobrażać, bo to wyjątkowo brutalne i krwawe dzieło. To dialog prawdziwy.

W skrócie
- Oryginalna książka "Pszczółka Maja" Waldemara Bonselsa jest brutalną i krwawą opowieścią pierwotnie skierowaną do dorosłych, pokazującą okrutne prawa rządzące światem bezkręgowców.
- W polskiej świadomości historia ta kojarzona jest głównie z popularną animowaną bajką i pamiętną piosenką Zbigniewa Wodeckiego, choć sama animacja powstała w Japonii.
- Książka ocalała przed cenzurą nazistów, gdyż wpisywała się w brutalną wizję świata bliską ideologii Trzeciej Rzeszy.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Spis treści:
To rozmowa pszczoły Mai z pająkiem, w którego sieć wpadła i który wychyla się wielki i włochaty spod liścia. Maja zdesperowana prosi, by oszczędził jej cierpień i zabił od razu, ale pająk dobrze wie, że to fortel. Pszczoły mają żądła, więc ta pszczółka go dziabnie. Poczeka w spokoju, aż osłabnie i wtedy wyssie z niej całą krew.
Krwi w "Pszczółce Mai" jest mnóstwo. Leje się zewsząd, z pożeranych owadów, z odgryzanych im głów. I to jeszcze z uwagami, że przecież każdy tak robi. Weźmy chociażby jętkę, która odgryza głowę bąkowi i na uwagi Mai, że przecież tak nie można, odpowiada: "Proszę nie odgrywać komedii, bo nadmierna uczuciowość nie robi na mnie wrażenia. Czyż wy postępujecie inaczej? (...) Gdy w lecie nastąpi mordowanie trutni, to świat będzie się również oburzał, i moim zdaniem z większą słusznością".
Mordowanie trutni to przypisywana w tym dziele procedura likwidacji całego męskiego rodu w roju pszczół, gdy nie jest już potrzebny. Gdy, powiedzmy, zrobił swoje i mniejsza z nim, można wymordować facetów, by było więcej zapasów dla robotnic.

Cóż, nie jest to bzdura ani wymysł. Istotnie, pszczoły w niektórych sytuacjach pozbywają się trutni, by nie marnować na nie zapasów, gdy królowa jest już zapłodniona. I "Pszczółka Maja" to uwypukliła, aby nauczyć o tym ludzi.
"Pszczółka Maja" to krwawa opowieść dla dorosłych
Niekoniecznie dzieci, bowiem chociaż utożsamiana jest z bajką, w gruncie rzeczy w swym oryginale była skierowana do dorosłych. Miała na celu objaśnić działanie świata bezkręgowców, o niezwykłych zależnościach i prawach, także okrutnych.
Mówimy o oryginalnej "Pszczółce Mai" czyli powieści, która wydana została w 1912 r. w Niemczech, spod pióra pisarza Waldemara Bonselsa. Przyniosła mu zresztą sporą popularność w Niemczech i Europie. Był Zbigniewem Wodeckim swoich czasów, a opowieść o małej pszczole i jej świecie na łące została przetłumaczona na 40 języków i sprzedawała się w wielotysięcznych nakładach.

Nam "Pszczółka Maja" kojarzy się z kreskówką, której emisja w Polsce rozpoczęła się w Boże Narodzenie 1979 r. i która szybko stała się hitem, ze znakomitym dubbingiem Ewy Złotowskiej (Maja), Jana Kociniaka (Gucio), Andrzeja Gawrońskiego (pasikonik Filip) czy Andrzeja Talara (genialny dubbing myszy Aleksandra) i piosenką wykonywaną przez Zbigniewa Wodeckiego.
Był to pewien wyjątek, bowiem kreskówka o przygodach Mai i przyjaciół została nabyty przez telewizję RFN i Austrii w 1975 r. i tam piosenkę wykonywał Karel Gott, czechosłowacki śpiewak przebywający od kilku lat na Zachodzie. Po agresji Układu Warszawskiego na Czechosłowację wyjechał i nawet reprezentował Austrię na Konkursie Piosenki Eurowizji.
Tak brzmiała piosenka o Mai w wykonaniu Karela Gotta po niemiecku:
Polska była wyjątkiem i miała własną wersję piosenki, którą pamiętnie zaśpiewał Zbigniew Wodecki. Tak pamiętnie, że kiedyś wspominał, że niemal na każdym koncercie, cokolwiek nie miałby w repertuarze, i tak w pewnym momencie słyszał z widowni: "Zbychu, dawaj pszczołę!".
I najczęściej dawał.
Podobnym wyjątkiem była Hiszpania, także z własną piosenką, a mało już kto pamięta, że oryginalna "Pszczółka Maja" jest japońska. Powstała w 1972 r. pod tytułem "Mitsubachi Māya no Bōken".
Waldemar Bonsels wymyślił Pszczółkę Maję. To był hit
To oryginał animowany i najlepiej u nas znany. Jeszcze mniej osób wie, że przygody Pszczółki Mai nie są wymysłem Niemców, Austriaków, Karela Gotta czy Zbigniewa Wodeckiego, nie są także koncepcją Japończyków. Wymyślił ją Waldemar Bonsels w Niemczech i to ponad 100 lat temu.

Jego książka byłą wtedy nie mniejszym przebojem niż animacja po latach. I wyniosła niemieckiego pisarza na szczyt, którego nigdy nie osiągnął dzięki żadnej innej swojej książce. O jego popularności może świadczyć fakt, że... trafił na indeks. I to mimo tego, że nic tego nie zapowiadało, a wręcz przeciwnie.
Kiedy bowiem w 1933 r. w Niemczech do władzy doszedł Adolf Hitler, pisarz i twórca Pszczółki Mai był jednym z tych, którzy go ostatecznie poparli. Biografowie Bonselsa spierają się jednak, czy z przekonania, czy też dlatego, że był pragmatykiem.
Zarzuca się mu antysemityzm i wiele antyżydowskich publikacji, ale zarazem Waldemar Bonsels naraził się poważnie nazistom, gdy z jednego ze swoich wykładów wyrzucił za drzwi bojówki SA, twierdząc że to nie miejsce na polityczne manifestacje. Ponadto miał mówić, że państwo Hitlera szybko upadnie, więc nie ma powodu, aby się nim specjalnie przejmować.
Zapłonęły stosy, ale "Pszczółka Maja" uszła cało
Kiedy zorientował się, że jednak nie upadnie tak szybko, wszystko się zmieniło. Zwłaszcza, że naziści poważnie nastraszyli Bonselsa, gdy krótko po dojściu Adolfa Hitlera do władzy ustawili stosy i palili na nich zakazane książki autorów na indeksie. Bo albo pisali nie po linii partii, albo mieli nieodpowiednie poglądy, albo jakoś się narazili.
A Waldemar Bonsels się naraził i - ku jego przerażeniu - 10 maja 1933 r. jego powieści poszły na stos. On nie mógł w to uwierzyć i pojąć, że komuś może przyjść do głowy, by palić książki zamiast je czytać.

Może stosy, może pragmatyzm, może co innego skłoniło Waldemara Bonselsa do zmiękczenia swej niezbyt chętnej postawy wobec nazizmu. Zaczął go wspierać i podlizywać się, chwilami paskudnie.
Wywodził chociażby zawile, że Jezus nie był Żydem, ale Galilejczykiem, a to nie to samo - wszystko po to, by zyskać względy. I zyskał, jego książki zeszły z indeksu. Mógł wydać "Podróż dookoła serca" czy "Powrót Mario do domu". A "Pszczółka Maja i jej przygody" nadal była sprzedawana, wypożyczana i czytana.
Była zresztą sprzedawana, wypożyczana i czytana także wtedy, gdy reszta dzieł Bonselsa szła w ogień. Adolf Hitler zdjął bowiem z indeksu przygody rezolutnej pszczoły. Kazał wypalić do popiołu resztę twórczości pisarza, ale ją zostawił.
Istnieje pewna hipoteza, że książka go ujęła. Hitler odkrył ponoć w tej opowieści sporo metafor przydatnych w kształtowaniu nowego człowieka w nowej Trzeciej Rzeszy. W końcu były w niej pokłady ogromnej krwawej brutalności uzasadnionej biologią. Wielu bohaterów pożera się nawzajem, gdyż takie są prawa natury. Wygrywa silniejszy. To było zgodne z nazistowską wizją świata.
Wysysające krew pająki, jętki odgryzające głowy bąkom (te owady Waldemar Bonsels wybrał bardzo swobodnie, dodajmy) i wiele innych podobnych, krwawych zdarzeń z "Pszczółki Mai i jej przygód" uratowały opowieść w oczach nazistów. Jeżeli bowiem jest coś w przyrodzie niezwykle brutalnego, to jest to właśnie mikroświat ukryty w łąkowej trawie.