Chemia na komary i kleszcze? Powinniśmy raczej wspierać ptaki

Katarzyna Nowak

Opracowanie Katarzyna Nowak

Opryski przeciwko komarom i kleszczom nie rozwiązują problemu, a szkodzą środowisku. Są ostatecznością i działaniem krótkotrwałym. Zamiast nich powinniśmy raczej inwestować w zwiększanie populacji organizmów komarożernych, czyli np. stawiać budki dla jerzyków czy tworzyć sprzyjające warunków dla nietoperzy - mówi entomolog dr hab. Stanisław Czachorowski.

Ciepłe zimy są przyjemne, ale mają swoje konsekwencje - konsekwencją braku mrozu są np. plagi komarów w lecie
Ciepłe zimy są przyjemne, ale mają swoje konsekwencje - konsekwencją braku mrozu są np. plagi komarów w lecie123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Opryski nie są wyjściem z nadmiaru owadów, które nam przeszkadzają. Szkodzą środowisku i wcale nie rozwiązują naszego problemu. W rozmowie z PAP prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, hydrobiolog i ekolog przyznaje, że szczególnie w przypadku roznoszących boreliozę i inne groźne choroby kleszczy problem jest poważny, ale trujące opryski nie mogą być jedynym rozwiązaniem. Nie działają wybiórczo i zabijają wiele innych organizmów.

Rozsądek dla dobra środowiska i siebie

"Oczywiście zależy, czym się pryska, ale najczęściej są to środki owadobójcze, które zabijają nie tylko komary i kleszcze - mówi specjalista. - Działając w ten sposób niszczymy różnorodność biologiczną. Do tego my sami także jesteśmy narażeni na te środki. Powinniśmy szukać bardziej wyrafinowanych sposobów ochrony przed chorobami roznoszonymi przez te krwiopijne gatunki".

Profesor przypomina, że od jakiegoś czasu wiele zespołów naukowych prowadzi intensywne prace nad tym, jak skutecznie zwalczyć problem kleszczy. Najlepiej byłoby "leczyć" je z bakterii, które roznoszą, by nie zagrażały ludziom ani innym ssakom. "Także na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim prowadzone są badania nad uodpornianiem kleszczy na zakażenie borelią. Chodzi o to, aby ich organizm sam zwalczał bakterię i nie mógł dalej jej rozprzestrzeniać. Być może to będzie najlepszy sposób" - opowiada ekspert.

Drugą grupą zwierząt, które często są tępione z uwagi na swoją uciążliwość dla człowieka, są komary. Problem z nimi może w kolejnych latach przybierać na sile, ponieważ wraz z ociepleniem klimatu mogą do nas dotrzeć komary roznoszące groźne choroby, takie jak denga czy malaria.

"Wraz z ociepleniem możemy spodziewać się na naszym terenie zupełnie nowych albo zapomnianych już zagrożeń epidemiologicznych - uważa ekspert z UWM. - Ale poprzez trucie nie rozwiążemy tego problemu. To działanie krótkotrwałe i wyłącznie objawowe. Jeśli ktoś ma zawał, to resuscytacja jest potrzebna, ale ona nie leczy serca, jedynie pozwala utrzymać pacjenta przy życiu. Tak też jest z opryskami na komary".

Zdaniem prof. Czachorowskiego problem powinno się rozwiązać w inny sposób, np. poprzez zwiększania liczby organizmów komarożernych. "Możemy inwestować w budki dla jerzyków, tworzyć odpowiednie warunki dla nietoperzy. Chodzi o to, by w ekosystemie było dużo drapieżców - i kręgowców, i bezkręgowców - żywiących się komarami. Takie ekosystemowe wprowadzanie równowagi jest oczywiście dużo trudniejsze, kłopotliwsze i bardziej czasochłonne niż opryski środkami chemicznymi, ale ostatecznie dla nas będzie dużo korzystniejsze. To z kolei porównam do dentysty: wyrwanie zębów jest szybsze i łatwiejsze od leczenia, ale dla jakości życia różnica jest kolosalna" - mówi biolog.

Nadmierne nawożenie jest szkodliwe dla środowiska
Nadmierne nawożenie jest szkodliwe dla środowiskaUnsplash

Pozbywanie się kłujących owadów może także zagrozić innym gatunkom, bo w przyrodzie istnieje złożona sieć zależności pokarmowych, której komary są istotna częścią. Tymczasem dane są zatrważające - na całym świecie, także w Europie, dramatycznie spada liczebność owadów. Obecnie jest wielokrotnie mniej niż we wcześniejszych dekadach, co oznacza, że aż tyle biomasy zabrakło dla ptaków czy ssaków owadożernych.

"Zwierzęta żywiące się owadami nie mają więc czego jeść. W przypadku komarów chodzi jeszcze o to, że ich larwy są filtratorem - pełnią ważną rolę w ekosystemach wodnych, są ogniwami w sieci łańcuchów troficznych. To nie jest tak, że my się ich pozbędziemy ze środowiska i nie będzie to miało żadnych konsekwencji" - przestrzega prof. Czachorowski.

Owady na szybie

Przywołuje tzw. zjawisko przedniej szyby. Chodzi w nim o to, że jeszcze 20 lat temu po długiej jeździe samochodem cała szyba była upstrzona owadami. Obecnie efekt ten jest nieporównywalnie mniejszy. "Czyli nawet gołym okiem widać, że owadów drastycznie ubywa. Wyliczenia pokazują, że na terenach rolniczych Niemiec zniknęło ok. 70 proc. gatunków i biomasy owadów" - mówi biolog.

"Zamiast truć, powinniśmy więc raczej umiejętnie, poprzez mechanizmy biologiczne, wpływać na kształtowanie krajobrazu" - dodaje.

W jego opinii być może miasta, gdzie nie stosuje się pestycydów, byłyby szansą na utrzymywanie różnorodności biologicznej. "Bo jeśli zabraknie owadów, zabraknie też żywności w postaci roślin zapylanych przez owady. Trzeba bowiem pamiętać, że zapylają nie tylko pszczoły miodne czy trzmiele, ale też mnóstwo innych gatunków. Nawet samce komarów, które nie są krwiopijne, są zapylaczami" - tłumaczy.

Niestety to rozwiązanie także może nie być takie proste, bo obecnie w miastach mamy duży problem z zanieczyszczeniem światłem, który też dla wielu gatunków jest bardzo szkodliwy.

Weganie są dyskryminowani. Najgorzej mają mężczyźnimateriały prasowe
PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas