Gdy ta wiewiórka dotrze do Polski, będziemy mieli poważny problem
Jeżeli któreś z gryzoni miałyby okazać się groźne, to zapewne szczury, może myszy czy nornice. Zapewne nikt nie widziałby wielkiego zagrożenia w wiewiórkach. Tymczasem nieduże, szare wiewiórki stanowią prawdziwą apokalipsę dla europejskiej przyrody, a pierwszym przyczółkiem ich inwazji okazały się Wyspy Brytyjskie. Jeżeli ci szarzy najeźdźcy dotrą i do nas, polska przyroda nigdy nie będzie już taka sama.
Przez stulecia Wielka Brytania opierała się wszelkim inwazjom. Aż do 1889 roku, gdy wylądowała tu zamorska armia szarych i opanowała ją bardzo szybko. Nie poprzestała na tym i ruszyła na resztę Europy, gdzie w miejskich parkach rozpoczęła wielką i trwającą do dzisiaj wojnę z rudymi.
To nie jest opis średniowiecznej inwazji na Wyspy Brytyjskie ani żadnego najazdu Wikingów. To atak zupełnie nam współczesny, który stanowi jedną z najbardziej spektakularnych inwazji biologicznych ostatnich lat. Rzecz wydarzyła się w Wielkiej Brytanii, ale może zdarzyć się także w innych krajach Europy. Nie daj Boże w Polsce, gdyż to oznaczałoby prawdopodobnie zagładę szczególnie lubianej części naszej przyrody.
Są nią wiewiórki rude - zwierzęta niezwykle w Polsce poważane, budzące niemal same pozytywne skojarzenia i stanowiące istotny element naszej kultury oraz fauny. Zwiemy te czasem "baśkami", czasem "bielicami" i lubimy chyba wszyscy. Pojawienie się wiewiórki w parku, w karmniku, choćby przebiegającej przez drogę to powód do krzyków i zachwytów. Trudno byłoby chyba sobie wyobrazić Polskę bez rudych wiewiórek...
Polska jest w pewnym sensie poszkodowana, bowiem niewiele mamy w naszym kraju gatunków wiewiórek. To trzy wiewiórki ziemne - świstak, suseł moręgowany i suseł perełkowany oraz nadrzewna wiewiórka pospolita, zwana rudą. Dla przykładu, Japonia ma ich osiem, z czego część latających, których w Polsce brakuje (w zasadzie należałoby precyzyjnie powiedzieć, że to wiewiórki szybujące). W Indiach - dla przykładu - mieszkają 32 gatunki wiewiórek, a w Stanach Zjednoczonych - aż 80 gatunków.
Wiewiórka szara dokonała inwazji na resztę świata właśnie z Ameryki.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze miasta są areną potężnej wojny. Nie mamy pojęcia, jak bardzo jest bezpardonowa, okrutna i bez brania jeńców. Nie wiemy także jak poważne będą jej skutki. To - nie uwierzycie Państwo - krwawa wojna wiewiórek. Wojna na wyniszczenie.
Z jednej strony do boju stają nasze wiewiórki rude, dotąd spokojnie żyjące sobie w Europie jako gatunek tu dominujący i nie niepokojony. Z drugiej - wiewiórka szara, przybysz z Ameryki.
Dwie potężne armie wiewiórcze starły się już pod koniec XIX wieku. A wypowiedzeniem działań wojennych była pewna decyzja z 1889 roku. Wtedy to Francis Charles Hastings Russell, czyli dziewiąty książę Bedford, w swym wielkim angielskim parku w Woburn Abbey postanowił wypuścić dla urozmaicenia 350 wiewiórek, które zobaczył podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. Spodobały mu się, takie szare i sympatyczne, o miłych mordkach. Uznał, że przyda się jakieś urozmaicenie, aby w Anglii nie mieszkały tylko wiewiórki rude, które każdy zna.
Tak oto książę Bedford rozpoczął wiewiórczą apokalipsę w Europie.
Z gatunkami inwazyjnymi kojarzą się nam głównie stonka ziemniaczana, może króliki. Jakiej inwazji mogą jednak dokonać niewinne, szare wiewiórki? Mają takie słodkie pyszczki, puszyste ogonki, nie różnią się aż tak bardzo od swych rudych, europejskich kuzynów. Trudno sobie wyobrazić, aby wypuszczenie kilku, nawet kilkuset z nich w miejskim parku mogłoby spowodować jakieś wielkie spustoszenie.
Zapewne tak rozumował książę Bedford, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo pozory mogą mylić. Nie znał biologii wiewiórek szarych, ich możliwości i zwyczajów, wreszcie nie zdawał sobie sprawy z tego, że każdy gatunek wprowadzony sztucznie do środowiska, którego dotąd nie zamieszkiwał, takie spustoszenie i poważne zmiany musi spowodować. Nowe środowisko to zupełnie nowe warunki, nowy ekosystem, o odmiennej piramidzie troficznej, zestawie drapieżników, siedlisk, źródeł pokarmu czy chorób.
Ameryka Północna ma swoją faunę, która tylko pozornie przypomina naszą. Przytoczony przykład Stanów Zjednoczonych z aż 80 gatunkami wiewiórek to dobry przykład. Ich różnorodność sprawia, że zupełnie inaczej rozkłada się obecność tych gryzoni w przyrodzie niż u nas. Z samego rodzaju Sciurus i pokrewnego Tamasciurus mieszkają tam: wiewiórka arizońska, wiewiórka popielata, wiewiórka frędzloucha, wiewiórka górska, wiewiórka czarna, sosnowiórka czerwona (nie mylić z naszą rudą pospolitą), sosnowiórka szara, wreszcie wspomniana wiewiórka szara.
W tych północnoamerykańskich warunkach jej przewaga nad resztą krewniaczek nie jest niszcząca i miażdżąca. Wszystkie te osiem gatunków wiewiórczego plemienia koegzystuje sobie w pewnej biologicznej równowadze.
Wiewiórka szara stopniowo wypiera wiewiórkę rudą
W Europie to inna sytuacja. Tutaj sprowadzona do Anglii wiewiórka szara nie napotkała większych ograniczeń i zaczęła rozmnażać się w szybkim tempie, eliminując swą rudą krewniaczkę. Szarzy najeźdźcy z Ameryki okazali się nie tylko więksi (o prawie połowę), dwukrotnie ciężsi i silniejsi od europejskich krewniaków. Amerykańskie gryzonie potrafiły znacznie łatwiej i szybciej przystosowywać się do nowych środowisk, także w miastach.
Europejskie wiewiórki rude są dość mocno związane z drzewami iglastymi, karmiące się chętnie nasionami z szyszek świerków, jodeł, sosen czy modrzewi i gustujące w żywicy tych roślin. Tu znajdują też schronienie i dziuple. Wiewiórki szare są mniej wybredne, odpowiada im również ekosystem nizinnych lasów liściastych. Zaczęły więc zajmować te środowiska, tworzyć przewagę liczebną i w efekcie wypychać europejskie kuzynki na tereny coraz to uboższe w pokarm.
To nie wszystko. Wiewiórki pospolite mogą mieć nawet do siedmiu młodych w jednym miocie, jednakże rodzą je najczęściej raz w roku. Dwa, niekiedy trzy mioty zdarzają się znacznie rzadziej. U wiewiórek szarych trzy mioty rocznie to zupełna norma. Utrata jednego nie stanowi jeszcze wielkiego problemu. Te zwierzęta mnożą się bardzo szybko, szybciej osiągają dojrzałość płciową, krócej karmią młode mlekiem. Mnożą i atakują rude wiewiórki. Są wobec nich agresywne, brutalne, potrafią je poranić i nawet zabić w walce o pokarm, pień drzewa, dziuplę.
Jakby tego było mało, stoi za nimi jeszcze... broń biologiczna. Wiewiórki szare przywlokły do Europy wirusa zwanego SPPV, czyli Parapoxvirus. Same są na niego odporne, ale u wiewiórek pospolitych zarażenie nim kończy się śmiercią. Kilka potężnych epidemii tej choroby przyczyniły się do wyginięcia europejskich rudzielców, dopiero w 2013 roku brytyjscy epidemiolodzy z uniwersytetu w Liverpoolu znaleźli pierwsze osobniki rudych wiewiórek, które przeżyły infekcję.
Inwazja wiewiórek na Włochy i Francję
W efekcie wiewiórki szare opanowały Wyspy Brytyjskie i w miastach takich jak Londyn, Glasgow czy Liverpool łatwiej napotkać je niż rude krewniaczki. Wielka Brytania jest jednak wyspą, więc amerykańskiej inwazji trudniej się z niej wydostać. Z pomocą przyszedł... człowiek.
W 1948 roku dwie pary wiewiórek szarych wypuścił w swym ogrodzie w Piemoncie włoski dyplomata. Ich potomkowie szybko opanowali bukowe i klonowe lasy tych okolic, a obszar, na którym spotyka się gryzonie obejmuje już pół miliona kilometrów kwadratowych i rośnie. To spore obszary Piemontu, Ligurii, doliny Padu, a także Prowansji i Lazurowe Wybrzeże we Francji. Wiewiórka ruda przestaje tam występować.
W Polsce wiewiórek szarych na razie nie ma, a ich inwazja na Europę na razie zwolniła. Przyczyny nie zostały rozpoznane, ale jeżeli przyspieszy i kiedyś ta amerykańska wiewiórka o szarym futrze dotrze do Polski, los naszych rudych basiek będzie przesądzony.