Polska bez zajęcy? Znalazły się na krawędzi, ale jest nadzieja

Na początku XXI w. sytuacja była wręcz dramatyczna - wyglądało na to, że wkrótce Wielkanoc będziemy obchodzili bez zajęcy. Ich liczebność leciała na łeb, na szyję. W ostatnich dwóch latach zaczęła rosnąć po raz pierwszy od półwiecza. - Coś się zaczęło dziać. Pojawiła się nadzieja - mówią zoologowie.

article cover
pixabay.com
Zające szarakiEast News

15 lat temu myśliwi mówili jasno: zajęcy w zasadzie nie ma już w pokocie. Zniknęły, co samo w sobie brzmiało niebywale. Jak może zniknąć jeden z najpospolitszych (jak się zdaje) i najbardziej rozpoznawalnych gatunków polskiej fauny? Symbol Wielkanocy, bohater bajek, porzekadeł i rodzaj metafory.

Z zającem było już bardzo źle

Zając szarak już samą swoją nazwą sugeruje, że jest pospolity, szary, zwyczajny, w odróżnieniu od swego bardzo rzadkiego krewniaka zająca bielaka, spotykanego tylko na Suwalszczyźnie, w obrębie Puszczy Augustowskiej. - I to jest właśnie pewien problem - mówi prof. Piotr Tryjanowski, zoolog z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego. - Skupiamy się często na gatunkach rzadkich, a nie zwracamy uwagi na te uważane za pospolite. Tymczasem nic nie jest nam dane raz na zawsze, każdy gatunek możemy utracić.

A z zającem było bardzo źle. Było dramatycznie. Wystarczą liczby: w 1975 r. pogłowie zajęcy szaraków w Polsce szacowano na ponad 3 mln osobników. Po dziesięciu latach, w 1985 r. liczba spadła o połowę, do 1,3 mln sztuk. To już był sygnał ostrzegawczy, ale spadek na tym się nie zatrzymał. W 1990 r. doszliśmy do zaledwie do 660 tys. sztuk, a w 2010 roku - do zaledwie 558 tys.

Nie brakowało wtedy głosów, że taki trend oznacza rychły koniec. Zając szarak w Polsce wyginie, pozostanie jedynie dawnym wspomnieniem i symbolem wielkanocnym.

Zając szarak zaplątany w siatkęEast News

- W dawnych czasach PRL typowym widokiem w Polsce był zając wiszący i kruszejący od Bożego Narodzenia do Wielkanocy - wspomina prof. Tadeusz Mizera z UP w Poznaniu. - Myśmy żywe zające za dewizy eksportowali do Francji. Było ich mnóstwo. Teraz przyczyn, dla których znika jest sporo i nie wiadomo, która najważniejsza. Na pewno przyczynia się rolnictwo zmieniające się w farmerstwo. Zając wychodzi w czerwcu na pola kukurydzy czy rzepaku i może paść z głodu. On tego nie je.

Tym cenniejsze są informacje z ostatnich lat. Z danych Polskiego Związku Łowieckiego wynika, że wiosną 2020 r. liczebność tego gatunku wynosiła 814,5 tys. To pierwszy od pół wieku trend wzrostowy. Daleko szarakom do liczebności z lat siedemdziesiątych i wcześniejszych, ale przynajmniej przestały wymierać.

- Coś się dzieje. Nie wiemy jeszcze dokładnie co, ale zachodzą jakieś zmiany najwidoczniej korzystne dla zajęcy - mówi prof. Piotr Tryjanowski z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego. Procesów, jakie zaszły w rolnictwie i które mocno przyczyniły się do utraty przez zające ich siedlisk nie odwrócimy. Szaraki nie odzyskają swoich miedz, młodników śródpolnych, suchych łąk i wszystkiego, co przypomina ich matecznik - dawny krajobraz stepowy. Jednakże być może zyskują coś w zamian.

Zając szarak przejechany przez samochódEast News

Zając kica po śladach królika

- Zające widujemy ostatnio częściej, a wiemy to choćby dzięki monitoringowi ptaków lęgowych, który obejmuje też to zwierzę - mówi prof. Tryjanowski. - Co więcej, widzimy go w miejscach, których do tej pory się nie pojawiał. To tereny zurbanizowane, wsie, miasteczka. Może się okazać, że zając szarak przechodzi proces, jaki jego krewniak królik przeszedł dwa wieki temu. Zbliża się do człowieka.

Zając w mieście albo pod wiejskim sklepem nadal szokuje. Ludzie dotąd nie widywali tu tych zwierząt. Warto jednak pamiętać, że tereny miejskie, ale i wiejskie, łącznie z wielkopowierzchniowymi sklepami na prowincji rozrastają się. Często buduje się je na nieużytkach i w miejscach, które ssaki te zamieszkiwały. Może się więc okazać, że to nie zając wkracza na nasze tereny, ale my na jego. Niemniej to może być dla nich szansą.

Przez całe lata zające zapadały też na choroby, które co kilka lat dziesiątkowały populację. Jedną z nich jest myksomatoza, zwana czasem "zajęczym AIDS". Atakuje wyłącznie zajęczaki, dla ludzi jest całkowicie niegroźna. Po raz pierwszy zaobserwowano ją w 1889 r. w Urugwaju i odtąd cyklicznie uderzała w zające i króliki, a Australijczycy wykorzystywali ją np. do walki z króliczą plagą.

Objawy tej choroby są porażające i lepiej wszystkich nie przytaczać. Dość powiedzieć, że prowadzi do śmierci w męczarniach. Badań nad tą chorobą nie ma wiele, ale niewykluczone, że zające nabyły jakąś zwiększoną odporność.

Coś się dzieje. Nie wiemy jeszcze dokładnie co, ale zachodzą jakieś zmiany najwidoczniej korzystne dla zajęcy.
prof. Piotr Tryjanowski
Zając szarakEast News

Zaskoczenie - zając szarak wciąż jest łowny

Wzrost liczby zajęcy w ostatnich kilku latach nie jest jeszcze powodem do odtrąbienia uratowania tego gatunku. Nadal może wyginąć, ale przynajmniej pojawia się nadzieja. - I to nie tylko dla nich, ale może i innych gatunków żyjących w podobnym środowisku jak chociażby kuropatwy - mówi prof. Tryjanowski.

Co ciekawe, rzadki już zając szarak pozostaje w gronie zwierząt łownych. - Zaskoczę, ale powiem że wolałbym, aby tak zostało. Myśliwi i tak w tej chwili sporadycznie strzelają do zajęcy, gdyż zwyczajnie brakuje okazji. A gdy zwierzę pozostanie na liście gatunków łownych, będzie budziło większe zainteresowanie. Może mu to czasem wyjść na dobre - uważa poznański naukowiec.

Araukaria brazylijska. Święte drzewo, któremu grozi wymarcieAFPTV / AFPAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas