Gdzie się podziały pójdźki? Przez ludzi polskie sowy tracą swoje domy
Oprac.: Jakub Wojajczyk
Pójdźka to sowa aktywna w dzień i w nocy. Uwielbia tereny rolnicze i jest bardzo przywiązana do miejsc gniazdowania. Niestety liczebność pójdźki w ostatnich latach maleje. Szkodzi jej intensyfikacja rolnictwa, rozbudowa dróg i brak drzew dziuplastych. Ratunkiem są specjalne budki lęgowe, które rozwiesza się w ramach tzw. ochrony czynnej m.in. na Mazowszu. Na poszukiwanie pójdźki wyruszył Marcin Szumowski, reporter programu "Czysta Polska".
Piękne tęczówki i szlarę, czyli pióra otaczające oczy, widać dopiero gdy zbliżymy się do młodej pójdźki na bliższą odległość. Małe osobniki są obrączkowane, aby ułatwić ich obserwację.
Pójdźka. Polska sowa traci swój dom
Fotograf Edwin Siwek prowadzi czynną ochronę pójdziki na Mazowszu. Robi to głównie poprzez wywieszanie specjalnych budek. Ich konstrukcja zaskakuje, bo za wlot do skrzynki służy - uwaga - rura PCV.
Budki potrzebne są wszędzie tam, gdzie brakuje naturalnych dziupli. Gdzie nie ma starych wierzb i jabłoni.
Niestety coraz mniej jest miejsc, gdzie ptaki mogą spokojnie czatować na zdobycz. Na Mazowszu wybrały niedawno np. stary, opuszczony sad.
"Te stare sady są równane z ziemią, wykorzystywane dalej pod uprawę, więc ptaki tracą miejsca lęgowe, podobnie jest ze szpalerami wierzb, które są wycinane" - mówi Edwin Siwek.
"Intensyfikacja rolnictwa, budowa dróg i wycinanie drzew powoduje, że pójdźki przeprowadzają się w pobliże ludzkich siedzib. Tu szukają dla siebie przestrzeni i tu się im pomaga" - dodaje przyrodnik.