Są w Dubaju i wyliczają nieobecnych. Dostało się m.in. Tuskowi i Hołowni
W Dubaju rozpoczął się szczyt klimatyczny COP28. Spotkanie otacza wiele kontrowersji. Komentatorzy negatywnie oceniają miejsce konferencji i zachowanie gospodarzy, którzy chcą wykorzystać tę okazję m.in. do omawiania biznesu paliwowego. Na konferencji zabraknie też przedstawicieli nowej koalicji rządzącej w Polsce. Na COP28 pojechały jednak polskie aktywistki z inicjatywy Wschód, które zapytaliśmy m.in. o to, kto jest największym nieobecnym spotkania i czy szczyty klimatyczne nie stały się swoją parodią.
Jakub Wojajczyk, Zielona Interia: - Udział w konferencji zapowiadali m.in. papież Franciszek i król Karol. Kto według was jest największym nieobecnym szczytu COP28? A czyją obecność uważacie z kolei za najbardziej wartościową?
Dominika Lasota: - Papież Franciszek ostatecznie nie pojawi się na szczycie klimatycznym, a obecność króla Karola ma niewiele wspólnego z polityką, którą faktycznie realizuje obecnie Wielka Brytania i jest raczej symbolem.
Największym nieobecnym tego szczytu, poza oczywiście niespodziewanie odwołanym prezydentem USA Joe Bidenem, jest przedstawicielstwo nadchodzącego polskiego rządu. Jeśli Szymon Hołownia czy Donald Tusk są pewni, że aktualny rząd Morawieckiego jest tymczasowy, tym bardziej powinni pojawić się choć na dzień najważniejszego wydarzenia klimatycznego w tym roku, a przede wszystkim - szczytu, który jest jednym z istotniejszych spotkań światowych polityków.
Wiktoria Jędroszkowiak: - Na tym szczycie światowi przywódcy powinni w końcu zdecydować się zakończyć ekspansję węgla, ropy i gazu oraz przyspieszyć przejście na zieloną energię, przy sprawiedliwym i kontrolowanym wycofywaniu paliw kopalnych. To duży zawód, że przyszli rządzący nie pojawią się na tak istotnej konferencji.
Czy waszym zdaniem Polska powinna mieć silniejszą reprezentację na szczycie niż obecnie? Kogo brakuje - może przedstawicieli koalicji większościowej, a może np. premiera Morawieckiego?
W.J.: - Brakuje przyszłego premiera, brakuje marszałka sejmu Szymona Hołowni i jego zespołu, brakuje przyszłej ministry klimatu - wiele wskazuje na to, że zostanie nią Paulina Henning-Kloska, posłanka Polski2050. Jeśli Donald Tusk jest w stanie pojechać do Brukseli, by jak sam mówi - walczyć o środki z KPO - powinien też w swoim kalendarzu uwzględnić choć jednodniową obecność na szczycie klimatycznym.
To wstyd, że Polaków reprezentować będzie wyłącznie Prezydent Andrzej Duda i chwilowa ministra klimatu. Szczyt klimatyczny - zarówno same negocjacje, jak i towarzyszące im wydarzenia - byłby ogromną lekcją i wskazówką dla przyszłych rządzących, okazją do zrozumienia jak wiele korzyści może płynąć dla Polek i Polaków z transformacji. To tu, często w kuluarach, uzgadnia się kluczowe współpracę między państwami, to tutaj też państwa członkowskie UE dochodzą do porozumienia - pozycja Polski na arenie reprezentacji ma szansę się zmienić i to obiecywali przedstawiciele KO, Polski 2050, czy Lewicy.
Kinga Kordowska: - Wiemy, że z Polski na szczyt wybiera się nowa tymczasowa ministra klimatu Anna Łukaszewska -Trzeciakowska, choć konferencja potrwa dłużej, niż jej praca na tym stanowisku. To oczywiście absurd, takie wydarzenia jak COP nie powinny być turystyczną destynacją, wakacjami pracowniczymi dla ministrów, czy miejscem lansu. Silna reprezentacja Polski oznaczałaby poważne potraktowanie problemu. Kryzys klimatyczny to największe wyzwanie, a nasze uzależnienie od węgla, gazu i ropy to jedna z kluczowych przeszkód w drodze do świata, który jest dla nas bezpieczny.
Podczas poprzedniego szczytu szerokim echem w mediach odbiła się konfrontacja Dominiki Lasoty z prezydentem Dudą. Czy w tym roku planujecie podobne działania? Kto lub co jest na waszym "celowniku" i na jakie problemy chcecie przede wszystkim zwrócić uwagę?
K.K.: - Konfrontowanie polityków z rzeczywistością, z głosem zwykłych ludzi, zamiast kolejnymi przekazami lobbystów to jeden z kluczowych sposobów naszego działania - ale to nie jedyny sposób. Tego typu konfrontacje zazwyczaj - tak jak ta Dominiki Lasoty z prezydentem Dudą - nie są planowane. Zawsze jesteśmy gotowi, by zwrócić politykom uwagę na ich szkodliwe działania, czy brak podejmowania adekwatnych kroków.
Na COP przyjechałyśmy przede wszystkim jako spora grupa aktywistek z Polski, która chce godnie reprezentować naszych obywateli, przekazywać do Polski informacje o tym, co faktycznie dzieje się na szczycie i oczekiwać od decydentów, by w końcu przeprowadzić sprawiedliwą transformację i odejść od spalania paliw kopalnych.
D.L.: - Poza mówieniem jednym głosem z światowym ruchem klimatycznym, od polskich rządzących oczekujemy uwolnienia potencjału energii wiatrowej - natychmiastowego odejścia od tzw. zasady 10h, przeznaczenie środków z KPO na sprawiedliwą transformację, czy rewizji tzw. umowy społecznej z związkami górniczymi, tak, by w końcu zaplanować sprawiedliwą transformację i przestać udawać, że w Polsce węgiel wydobywany będzie do 2049 roku.
Polska może stać się liderką sprawiedliwej transformacji i udowodnić, że tak wielkie zmiany mogą pozytywnie wpływać na życia każdego z nas, zwiększać dobrobyt, tworzyć godne miejsca pracy. By to się wydarzyło, potrzebujemy w centrum transformacji postawić nas - ludzi, a nie zyski ogromnych koncernów, polityków, czy niewielu najbogatszych.
Jak oceniacie to, że szczyt odbywa się akurat w Dubaju? Rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie słynie przecież z zielonej polityki, wręcz przeciwnie. Ostatnio śledztwo BBC zdemaskowało prawdziwe zamiary prezydenta COP28, który chce podczas szczytu dogadywać inwestycje w... paliwa kopalne. Czy nie uważacie, że COP staje się parodią samej siebie?
K.K: - COP to ważne wydarzenie, które kończy bardzo złożony roczny proces negocjacyjny, mający wiele sukcesów w ostatnich trzech dekad. Biorąc pod uwagę, jak wielkim wyzwaniem jest już trwający kryzys klimatyczny, to jedno z najważniejszych wydarzeń, które dzieję się w tym momencie na arenie międzynarodowej. To tu decyduje się o kierunku światowych polityk na kolejne lata.
Dla Polek i Polaków w tym roku to szczególny moment, w którym możemy wymusić na nowej większości sejmowej poważne zajęcie się planem sprawiedliwej transformacji energetycznej. Często mówi się, że COP-y nie działają, że nie spełniają swojej funkcji - to właśnie do takiego podejścia chcą przekonać nas lobbyści paliwowi, znów tak liczni na tej konferencji. Oni chcą, żebyśmy się poddali, ale my mamy zbyt wiele do stracenia. Proces ustanawiania polityki klimatycznej musi odzyskać dobrą renomę, ludzie muszą w niego wierzyć i razem z nami nakładać presję na swoje rządy.
W.J.: - Rozmawianie o klimacie i sprawiedliwości społecznej w Dubaju jest absurdem. Zjednoczone Emiraty Arabskie to kraj produkujący ropę naftową i gaz ziemny o jednym z najwyższych na świecie wskaźników emisji w przeliczeniu na mieszkańca. Ale to właśnie dlatego jesteśmy tu potrzebni.
COP nie powinien być miejscem, gdzie dogaduje się nowe inwestycje w paliwa kopalne, tylko rozmawiam o tym, jak od nich odejść w sprawiedliwy sposób. Elity, politycy, rządy, lobbyści i firmy paliwowe często znajdują ten sam język. Ludzie również mają swój wspólny język i są na wygranej pozycji - walczą o bezpieczeństwo, pokój i dobre życie dla nas wszystkich, nie o więcej kasy i kolejne inwestycje w ropę. To my i wielu innych aktywistów i aktywistek klimatycznych z całego świata jesteśmy tym głosem.
Jakie są wasze nadzieje na uzgodnienia po szczycie? Jakich konkretnie kroków oczekujecie ze strony rządów w walce z katastrofą klimatyczną - finansowych, politycznych, społecznych?
D.L.: - COP28 w Dubaju musi być tym szczytem, na którym kraje ostatecznie zgodzą się na uwolnienie nas od paliw kopalnych. To absurd, że po tylu latach wciąż państwa nie są w stanie jednoznacznie przyznać, że to paliwa kopalne są największym źródłem problemu. Porozumienie kończące ten szczyt powinno przybliżać nas do celu ograniczenia wzrostu globalnej temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza - celu, który wskazują naukowcy jako graniczny i na który zgodziliśmy się w Porozumieniu Paryskim - a nie od niego oddalać.
Wszystko wskazuje na to, że rok 2023 będzie najgorętszym rokiem od ponad 125 tysięcy lat. Kwestia finansowa jest oczywiście również bardzo istotna. Sukcesem będzie wiarygodny pakiet finansowy, który powinien być współmierny do rzeczywistych potrzeb, oraz przybliżać nas do zmuszenia państw odpowiedzialnych za ogromne emisje do zapłaty za zniszczenia i szkody, które spowodowali. Nowy polski rząd koalicyjny powinien natomiast szybko i zdecydowanie ogłosić pierwsze kroki sprawiedliwej transformacji.
W.J.: - Mówimy też jasno o tym, że potrzebujemy publicznych pieniędzy na transformację energetyczną. Setki miliardów złotych z różnych źródeł już leżą na stole, ale jeśli chcemy sfinansować historyczne inwestycje w OZE, zmienić nasz system energetyczny na taki, który jest dostępny, bezpieczny i XXI-wieczny. To nie zadzieje się wyłącznie na wolnym rynku, do tak wielkich zmian potrzebujemy publicznych pieniędzy. Obecnie w Polsce mamy znacznie większe nierówności ekonomiczne niż kiedyś. Najbogatsi i ich biznesy są odpowiedzialni za kryzys klimatyczny znacznie bardziej niż zwykli ludzie - dlatego wiemy, że musimy opodatkować bogatych.