Francja: Sądowy zakaz deportacji z powodu smogu

Sąd we Francji orzekł, że chory na ciężką astmę 40-latek z Bangladeszu nie zostanie wydalony do kraju pochodzenia, bo powietrze tam jest zbyt zanieczyszczone.

.
.MUNIR UZ ZAMANAFP
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Według indeksu efektywności środowiskowej uniwersytetów Yale i Columbia Bangladesz znajduje się na 179. miejscu ze 194 krajów świata pod względem jakości powietrza. O tym, jak szkodliwe jest oddychanie tam, doskonale świadczą dane WHO z 2018 r., z których wynika, że z 572 600 zgonów spowodowanych chorobami niezakaźnymi, za 82 proc. odpowiada zanieczyszczenie powietrza. Na 100 tys. zgonów średnio 12,92 spowodowane jest przez astmę. To odsetek 15 razy wyższy niż we Francji.

W orzeczeniu, uważanym za pierwsze tego rodzaju we Francji, sąd apelacyjny w Bordeaux uchylił nakaz deportacji chorującego na płuca 40-latka, ponieważ w ojczyźnie grozi mu "pogorszenie się patologii układu oddechowego z powodu zanieczyszczenia powietrza".

- O ile wiem, po raz pierwszy francuski sąd zastosował środowisko jako jedno ze swoich kryteriów w takiej sprawie - powiedział cytowany przez CNN prawnik mężczyzny, Ludovic Rivière. - Zdecydowano, że jakość powietrza w Bangladeszu będzie zagrożeniem życia dla mojego klienta.

Co przekonało sąd?

Sąd wziął również pod uwagę fakt, że leki, które mężczyzna przyjmuje we Francji, nie są dostępne w Bangladeszu, a system opieki zdrowotnej w kraju jego pochodzenia może zapewnić jedynie sprzęt do nocnej wentylacji, którego potrzebuje on podczas bezdechu sennego w szpitalu. W czasie rozprawy zaprezentowano dowody na to, że po przybyciu do Francji jego wydolność oddechowa wzrosła z 58 proc. do 70 proc.

- Z tych wszystkich powodów sąd zdecydował, że odesłanie klienta z powrotem do jego kraju oznaczałoby narażenie go na realne ryzyko śmierci - powiedział prawnik 40-latka. - Niewydolność oddechowa w wyniku ataku astmy byłaby prawie nieunikniona.

Po przybyciu do Francji w 2011 r. obywatel Bangladeszu osiadł w Tuluzie, gdzie podjął pracę jako kelner. Cztery lata później dostał zezwolenie na pobyt w kraju jako cudzoziemiec wymagający leczenia. W 2017 r. komisja lekarska doradzająca władzom uznała, że jego choroba mogłaby być w sposób właściwy leczona w Bangladeszu, a tym samym nie ma podstaw do tego, by pozostał we Francji. Po dwóch latach wydano nakaz deportacji. Sąd niższej instancji uchylił go z powodu braku dostępności leków zażywanych przez mężczyznę w jego ojczyźnie. Sąd w Bordeaux poszedł o krok dalej, uznając zanieczyszczenie środowiska za ważny czynnik w tym przypadku.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas