Wielka inwazja na Antarktydę. Naturalna bariera znika, robi się groźnie
Niepożądane obiekty z całej półkuli południowej od setek lat dryfowały ku Antarktydzie. I do tej pory rozbijała je istniejąca wokół niej bariera lodowa, a lód miażdżył najeźdźców. Teraz się to skończyło, mają wolną drogę.
Połoźenie Antarktydy jest specyficzne. Kontynent wokół bieguna południowego jest obmywany przez prądy morskie kilku oceanów, a przynoszą one tutaj mnóstwo rozmaitych obiektów nawet z odległych rejonów świata.
To najczęściej zwierzęta (zwłaszcza nieduże), nasiona i fragmenty roślin, ale także odpady, wreszcie nawet patogeny chorobotwórcze. Przybywają z południa Afryki, Ameryki Południowej, Australii i Nowej Zelandii, z rejonów Atlantyku, Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego.
Antarktyda jest tak łatwym celem dla wszelkich tego typu niepożądanych obiektów, że łatwo mogłaby zostać przez nie zaśmiecona i nimi zarzucona. Tak się jednak dotąd nie stało, gdyż najmroźniejszy kontynent świata potrafi się bronić.
Czytaj więcej o Antarktyce:
Tym systemem obronnym Antarktydy jest - rzecz jasna - mróz i bardzo trudne warunki, jakie panują na tym lądzie. Uniemożliwiają one wielu organizmom przetrwanie, niszczą patogeny, likwidują większość tego, co tu dotrze i chciałoby się osiedlić.
Poza tym cała Antarktyka, czyli Antarktyda wraz z przyległościami, ma ochronny bufor lodowy. Potężne połacie kry i lodowych barier zatrzymują intruzów, wielokrotnie miażdżą ich i topią zanim dotrą do celu.
Ten system się sprawdzał. Antarktyda od czasów przedryfowania całego lądu ku biegunowi i zamarznięcia pozostała z unikalnymi formami życia i w o wiele mniejszym stopniu niż inne kontynenty podlegała inwazjom.
Teraz jednak zaczęło się to zmieniać.
W czasopiśmie "Global Change Biology" można przeczytać o badaniach dotyczących ruchu prądów oceanicznych wokół Antarktydy. Pozwalają one prześledzić trasy, jakimi do brzegów najbardziej południowego kontynentu docierają rozmaite obiekty, np. śmieci. Wynikają z nich dwa bardzo niepokojące wnioski.
Po pierwsze, takie obiekty dopływają do Antarktyki z coraz dalej położonych regionów. Prądy są w stanie przynosić je z odległych okolic Atlantyku, Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego, znacznie odleglejszych niż lata temu. Co za tym idzie, takich obiektów jest coraz więcej.
Po drugie, docierają one znacznie dalej i łatwiej im zbliżyć się do samej Antarktydy. Topnieją lody, znika bufor lodowy, coraz mniejsze są kry i góry lodowe, które miażdżyły to, co napływało. Rośnie temperatura samego kontynentu, przez co zmieniają się tu warunki do życia. Wiele nowych istot może już przetrwać.
Na Antarktydzie lądują także owady, jak mrówki, wodorosty, skorupiaki, mięczaki, rozgwiazdy.
Sytuacja się zatem zmieniła i zagraża dotychczasowemu ekosystemowi Antarktydy. Cytowana przez "The Guardian" badaczka Ceridwen Fraser Uniwersytetu Otago z Nowej Zelandii mówi, że to może być odpowiedź, dlaczego do Antarktyki przedostała się ostatnio ptasia grypa dziesiątkująca nie tylko antarktyczne ptaki, ale i ssaki.
A to pewnie nie koniec podobnych patogenów zagrażających tamtejszemu skromnemu życiu. Na Antarktydzie lądują także owady, jak mrówki, wodorosty, skorupiaki, mięczaki, rozgwiazdy. Wszystkie one mogą okazać się morderczą inwazją dla miejscowego ekosystemu.
Jeśli dotrze ich więcej, zyskają przewagę nad miejscowym życiem, a Antarktyka zmieni się nie do poznania - ostrzega naukowczyni.