Z Antarktydą dzieje się coś złego. Kontynent wpadł w błędne koło
Wzajemna relacja między Antarktyką i jej pokrywą lodową a globalnym ociepleniem zaczyna przypominać błędne koło. Z opublikowanego w poniedziałek badania wynika, że zmiany klimatyczne odegrały kluczową rolę w rekordowo niskim poziomie lodu morskiego na Antarktydzie w 2023 r. A to z kolei powoduje, że Antarktyka teraz sama zaczyna zwiększać owo globalne ocieplenie.
British Antarctic Survey, czyli BAS opublikowało wyniki badań, które wskazują, że pokrywa lodowa Antarktyki zmniejszyła się o dwa miliony kilometrów kwadratowych. To może nie zrobić na wielu wrażenia, ale gdy dodamy, że to obszar czterokrotnie większy od Francji i sześciokrotnie większy od Polski, to zrozumiemy, z jakiej skali problemem mamy do czynienia. To zmiany, jakie zaszły w lodach antarktycznych w ostatnich trzech dziesięcioleciach.
Zobacz również:
Rachel Diamond, która odpowiadała za te badania w BAS, w rozmowie z agencją AFP mówi, że ich celem było sprawdzenie, które modele klimatyczne przyczyniają się do największych strat w pokrywie lodowej ostatniego z poznanych kontynentów. Globalne ocieplenie i podniesienie się średniej temperatury na świecie, a także średniej temperatury oceanów to jedno. Czynników wpływających jednak na topnienie lodu polarnego jest znacznie więcej, także wiatry i prądy morskie, ciśnienie wody, wreszcie temperatura powietrza.
Jak podaje BAS, w przeciwieństwie do Arktyki, gdzie pokrywa lodu morskiego wokół bieguna północnego spada od czasu rozpoczęcia pomiarów satelitarnych w latach 70. XX w., tendencja do topnienia na Antarktydzie jest zjawiskiem nowszym, gdyż jest on związany ze stałym kontynentem, a nie jedynie dryfuje po morzu jak w wypadku Arktyki. A jednak lód się topi.
Lody Antarktyki topią się od ponad 50 lat
Pierwszy zauważalny spadek pokrywy lodowej Antarktydy zanotowano w 1978 r. Wtedy rozpoczął się proces, który następnie mocno przyspieszył w XXI w. i doprowadził do obecnej, dość dramatycznej już sytuacji.
Antarktyka wpada w błędne koło, bowiem lód i śnieg silnie odbijają promienie słoneczne i dzięki temu utrzymują stabilność polarnego ekosystemu tego newralgicznego miejsca na Ziemi. Kiedy znikają, a ich miejsce zastępuje morze o ciemnoniebieskim, granatowym kolorze, zaczyna przyciągać promienie Słońca. Energia nie zostaje odbita, ale wchłonięta przez ocean, co ma zgubne konsekwencje nie tylko dla samej Antarktydy, ale także dla całego życia oceanicznego i całego życia na Ziemi.
W ten sposób nagrzana Antarktyda sama przyspiesza globalne ocieplenie Ziemi zamiast je redukować, jak przed laty.
Skutki są poważne. Cierpią zwierzęta, np. wieloryby nie są w stanie wykarmić siebie i młodych dostateczną liczbą pożywnego kryla, po który płyną ku morzom wokół bieguna południowego, a pisklęta pingwinów trafiają do wody zanim jeszcze wykształca wodoszczelne pióra i w związku z tym giną.
Z badań wykonanych przez BAS wynikają jeszcze inne, dość przerażające wnioski. Otóż zakładają one, że lód antarktyczny nie jest w stanie wrócić do poprzedniego stanu sprzed 1978 r. czy chociażby z poprzedniego stulecia nawet w 20 lat po powstrzymaniu procesów związanych z globalnym pociepleniem.
To znaczy, że nawet jeżeli je zatrzymamy, ocieplenie będzie postępowało także za sprawą nagrzanej Antarktydy jeszcze przez dziesięciolecia. Najbliższe pokolenia nie mają najmniejszych szans, by wyjść z kryzysu klimatycznego na Ziemi.