Geoinżynieria coraz bliżej. Możemy walczyć z ociepleniem, przerabiając oceany

Geoinżynieria to już nie science-fiction. Gigantyczne projekty inżynierskie, manipulujące celowo systemami regulującymi klimat planety, mają być szansą na szybkie zahamowanie globalnego ocieplenia. Są w zasadzie wykonalne, ale pozostają pytania o to, czy nie pociągną za sobą skutków ubocznych.

Jednym z pomysłów jest wrzucenie opiłków żelaza do oceanów
Jednym z pomysłów jest wrzucenie opiłków żelaza do oceanówpixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Najważniejsze naukowe ciało USA, finansowana przez rząd federalny Narodowa Akademia Nauk opublikowała właśnie raport o tym, jak możemy przebudować planetę. Celem proponowanych w nich działań jest to, by wzmocnić działanie ziemskich mechanizmów obniżających temperaturę i wysysających z atmosfery gazy cieplarniane.

300-stronicowe opracowanie zawiera sześć możliwych technik, które potencjalnie mogłyby pozwolić zahamować bądź zatrzymać globalne ocieplenie. Są wśród nich pomysły zakładające przepuszczanie prądu elektrycznego przez wodę morską czy wrzucanie do oceanów ogromnych ilości sproszkowanego żelaza w celu pobudzenia masowego zakwitu planktonu.

Prezentowane pomysły nie są jeszcze gotowe do zastosowania na masową skalę, ale raport wskazuje, jakie badania będą konieczne, by móc przekształcić wizje inżynierów w klimatyczną rzeczywistość.

Wiele firm pracuje nad urządzeniami, które miałyby prowadzić tzw. sekwestrację dwutlenku węgla na skalę przemysłową, ale są one w dalszym ciągu mało wydajne i niezwykle kosztowne. Dziś usunięcie przy pomocy takich technologicznych rozwiązań jednej tony CO2 to koszt około 600 dol. Po tej cenie, usunięcie z atmosfery wszystkich globalnych emisji CO2 z 2020 r. kosztowałoby 21 bln dol.

Natura robi to od miliardów lat. Skuteczniej i taniej. Oceany już dziś pochłaniają jedną czwartą dwutlenku węgla emitowanego przez ludzkość. Ale będą musiały bardziej przyłożyć się do pracy, jeśli mamy zahamować tempo wzrostu temperatur. Tu mają pomóc proponowane w raporcie rozwiązania.

Najczęściej badaną formą geoinżynierii oceanicznej jest tzw. nawożenie żelazem. Zwiększenie stężenia cząsteczek żelaza w morskiej wodzie w formie przyswajalnej dla mikroorganizmów może przyspieszyć ich wzrost. Mikroskopijne glony czy sinice rosnąc, pochłaniają CO2 z atmosfery, a po śmierci opadają na dno, gdzie tworzy się ogromne składowisko usuniętego z atmosfery węgla. Na głębokościach poniżej tysiąca metrów CO2 może być w ten sposób magazynowany niemal wiecznie, powoli przekształcając się w skały.

Inne propozycje zakładają sadzenie podwodnych lasów wodorostów i odbudowę zniszczonych przez człowieka podwodnych ekosystemów. W raporcie znalazły się jednak także rozwiązania, które na pierwszy rzut oka wyglądają zdecydowanie bardziej fantastycznie. Naukowcy proponują na przykład sztuczne wywoływanie i wzmacnianie morskich prądów wschodzących i zstępujących, dzięki czemu woda w oceanach miałaby przyjmować na powierzchni więcej CO2 i szybciej odprowadzać go w głębiny.

Geoinżynieria to niebezpieczna dziedzina - nie wiadomo bowiem, jak natura na nią zareaguje
Geoinżynieria to niebezpieczna dziedzina - nie wiadomo bowiem, jak natura na nią zareaguje pixabay.com

Uczeni rozważają także próbę obniżenia kwasowości oceanów przez dodawanie do nich wapna i innych zasadowych związków, co miałoby zapobiec jednemu z najbardziej destrukcyjnych skutków emisji gazów cieplarnianych: rozpuszczając się w wodzie, CO2 tworzy kwas węglowy, który w wysokich stężeniach rozpuszcza delikatne, wapienne skorupki małż, ślimaków czy koralowców.

Ostatnim proponowanym rozwiązaniem jest elektrochemiczne usuwanie węgla z wody morskiej: przepompowywanie jej przez ogromne maszyny, które będą wyciągały z niej CO2 i bezpiecznie go składowały.

Problem w tym, że każda z tych technik może wiązać się z nieznanymi jeszcze konsekwencjami. Dodawanie do wód oceanicznych wielkich ilości żelaza czy wapna mogłoby pomóc rozwiązać bieżące problemy środowiskowe, ale mogłoby stworzyć kolejne, potencjalnie większe, bo drastycznie wpłynęłoby na skład chemiczny morskiej wody. Z kolei rozwiązania elektrochemiczne wiążą się z koniecznością zużycia ogromnej ilości energii.

Problemem jest też prawo. Istniejące dziś międzynarodowe traktaty o ochronie środowiska, takie jak Konwencja o różnorodności biologicznej, wprowadziły faktyczne moratorium na stosowanie podobnych technik.

"Żadne z tych rozporządzeń, traktatów ani ustaw nie zostało napisane z myślą o geoinżynierii" mówił kierownik raportu prof. Scott Doney, oceanograf z University of Virginia.

Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu oszacował, że do połowy stulecia świat będzie musiał wspólnie usuwać z atmosfery około 10 gigaton dwutlenku węgla rocznie, aby powstrzymać ocieplenie planety, zanim nie przekroczy ono poziomu 1,5 stopnia Celsjusza.

Raport Amerykanów proponuje, aby w tym celu rozpocząć program badawczy, którego koszt szacowany jest na 125 mln dol. przez dekadę. To pozwoliłoby sprawdzić, czy proponowane techniki rzeczywiście są realne i bezpieczne.

Polsat News na COP26: Ocieplenie klimatu to wyrok śmierci dla MalediwówPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas