Wielki problem u sąsiada Polski. Jest ich tak dużo, że myśliwi chcą premii
Dziesiątki tysięcy szopów jest zabijanych corocznie w całej Brandenburgii. Myśliwi domagają się teraz dodatkowych premii, bo szopy zjadają inne zwierzęta, na które polują.

Szopy w Niemczech na dziko rozprzestrzeniły się po 1934 r. Wtedy też dwie pary zostały wypuszczone do jeziora Edersee w Hesji. Populacja zaczęła się rozmnażać, zwierzęta znalazły odpowiednie dla siebie siedliska, w których nie brakowało pokarmu.
A szopy jedzą wszystko - rośliny, ryby, małe gady, płazy, ptaki, czy niewielkie ssaki. Niektórzy zoolodzy twierdzą nawet, że drapieżniki te to być może najbardziej wszystkożerne zwierzęta na świecie.
Szop wrogiem Niemców i Polaków
Pomimo intensywnych polowań na uznane za inwazyjne w Unii Europejskiej szopy, populacja tego gatunku nadal rośnie. Co ciekawe, szop pracz miał dawniej w Niemczech status zwierzęcia chronionego, ale od roku 1954 znajduje się na liście zwierząt łownych. Poluje się na niego w 14 krajach związkowych Niemiec (a jest ich w sumie 16).
Szopy wpływają na zmniejszanie populacji ptaków (np. wyjadają jaja z gniazd), dlatego w samej Brandenburgii myśliwi odstrzeliwują dziesiątki tysięcy tych zwierząt. Polowania na drapieżnika są jednak trudne, dlatego część osób domaga się dodatkowej zapłaty - informuje niemiecki portal RBB.

Z tekstu opublikowanego na łamach portalu wynika, że myśliwi znad jeziora Seddin obwiniają szopy o zjadanie innych zwierząt, na które polują członkowie lokalnych kół łowieckich. Chodzi m.in. o kaczki, bażanty, kuropatwy, czy zające.
Myśliwi wyliczają, że szkody powodowane przez drapieżniki są duże, a praca polegająca na ich odstrzeliwaniu - czasochłonna. Zaproponowali więc gminom, aby przeznaczyły specjalne środki na za upolowanie szopa.
Padła nawet kwota: 25 euro "za ogon" - pisze dziennik Märkische Allgemeine Zeitung. Gmina Seddiner See już płaci za zabicie szopa w takiej właśnie kwocie. Nagrodę można dostać też od... rzeźnika. Michael Reiß, który prowadzi rzeźnię w Brandenburgii płaci myśliwym po 10 euro za każdego martwego szopa.
Reiß to prawdopodobnie jedyny rzeźnik w Niemczech, który wykupuje martwe szopy w celu zrobienia z nich pożywienia. Klopsy z nietypowego mięsa zaserwował pierwszy raz szerszemu gronu w 2023 r. na targach ekologicznych w Brandenburgii. Opinie konsumentów były różne, ale raczej pozytywne, mówił w wywiadach Reiß.
Szopów nikt nie lubi. Zamyka się je dożywotnio w ośrodkach
Szopy pracze były znane rdzennym mieszkańcom Ameryki Północnej od tysiącleci. Do Europy trafiły za sprawą człowieka. Szopy nie mają tu naturalnych wrogów i radzą sobie dobrze w środowisku. Chętnie szukają pożywienia w gniazdach i polują na małe gady, ssaki, ryby i płazy.
Niemieckie Stowarzyszenie Ochrony Przyrody (NABU) i inni działacze na rzecz ochrony przyrody w Niemczech utrzymują, że szop jest obecnie częścią lokalnej fauny i flory i ma prawo do życia jak inne zwierzęta.
Federalna Agencja Środowiska w Niemczech jest z kolei zdania, że wobec szopów można stosować inne środki zaradcze, m.in. zabezpieczać śmieci oraz budować budki lęgowe dla ptaków, do których szopy się nie dostaną. Nawet 200 tys. szopów odstrzeliwują Niemcy w ciągu roku.
W Polsce szop występuje od początku lat 90. XX w. Ciągły zasięg występowania szopa ograniczony jest przede wszystkim do zachodniej części kraju (województwa: lubuskie, zachodniopomorskie i dolnośląskie).
- To błąd ludzki, należy to podkreślać na każdym kroku - mówił o powodach szopiej inwazji w wywiadzie dla Zielonej Interii lek. wet. Grzegorz Dziwak, założyciel "Szopowiska", który ma pod opieką ponad 100 szopów. - Gdybym nie zdecydował się na założenie fundacji i azylu, byłbym teraz zmuszony uśmiercać wszystkie szopy, które trafiają do mnie jako pacjenci - mówił weterynarz.