Z GPS-em wśród zwierząt. Technologia pomaga nie tylko rysiom

Obroże telemetryczne z GPS-em to jedne z nowoczesnych zdobyczy techniki, które pomagają w odbudowie populacji zagrożonych rysi w Polsce. W ochronie dzikiej natury przyrodnicy ze świata coraz częściej korzystają również z innych technologii – między innymi z dronów.

Ryś jest przez niektórych miłośników przyrody nazywany leśnym duchem lub zjawią — i nie jest to aluzja do niskiej liczebności populacji, czy faktu, że gatunek otarł się o wyginięcie. Chodzi o płochliwość. Ten największy żyjący w Polsce kot unika ludzi jak ognia. A jeśli jakimś cudem komuś uda się go dostrzec, to najczęściej widzi tylko cień uciekającej sylwetki.

Reklama

Technologia pomaga polskim rysiom

Kłopoty z obserwacją rysi mają również przyrodnicy, którzy od lat próbują działać na rzecz odbudowy polskiej populacji tego zagrożonego zwierzęcia. I tutaj pojawia się problem: jak zbierać informacje na temat chronionej zwierzyny i jak budować programy pomocowe, kiedy brakuje podstawowych informacji? Na ratunek przychodzi dość stara, ale jakże niezawodna technologia - opaski telemetryczne z GPS-em.

Informacje o lokalizacjach przesyłane są poprzez sieć telefonii komórkowej GSM do bazy danych. Dobrze skalibrowana opaska pozwala na śledzenie tras przemieszczania rysi. Na tej podstawie wiemy, jakiego obszaru potrzebuje zwierzę do normalnego bytowania. Wiemy też gdzie, kiedy i na jakie ofiary polują.

WWF zapewnia, że dobrze założona obrożna telemetryczna jest lekka (około 250 gramów) i nie wpływa negatywnie na funkcjonowanie zwierzęcia, nie krępuje jego ruchów - rysie z obrożą bez przeszkód biegają, skaczą, polują i rozmnażają się. Nadajnik GPRS/GPS pracuje około roku, a nadajnik radiowy VHF działa nawet 4,5-5 lat. Po takim czasie pasek obroży ulega samoistnemu zniszczeniu i ryś gubi obrożę. Dla zwierząt to ciężar trudny do wyczucia, dla biologów - szereg bezcennych informacji, dzięki którym mogą zrozumieć rysiową socjologię codzienności.

Dzięki obrożom wiemy, że rysie pływają

- Dzięki GPS-owi i analizie danych można ocenić, jak te zwierzęta czują się w danym środowisku, czy się zadomowiły, ile ich zostało w danym miejscu i czy się rozmnażają. To bardzo duży bagaż informacji. Bez tego nie można byłoby ich monitorować i byśmy nie wiedzieli co się z nimi dzieje - mówi Stefan Jakimiuk z WWF Polska. 

I tutaj ciekawostka: W przeciwieństwie do większości kotów rysie pływają - dzięki obrożom telemetrycznym wiadomo, że przepłynęły Wartę, Odrę czy Wisłę.

Telemetria jest używana w programie reintrodukcji rysi, które prowadzi Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze w porozumieniu z WWF. Na czym polega ta misja? W krótkim okresie w wybranych lasach wypuszczono na wolność ponad 60 rysi pochodzących z różnych hodowli. Każde ze zwierząt otrzymało własną opaskę.

Program ten już teraz można nazwać udanym. W krótkim okresie czasu rysie z reintrodukcji zaczęły tworzyć lokalne populacje, a w 2021 r. mieliśmy do czynienia z rekordem narodzin w młodych. W sumie rysice: Rózia, Mniszka, Szelma, Chyża i Luna urodziły aż siedemnaścioro potomstwa. Zdaniem Jakimiuka, nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie wiedza, którą już wcześniej dostarczały dane z GPS-u.

Co mówią przeciwnicy obroży?

Założenie obroży telemetrycznej wymaga odłowu, unieruchomienia i czasowego uśpienia rysia. I ten element budzi największy sprzeciw pewnej grupy przyrodników, która przekonuje, że zakładanie obroży GPS jest przykładem ludzkiej dominacji nad zwierzęciem.

Jakimiuk z WWF wciąż jednak widzi więcej plusów niż minusów takiego rozwiązania. I podaje konkretne przykłady. - Dzięki telemetrii można pomagać rysiom w sytuacjach problemowych, np. gdy dany osobnik zachoruje i jest w słabej kondycji. Wtedy można go odłowić, wyleczyć i wypuścić ponownie do środowiska - mówi.

Dzięki telemetrii w zeszłym roku udało się uratować Rudego, czyli jednego z rysi spod Drawska Pomorskiego, który zachorował na świerzbowiec. Jego stan określono jako ciężki - zwierzę gwałtownie straciło na wadze (ważyło 13 kilogramów zamiast 25) i groziła mu śmierć.

Dzięki GPS-owi zwierzę udało się złapać, wyleczyć i po kilku tygodniach wypuścić na wolność. - Dla nas każdy ryś jest niemal jak na wagę złota. Pod kontrolą tych urządzeń być może uda się jak najszybciej doprowadzić do szybkiego wzrostu liczebności i tworzenia lokalnych populacji rysia. To najwłaściwsza droga do ochrony tego drapieżnika w Polsce - twierdzi Jakimiuk.

Drony i kamery w służbie zwierząt

Zdaniem WWF w ciągu ostatnich 50 lat świat bezpowrotnie utracił 68 proc. populacji dzikich zwierząt, co stanowi zdecydowane przyspieszenie w stosunku do poprzednich dekad. Jednym z istotnych powodów zanikania tych gatunków jest kłusownictwo.

By przeciwdziałać temu procederowi, w Rezerwacie Przyrody Balule w RPA w 2021 r., we współpracy z firmami Samsung i Africam, nad miejscami bytowania wrażliwych gatunków przyrodnicy postawił dziesiątki kamer i uruchomili drony.

Obraz z nadajników przekazywany jest na portal Wildlife Watch. Jego użytkownicy wchodzą w rolę wolontariuszy-obserwatorów, mając możliwość zgłoszenia władzom rezerwatu wszelkiej dziwnej aktywności: podejrzanego ruchu, przecinania ogrodzeń czy odgłosów wystrzałów.

"Przekaz na żywo to świetne narzędzie, które pomaga nam monitorować jeszcze więcej obszarów w czasie rzeczywistym. Publiczność pomaga nam obserwować i nasłuchiwać wszystkiego, co podejrzane" - powiedziała w rozmowie z BBC Leitah Mkhabela z kobiecej jednostki antykłusowniczej w parku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ryś | zwierzęta | technologia | GPS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy